Od czasu do czasu

Kilkadziesiąt lat po śmierci Johna Lennona (zamach na niego, obok pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski i zamieszek na ulicach Częstochowy w sierpniu 1980, stanowi jedno z historycznych wydarzeń, które są najwcześniejszymi wspomnieniami z mojego dzieciństwa) doczekaliśmy się w tym tygodniu premiery najnowszej i pewnie ostatniej piosenki zespołu The Beatles. Psychodeliczna ballada „Now and Then” została nagrana w domowych warunkach na kasecie magnetofonowej w 1977 roku w Nowym Jorku i była jedną z piosenek, których Lennon nigdy nie ukończył ani nie wydał komercyjnie.

Przekazana przez wdowę po Lennonie, Yoko Ono, kaseta stała się przedmiotem zainteresowania pozostałych członków zespołu The Beatles w roku 1995, ale kiepska jakość nagrania i brak możliwości odseparowania ścieżki dźwiękowej fortepianu od ścieżki wokalnej sprawiły, że prace nad wypuszczeniem singla wstrzymano, a wreszcie odłożono na półkę. Dopiero technologiczna rewolucja, jakiej świadkami jesteśmy w ostatnim czasie, i zastosowanie sztucznej inteligencji, pozwoliły doprowadzić nagranie do takiego stanu, w którym można je było wreszcie opublikować – z udziałem Paula McCartneya i Ringo Starra, ostatnich żyjących członków zespołu, z wykorzystaniem nagrań George’a Harrisona z 1995 i z dodatkowymi słowami autorstwa McCartneya.

Ale nie pisałbym o tym tutaj, gdybym nie chciał poruszyć pewnej kwestii językowej. Zauważyłem w polskich mediach, że zachwycający się niezaprzeczalnym fenomenem tej nieco infantylnej, ale miłej piosenki zza grobu i w gruncie rzeczy majstersztykiem w rodzącej się na naszych oczach sztuce deep fake’ów dziennikarze, w tym także najbardziej cenieni dziennikarze muzyczni, dopatrując się mistycznych i profetycznych talentów u Lennona, zdają się nie rozumieć tytułu piosenki albo nie zwracają uwagi na jej słowa. „Now and Then” to wprawdzie dosłownie „Teraz i wtedy”, albo – jak twierdzi Google Translate – „Teraz i później”, ale wystarczy się wsłuchać w tekst piosenki, by zrozumieć, że tutaj ma znaczenie podobne, jak we frazie „every now and then”, czy też „every now and then and again”, czyli „czasami”, „od czasu do czasu”, „sporadycznie”.

Wysłałem wczoraj moim studentom pytanie, jak rozumieją tytuł piosenki „Now and Then” i jak by go przetłumaczyli na język polski. W ciągu minuty otrzymałem odpowiedź, że „od czasu do czasu”. Może legendom polskiego dziennikarstwa muzycznego przydałaby się lekcja angielskiego u Olafa lub innego studenta Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej? A może po prostu nie wsłuchali się w słowa piosenki, której wypuszczenie komentowali dla wszystkich polskich mediów?

Co ciekawe, DeepL radzi sobie z tym idiomem i jako pierwsze sugerowane tłumaczenie, bez podania kontekstu, proponuje „od czasu do czasu”. Ba, chociaż zwykle się pastwię nad Bingiem, tym razem Bing się w ogóle nie bawi w dwuznaczności i podaje właściwe tłumaczenie.

Magia w windzie

W środy rano to pierwsza kobieta, z którą rozmawiam. Otwierając się radośnie, wita mnie słowami „Drzwi kabiny otwierają się”. Naciskam delikatnie dwa guziki na panelu sterującym umieszczonym na jej chłodnej, metalicznej ścianie, i wiezie mnie do pracy. Ma dość bogaty repertuar tekstów:
– Drzwi kabiny zamykają się.
– Winda rusza do góry.
– Piętro drugie.
– Drzwi kabiny otwierają się.
– Winda rusza w dół.
Czasami wydaje mi się, że jest trochę zbyt gadatliwa. Bywa, że przez ładnych kilka minut nie mogę się otrząsnąć i zapomnieć o tych wszystkich komunikatach. Dudnią mi w tyle głowy i ciężko się przez nie skoncentrować. Winda rusza do góry. Winda przebija dach i odlatuje do nieba. Winda spada. Drzwi kabiny nie otworzą się. Sufit windy spada na głowy pasażerów.
Winda była współfinansowana przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Bez wątpienia jest potrzebna i niezaprzeczalnie wolę jeździć nią, niż starymi windami, których cały rząd czeka na nas przy samych schodach. Ale do tej windy mam bliżej – i z pokoju, w którym trzymam swoje rzeczy, i z sali, w której mam większość zajęć…
Poza tym to jest winda magiczna. Szanuję jej inteligencję i nigdy w życiu nie nazwałbym jej sztuczną. Ponieważ z nią rozmawiam, obdarza mnie zaufaniem i bywa, że zdradza mi jakiś sekret. Już dwukrotnie, zatrzymując się na szóstym piętrze, wyrzuciła z siebie komunikat: „Poziom minus dwa” (takiego piętra w ogóle w budynku nie ma). Za każdym razem dzień był wyjątkowy i stało się coś szczególnego. Dlatego zawsze słucham jej z uwagą i z niecierpliwością czekam na kolejny znak.

Ten wpis to odgrzewany kotlet sprzed dziewięciu lat. Gdy jechałem na pierwsze zajęcia z pierwszym rokiem informatyki stosowanej w tym roku, winda – po raz trzeci, odkąd nią jeżdżę – powiedziała: „Poziom minus dwa”. Mam nadzieję, że to dobra wróżba na naszą współpracę z nowym pierwszym rokiem. Z tej okazji odgrzewam.

Niedziela jak każda inna

Ja już zagłosowałem w dzisiejszych wyborach. A Ty?

LinkedIn

Niektórzy moi studenci też mają to już za sobą.

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

LinkedIn

Dostałem też na różne komunikatory kilkadziesiąt zdjęć i filmów od studentów, którymi niekoniecznie chcieli się podzielić ze światem (np. Mateusz w Lublinie w „niewyjściowym” stroju). Moja studentka pracuje w komisji wyborczej, w której zabrakło kart do głosowania – podobno w czterech obwodowych komisjach w Krakowie tak się stało. Wielu moich byłych i obecnych studentów pracowało dzisiaj w obwodowych komisjach wyborczych. Studenci głosowali i głosują nadal, chociaż godzina 21:00 dawno już minęła.

Rzadki przypadek na AGH

Od lat jeżdżę na organizowane przez miesięcznik edukacyjny Perspektywy Salony Maturzystów. Przybliżam tam uczniom i uczennicom ostatnich klas liceów i techników zasady oceniania i mówię o błędach, jakie często popełniają, pułapkach, jakie na nich czyhają, obalam stereotypy i mity na temat egzaminów z języków obcych i tego, jak są oceniane. W tym roku byłem i w Lublinie, i w Krakowie, i jadę za chwilę do Rzeszowa. Doroczna impreza ma jednak charakter ogólnopolski i odbywa się w wielu miastach.

Na Salonach maturzyści mogą się także zapoznać z ofertą edukacyjną wielu uczelni, niekiedy z bardzo odległych ośrodków akademickich. Uczelnie mają swoje stanowiska, na których rozdają informatory i gadżety, a w salach wykładowych także przedstawiają swoją ofertę w formie prezentacji.

Ostatnio na Krupniczej podpatrzyłem, jak Akademia Górniczo-Hutnicza, której siedziba jest praktycznie po sąsiedzku, zachęca maturzystów do studiowania u siebie, zapewniając dostępność akademików. Jest jeszcze szansa, by przed Salonami w Rzeszowie przemyśleć, czy przy okazji reklamowania uczelni AGH chce się również chwalić użyciem niewłaściwego przypadka na slajdzie. „Akademiku” to wołacz, nie dopełniacz. Szacunek za używanie rzeczowników w wołaczu, we współczesnej polszczyźnie potocznej wołacz może jeszcze nie jest na wymarciu, ale coraz częściej bywa zastępowany przez mianownik. Ale używajmy tego przypadka tylko tam, gdzie trzeba.

Niniejszy wpis z nieśmiałością dedykuję dr. Janowi Gościńskiemu z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, za którego zajęciami bardzo będę w tym roku akademickim tęsknić, a który nauczył mnie prawidłowo odmieniać słowo „przypadek” w zależności od znaczenia. Przy okazji polecam osobom zajmującym się tłumaczeniami studia podyplomowe „Cyfrowy tłumacz – nowe technologie w przekładzie” organizowane przez Katedrę Dydaktyki Przekładu i Instytut Filologii Angielskiej UP.

Tłumaczenie maszynowe i postedycja

Zdarzyła mi się śmieszna przygoda związana z tłumaczeniem maszynowym. Tłumaczyłem z polskiego na angielski dokumenty dotyczące rekrutacji cudzoziemców na studia. W związku z tym wszedłem na stronę Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki mojej uczelni, żeby sprawdzić oficjalne nazwy niektórych kierunków i instytutów. Wydział ma niby stronę po polsku, angielsku i niemiecku, więc wydawałoby się, że jest co i gdzie sprawdzać. Ale już po chwili zwątpiłem. Na anglojęzycznej stronie wydział to raz faculty, raz department, stopień studiów to czasem degree, czasem cycle, kierunek to czasem field, czasem… direction.

„Graduates of this field of study are specialists in: heating and heating”… „Meeting on student science clubs”…Kierunek „inżynieria i gospodarka wodna” to „Engineering and water management”…Jeden wielki nonsens. Coś mnie tak tknęło i podejrzałem kod strony i dopiero zrozumiałem. Wydział w ogóle nie ma wersji strony w języku angielskim ani niemieckim, tylko zainstalowali sobie wtyczkę do WordPressa tłumaczącą stronę maszynowo po jej załadowaniu.

Zastanawia też – patrząc na jakość tłumaczenia – czy skorzystano z którejś z subskrypcji, czy wtyczka działa w darmowej wersji, korzystając z najbardziej prymitywnego z możliwych mechanizmów. To info o cenniku ze strony wtyczki:

https://gtranslate.io/?xyz=998#pricing

W niemieckiej wersji studenci to czasem Studierende, ale czasem… Schüler. „Studia doktoranckie” to „Medizinstudium”. Ale ze wszystkich śmiesznych tłumaczeń maszynowych na tej stronie najbardziej rozbawiło mnie w niemieckim tłumaczeniu „schnellstmöglich” w menu nawigacyjnym. Myślę sobie, rany, co to takiego? Okazało się, że tak Akademicki System Archiwizacji Prac, w skrócie ASAP, czyli w sumie faktycznie „najszybciej, jak to tylko możliwe” 🙂

Wydział postarał się, by w jakimś stopniu strona była dostępna i zrozumiała dla osób posługujących się angielskim i niemieckim, ale dla nas – tłumaczy – to niezła nauczka, by nie wszystko, co znajdzie się w internecie, nawet na oficjalnych stronach instytucji czy firm, traktować od razu jako godne zaufania i trzymać się tego w tłumaczeniu. Wydawałoby się, że strona Wydziału jest wiarygodnym miejscem do sprawdzenia oficjalnej nazwy kierunku studiów w języku obcym, tymczasem ta strona to żadna strona, na której można polegać jako na źródle przyjętej formalnie nomenklatury, tylko tłumaczenie maszynowe przy użyciu wtyczki do WordPressa. Trzeba być czujnym 😉

Rekordy z B2+

Ten wpis to odświeżany kotlet z 2019 roku. Jest o ostatnim roku, z jakim miałem zajęcia przed pandemią, stacjonarnie. Z niektórymi z nich spotkaliśmy się potem na studiach drugiego stopnia, już online. W tym semestrze będą bronić prace magisterskie. Jeden z tych studentów, tak mi się wydaje, jest dzisiaj moim przyjacielem. Czas płynie bezlitośnie szybko.

Z pierwszym rokiem informatyki stosowanej Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej pobiliśmy wiele rekordów. Z żadnym rokiem dotychczas nie nurkowaliśmy na przykład dotąd podczas zajęć z angielskiego lub tuż po nich, a tymczasem dzisiaj Arek, Bartek, Krzysztof i Szymon z pierwszego roku nie tylko wskoczyli do Zalewu Nowohuckiego, ale również wprawili resztę roku w osłupienie, wyławiając z tegoż Zalewu prawdziwe… małże. W dodatku jakże okazałe.

Najbardziej dumny jestem natomiast ze studentów pierwszego roku informatyki stosowanej Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej, ponieważ przechytrzyli kilka tygodni temu autorów zagadki tygodnia pisma New Scientist. Takie coś dotąd naprawdę nam się nie wydarzyło.

W grupie C2 i w grupie C1 czytamy New Scientist, a także kilka innych źródeł, w tym Wired, Scientific American, PC World Computer, Medium. Rozwiązujemy krzyżówki, omawiamy innowacyjne rozwiązania, oryginalne podejścia do problemów, ciekawe artykuły. O ile jednak C2 nie może się skupić na takich zagadkach, bo mają ciągle milion dygresji, komentarzy i wątpliwości mniej lub bardziej bezpośrednio dotyczących sedna sprawy, i nie udało im się rozwiązać zagadki, która jest przedmiotem niniejszego wpisu, a w grupie C1 udało się wprawdzie dojść do sedna sprawy, ale jednak zabrakło czegoś, by złapać byka za rogi, grupa B2+, najmniej zaawansowana na roku, nie tylko że znalazła odpowiedź na postawione przez magazyn pytanie, ale przechytrzyła autorów zagadki udowadniając im, że się mylą.

Kilka tygodni temu New Scientist postawił przed swoimi czytelnikami następujące wyzwanie. Załóżmy, że jakaś znudzona rzeczywistością, ambitna i pracowita kobietka postanawia napisać książkę w języku angielskim, w której wszystkie liczby całkowite od zera do plus nieskończoności zostaną wypisane w kolejności alfabetycznej. Wiadomo, że zadanie jest niewykonalne, bo liczb wypisać trzeba nieskończenie wiele, ale jednak wiadomo też, że pierwszą liczbą będzie eight.

Gdy pytałem o to studentów w różnych grupach, to eight było dość oczywistą odpowiedzią. Jaka będzie druga liczba, większość grup też wydedukowała. Będzie to eight billion. Pytanie w zagadce postawionej przez magazyn dotyczyło jednak liczby… przedostatniej.

Załóżmy, że naszej autorce znudziło się wypisywanie liczb w kolejności alfabetycznej począwszy od pierwszej, czyli tego nieszczęsnego eight. Wszystko jej ciągle się zaczyna na eight, postanawia zmienić taktykę i iść od końca. Wiadomo, że na końcu jest zero.

Pytanie magazynu brzmi, jaka liczba jest przedostatnia. Dość łatwo jest dojść do wniosku, że odpowiedź musi mieć coś wspólnego z two.

Tydzień po zadaniu tego pytania, New Scientist publikuje poprawną odpowiedź. Jest nią rzekomo two trillion two thousand two hundred and twenty-two. Dla B2+ jest dość oczywiste, że to zła odpowiedź. Ta liczba jest dość blisko końca. Ale ona nie jest przedostatnia. Ona jest trzecia od końca.

Wiecie, jaka jest prawidłowa odpowiedź? Wiecie, jaka liczba jest przedostatnia?

Inteligencja, nie tylko sztuczna

Ostatnie kilka tygodni poprzedniego semestru, poczynając od grudnia jeszcze, eksperymentowaliśmy z niektórymi grupami studentów ze sztuczną inteligencją, głównie tą od OpenAI, ale nie tylko. To były dość ciekawe doświadczenia, przynajmniej dla mnie, bardzo pouczające i raczej inspirujące niż przeraźliwe. W sztucznej inteligencji w rodzaju tej od OpenAI widzę raczej narzędzie, z którego należy nauczyć się korzystać, a nie zagrożenie dla ludzkości, edukacji czy nie wiadomo czego jeszcze. Z ChatGPT trzeba się nauczyć rozmawiać, ale na pewno można go wykorzystać z pożytkiem. Z tego, co wiem, studenci inżynierii medycznej na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej (a pewnie nie tylko oni) zaprzęgli ChatGPT do roboty na swoją korzyść i to wcale nie do ściągania czy bezmyślnego odwalania za nich roboty, tylko właśnie do nauki.

OpenAI od dłuższego czasu stanowi ulubiony temat lekturek i prezentacji zarówno na studiach pierwszego, jak i drugiego stopnia, i trzeba się nieźle nagimnastykować, by przypilnować, że tematy będą unikalne. Ale też źródeł jest obecnie tak wiele, tak wiele się o tym mówi i pisze, że nietrudno jest znaleźć coś oryginalnego, poruszającego jakiś kolejny aspekt, analizującego ten fenomen z innej perspektywy. Zamierzchłą przeszłością wydaje mi się dzień, gdy student przyszedł z lekturką o DALL-E i nie wiedział, jak się wymawia nazwę tego modelu. Dzisiaj cała lista wyrażeń i nazw związanych ze sztuczną inteligencją jest ciągle na ustach wszystkich i nikt już nie ma wątpliwości, jak to się poprawnie wymawia. Nawiasem mówiąc, jednymi z moich pierwszych eksperymentów z DALL-E było stworzenie serii bardzo realistycznych „fotografii” przedstawiających Rynek w Krośnie i w Tarnowie podczas powodzi. Kto zna oba te miasta, wie doskonale, że Rynek jest tam na wysokim wzgórzu i jest wysoce nieprawdopodobne, by kiedykolwiek został zalany, ale dla OpenAI nie stanowiło to większego problemu.

Moje bardziej intensywne zabawy z tekstem i narzędziami OpenAI zaczęły się od sprawdzania, jak OpenAI Playground poradzi sobie z napisaniem wypracowań z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym i na poziomie dwujęzycznym, użyłem poleceń z grudniowej diagnozy przygotowanej przez Centralną Komisję Egzaminacyjną. „Pisząc” kolejne wypracowania zrozumiałem, że by wypracowanie było naprawdę dobre, trzeba nie tylko wkleić algorytmowi polecenie, ale poinstruować go, by tekst był odpowiedniej długości, by używać w nim pogłębionej, wieloaspektowej argumentacji itd. Stąd każde kolejne wypracowanie wychodziło „mi” coraz lepsze. Niezmiennie, napisanie wypracowania, za które maturzysta dostałby sporo, a może i nawet maksymalną liczbę punktów, zajmowało sztucznej inteligencji kilka sekund.

I tak na przykład „napisałem” artykuł do czasopisma młodzieżowego o akcji „Pomóż zwierzętom przetrwać zimę”:

Winter is the time of year when animals struggle to stay warm and find food. To help animals survive winter, a local high school is organizing an event called “Help Animals Survive Winter”.

The event will take place on Saturday, December 12th, and will include activities such as making bird feeders, planting trees, and collecting items to be donated to shelters and rescue organizations. The event will also include educational presentations on wildlife conservation and humane animal care.

To promote the event, the school is encouraging students and their families to share the event’s slogan and hashtag #HelpAnimalsSurviveWinter on social media. Flyers are being distributed throughout the community, and the school is also working with local media to get the word out.

This event is a great opportunity for students to learn more about how to help animals and make a difference in their local community. It’s also a great way to get involved in wildlife conservation and show solidarity for animals suffering from the cold winter weather.

We hope to see you on December 12th at the “Help Animals Survive Winter” event!

Udało mi się też „napisać” rozprawkę o dobrych i złych stronach wprowadzenia przepisu pozwalającego na uzyskanie prawa jazdy dopiero po ukończeniu dwudziestu jeden lat:

The minimum legal driving age has been a hot topic of debate for decades, and it has sparked an ongoing discussion about the pros and cons of introducing a regulation which would allow taking a driving test no sooner than at the age of 21. On one hand, there are many arguments in favor of such a solution. On the other, there are also reasons why it should not be implemented.

To begin with, there are several advantages to having such a regulation. First, it would reduce the number of young drivers on the roads, which in turn would reduce the number of accidents caused by inexperienced drivers. By introducing a legal driving age of 21, we would be ensuring that young drivers are more mature, and have the experience and knowledge necessary to drive safely. In addition, this would also lead to fewer uninsured drivers, as insurers are less likely to cover drivers under the age of 21.

On the other hand, there are also some drawbacks to introducing such a regulation. For starters, it could cause a major inconvenience for families with young adults who are in need of a vehicle. It could also be detrimental to small businesses, as it could reduce the number of potential employees who could use their own vehicle to get to work. Moreover, it could lead to an increase in public transport costs, since people would be more likely to use public transport if they are unable to drive.

In conclusion, although introducing a regulation that would allow taking a driving test no sooner than at the age of 21 could bring some advantages, there are also a number of potential drawbacks that should be taken into consideration before implementing such a law. It is important to weigh the pros and cons carefully in order to determine if such a regulation would be beneficial to society.

W powyższym, nie tylko Grammarly, ale także moi studenci potrafią znaleźć błędy. I bynajmniej nie mówię tu o amerykańskiej pisowni favor. No ale ujdzie, to są wszystko dyskusyjne sprawy. „Napisałem” też list do gazety w odpowiedzi na artykuł, którego autor twierdzi, że w życiu warto podejmować ryzyko:

To the Editor,

I read the article recently published in your newspaper stating that life is worth taking risks and I felt compelled to write a letter expressing my opinion on the matter.

Risky activities are attractive to young people, who are often unencumbered by the responsibilities of adulthood and can therefore take more risks than older people. Taking risks can lead to exciting experiences, such as bungee jumping or sky diving, or even more everyday risks such as trying out a new restaurant or applying for a job outside of one’s comfort zone. Taking risks can also be beneficial in terms of personal growth and development, as it helps people to expand their horizons and develop their skills.

I can personally attest to the benefits of taking risks. A few years ago, I left my job to travel to a foreign country, with no contacts or resources. It was a risk, but one that worked out for me. I was able to gain a new perspective on life, develop my language skills, and form new friendships. I believe this experience has made me a more confident and self-assured person.

While I believe that taking risks can be beneficial, there are certain situations where taking a risk is not advisable. If the potential downside of taking the risk outweighs the potential upside, then it is not a risk worth taking. For example, if an individual is considering making a risky investment, they should carefully analyze the available data and seek professional advice before making a decision.

In conclusion, while taking risks can be beneficial, it is important to weigh the potential costs and benefits before making a decision.

Sincerely,

[Your Name]

A także rozprawkę, w której przedstawiłem „swoją” opinię na temat potrzeby ochrony lasów i angażowania się w akcje mające zapobiegać ich wycinaniu (odnosząc się do ekologii, walorów rekreacyjnych i rozwoju infrastruktury):

Protests to protect forests are necessary in today’s world in order to ensure their preservation for the sake of ecology, recreational values and infrastructure development.

From the point of view of ecology, forests are the lungs of our planet, providing oxygen and purifying the air we breathe. They also play an important role in the water cycle, ensuring that water is available for human and ecosystem needs. In addition, forests are home to a wide variety of wildlife, from birds and butterflies to mammals and amphibians, and are essential for the preservation of our biodiversity. By protesting against deforestation, we can ensure that these benefits are maintained and that forests are not lost to logging, development or any other activity that threatens their existence.

In terms of recreational values, forests are a great source of joy and inspiration for people of all ages. They offer a place to escape the hustle and bustle of urban life and reconnect with nature, providing a sense of peace and tranquility that is often hard to find in our increasingly hectic world. In addition, forests are ideal places for outdoor activities such as hiking, camping, bird watching, fishing and more. By protesting against deforestation, we can ensure that these recreational opportunities are available to people for years to come.

Finally, when it comes to infrastructure development, forests are essential for the construction of roads, bridges and other vital infrastructure. In order to ensure that these projects are completed in a sustainable and responsible manner, it is important to protect our forests from deforestation and other activities that could harm them. Demonstrations and protests can be effective ways to raise awareness and keep these projects from going too far, thus preserving our forests for future generations.

In conclusion, protests to protect forests are essential for the sake of ecology, recreational values and infrastructure development. By taking action and speaking out against deforestation, we can ensure that these important ecosystems are preserved for future generations to enjoy.

Pozwolę sobie nie cytować wierszy, przypowieści biblijnych, bajek w stylu Hansa Christiana Andersena itp., jakie z koleżankami potworzyliśmy przy użyciu OpenAI w ramach kolejnych eksperymentów, bo chyba jednak zawierały zbyt wiele intymnych szczegółów.

W eksperymentach z ChatGPT sądziłem, że skoro na pytanie o to, czy warto studiować na Politechnice Krakowskiej, dostałem cały wykład o tym, jaka to prestiżowa uczelnia i jak to bez wątpliwości warto tu studiować, otrzymam podobną odpowiedź na pytanie o to, czy warto mieszkać w Krośnie. A tu niespodzianka:

I’m sorry, but I don’t have enough information to accurately answer your question. Krosno is a city in Poland, but I don’t know what you value in a place to live, so I can’t say if it would be a good fit for you. It would be helpful if you could provide more context or details about what you’re looking for in a place to live.

Postanowiłem – w ramach dalszych eksperymentów – „napisać” trzy wiersze o Mikołaju, który dobrze zna angielski, ale który mało co się odzywa na zajęciach z angielskiego. Poprosiłem OpenAI Playground o napisanie wierszy, które opiszą powyższą sytuację, a jednocześnie będą się kończyć szczęśliwie. Poza tym poprosiłem, by wiersze naśladowały style konkretnych poetów: Emily Dickinson, Roberta Frosta i Williama Shakespeare’a. Nie powiem, że OpenAI wspięła się na poziom wieszcza tego czy innego, ale gdyby dać komuś dopasowankę tych trzech nazwisk i poniższych trzech wierszy, osoba mająca minimalne pojęcie o literaturze anglojęzycznej dopasuje poprawnie.

Mikołaj to prawdziwy człowiek, jest moim studentem na pierwszym roku. Ale to z drugim rokiem zrobiliśmy sobie następnie bardzo ciekawy eksperyment ze sztuczną inteligencją. Zadałem im do napisania wypracowanie, niczym za dawnych czasów. Mieli napisać mail biznesowy dotyczący jakiegoś wyimaginowanego problemu i użyć poprawnie pewnej listy słów. Wymarzone zadanie dla ChatGPT, nieprawdaż? Ale umówiliśmy się, że kto chce, niech napisze przy użyciu AI, kto chce, niech się nią wesprze, a kto chce, niech napisze naprawdę sam. Potem razem czytaliśmy te wszystkie listy i dzieliliśmy się wrażeniami, czy to napisała sztuczna inteligencja czy człowiek. Następnie przepuszczaliśmy tekst przez algorytm sprawdzający, czy to ChatGPT czy nie (obecnie GPTZero) i patrzyliśmy na wyniki analizy. Następnie autor(-ka) mówili nam, czy to był tekst napisany przez nich samych, czy przez sztuczną inteligencję. Wyniki były bardzo zaskakujące, a te zajęcia – przynajmniej dla mnie, może nie dla moich studentów – były bardzo ciekawe, nawet jeśli niechcący obraziłem przy okazji Olę. Okazuje się, że można zlecić napisanie czegoś sztucznej inteligencji, potem celowo wprowadzić parę oczywistych byków, a już mechanizm weryfikujący uzna, że to na pewno człowiek, a nie maszyna, stworzył taki wadliwy tekst. Podobnie można bardzo ładnie napisany tekst uznać za wytwór sztucznej inteligencji tylko dlatego, że jest elegancki, ogładzony i poprawny.

Poniżej trzy teksty studentów z drugiego roku*, które wydają się na pierwszy rzut oka być wytworami ludzkiej kreatywności. Czy widzicie, dlaczego? Czy jesteście pewni, że na pewno nie są wspomagane AI? Obyś żył w ciekawych czasach, powiadano kiedyś. Nam wszystkim to się ziściło.

Hi Jim,
There’s an opportunity we might miss if we don’t act fast enough. Someone’s done the math and the JTC stock price is said to converge down to 50% of it’s todays value by the end of the year because of the Great Fraud (yep it’s already been given a name go ahead and google it if you don’t believe me) and that is our deadline before we gather enough resources, start complete cutover of our system and make all the money we can ask for. Now, read carefully. Due to the downtime of JTC, retailers are in a big threat since JTC provides them with their bespoke parts of the appliances they sell. We are going to provide all endangered retailers with the most robust and miraculous product – IErn. Our supply chain comes from my best friend Bob Lazar who’s definitely the best pick for us because of his terrestrial company Bloto that mines the element 115 also called moscovium which is widely used to manufacture flying saucers. But to make this plan come true we need to stay focused, agile and we need to seek for every venture that’s within our scope. Fraud is an increasingly occurring threat in the retail industry and smart entrepreneurs like us should learn how to take it to our advantage. Hit me up after you read this e-mail.
Wojtek

Dear Pablo,
I am writing to you in order to announce that our robust chain of supply of crack cocaine is under a threat of total annihilation. Our stock of coca leaves is dwindling and it most definitely won’t last us another week. It has been increasingly more difficult to find somebody that provides good products since the government announced that all car retailers are to screen their customers as a result of recent fraud uncovered by the extraterrestrial detachment of FBI. These aliens are really agile! In the light of currently occurring circumstances, we must meet the less-than-a-week deadline I mentioned above so we can avoid any downtime. Also within scope, is an option of embracing the new reality and conducting a cutover, we will just produce crack cocaine ingredients ourselves.
By the way, I hope our paths will converge in the near future so we can meet eye to eye and discuss a new deal that I lined up for us with the Chinese. We are to provide them with a totally bespoke new product for their domestic market. But this is not something I’m willing to discuss via an email.
See You Later, Alligator
Mike Litoris

* Każdy z powyższych maili zawiera błędy językowe i omówiliśmy je sobie na zajęciach z wszystkimi grupami, w których je czytaliśmy.

Co by nie mówić, moi studenci to cwaniaki i oni dobrze wiedzą, że sztuczna inteligencja to przyszłość, a wielu z nich czeka kariera z nią związana. I sami w sobie też są inteligentni. Pozazdrościć.

Burzymy Bastylię

Ten wpis to odświeżany kotlet sprzed lat. Przypominam go w związku ze śmiercią Tomka.

Siedzimy z Tomkiem na Placu Bastylii i pijemy bordeaux, a Tomek – beztrosko wyluzowany, ale z pewną siebie miną znawcy – tłumaczy mi i Michałowi, jakie wino się pije do jakiego rodzaju mięsa. Wydaje się zdziwiony tym, że Michał nie rozumie, że nie możemy (Tomek i ja) pić białego wina do dania z wołowiny. Z właściwą sobie pobłażliwą wyrozumiałością traktuje natrętne dziwactwo Michała, który – zamiast wykwintnych dań kuchni francuskiej, jakie sobie zamówiliśmy – wolałby skoczyć na coś „swojskiego” do McDonalda 200 metrów dalej, przy Boulevard Richard Lenoir.

Tomek to wiejski głupek. Przynajmniej za takiego bywał uważany, jako uczeń, i pewnie na zawsze takim pozostanie we wspomnieniach niektórych nauczycieli (o ile oczywiście w ogóle będą go pamiętać). Ale Tomek to mistrz zaskakiwania. Jak wtedy, gdy – wprawiając Przemka w osłupienie – sam zmienił sobie sprzęgło w golfie.

Niektórym wydaje się, że Tomek jest leniwy i niewiele robi, tymczasem prawda jest taka, że Tomek niczego nie robi byle jak. Gdy rzucał palenie, udał się do lekarza, zrobił szczegółowe badania, w tym prześwietlenie płuc, i dokładnie zaplanował kurację. Gdy jego koledzy bawili się na zabawach w wiejskich remizach, Tomek jeździł po kilkadziesiąt kilometrów do odległych klubów, czasami w innym województwie.

Tomek to także człowiek honorowy, szanujący siebie, który nie robi niczego wbrew sobie i ma własną, głęboko przemyślaną i konsekwentnie podtrzymywaną hierarchię wartości. W hierarchii tej mecz Wisły Kraków ma wyższy priorytet niż Pan Tadeusz, Nad Niemnem i inne pierdoły z XIX wieku. I po obiedzie na wiślackim stadionie muszę Tomkowi przyznać rację. Nawet jeśli nieszczególnie interesuję się piłką nożną, gębę miałem szczęśliwą podczas tego obiadu w nie mniejszym stopniu, niż Paweł, gdy zwiedzaliśmy Stadion Narodowy w Warszawie.

Cokolwiek Tomek robi, emanują z niego godność i autorytet większe niż z niejednego pomnika bohaterów narodowych nadętego patosem. Potrafi w spodniach od dresu wejść do sklepu z markowymi ciuchami czy perfumami i zawsze ma rozeznanie w towarach na najwyższych półkach. Nie czytał nigdy Lalki i ma w nosie (albo i w jakiejś innej części ciała) Wokulskiego i Izabelę, za to gdy z przyjaciółmi rozmawiamy o książkach, które są właśnie na szczytach listy bestsellerów dziennika New York Times, włącza się do rozmowy i błyskotliwie żartuje.

Z jednakową nonszalancją i podniesioną głową wraca Tomek z meczu na Orliku, z roboty na koparce albo z grilla w Jaksicach. Gdy wspomnisz o jakimś egzotycznym miejscu albo o jakiejś zabitej dechami wiosce na końcu świata, o której nikt z Twoich znajomych w życiu nie słyszał, Tomek na pewno już tam był, ma tam kogoś znajomego, albo – co najmniej – ktoś z jego znajomych był tam kiedyś.

Tomek nie ma może takiego talentu do języków obcych, jak Robert, ale – gdy coś go nagle intryguje na środku Luwru – podchodzi do tubylców i bez chwili zastanowienia i bez cienia tremy wyjaśnia sobie z nimi wszystko, co wzbudziło jego wątpliwości. Nawet nie patrzy w moim kierunku, żebym mu pomógł się z nimi porozumieć.

W przeciwieństwie do wielu ludzi, Tomek naprawdę potrafi korzystać ze swojego smartfona, skonfigurować sobie i dostosować do swoich potrzeb różne dostępne w nim funkcje, korzysta z komunikatorów, o których większość naszych wspólnych znajomych w ogóle nie słyszała.

Kiedy nocuję z Tomkiem w Krośnie, okazuje się, że jest jedyną osobą na świecie, której – o dziwo – nawet Jacek nie przegada. Przed Tomkiem, jak przed mało kim innym, nie boję się nie mieć żadnych tajemnic. Jest wyrozumiały i delikatny, a zaskoczyć Tomka to naprawdę nie lada wyzwanie. Mnie się to dotąd nigdy nie udało.

Gdy myślisz o Tomku, że to wiejski głupek, tkwisz w mentalnym więzieniu po uszy. Jeśli nie znasz Tomka lub nie masz o nim zdania, powiedzmy sobie prawdę: i tak na pewno cierpisz na jakieś urojenia i żyjesz w świecie pełnym złudzeń i mylnych opinii.
Wstań, zburz swoją Bastylię, zrób sobie rewolucję i w Nowym Roku zacznij życie na wolności. Niech ktoś szeroko otworzy ci drzwi, okna i oczy, tak jak Tomek za każdym razem mi otwiera. Bo Tomek może nauczyć wiele. Nie masz nawet pojęcia, jak wiele.


Ten wpis jest częścią sylwestrowego cyklu, w ramach którego powstały już następujące odcinki:
– w Sylwestra 2012, o Łukaszu;
– w Sylwestra 2013, o Pawle;
– w Sylwestra 2014, o Tomku (niniejszy wpis);
– w Sylwestra 2015, o Albercie;
– w Sylwestra 2016, o Dominiku;
– w Sylwestra 2017, o Michale;
– w Sylwestra 2018, o Wiktorze;
– w Sylwestra 2019, o Adamie;
– w Sylwestra 2020, o Maksymilianie;
– w Sylwestra 2021, o Przemysławie;
– w Sylwestra 2022, o Małgorzacie;
– w Sylwestra 2023, o Sylwestrze;
wszystkie wpisy ilustrowane są moimi zdjęciami z dzieciństwa i piosenkami.
W Sylwestra 2024 roku ukaże się wpis o Pawle II.