To jest mój wpis z 10 kwietnia 2010 roku. Jaki ja byłem wtedy naiwny…
W obliczu dzisiejszej tragedii dziennikarze TVN24 dawali się ponieść emocjom, mówili łamanym głosem, dochodziło do przejęzyczeń – szczególnie jakoś utkwiło mi w pamięci „prezes Rzeczpospolitej Polskiej”, zamiast „prezydent”. Wojciech Olejniczak popłakał się podczas programu, którego był gościem. Trudno się zresztą dziwić wzruszeniu. Pod Smoleńskiem zginął prezydent z małżonką i kilkadziesiąt innych osób życia publicznego, z których większość znana im była osobiście, a niektórzy ze zmarłych byli stałymi gośćmi studia, regularnymi komentatorami wydarzeń politycznych w Polsce i na świecie. Ja też miałem zaszczyt spotkać osobiście niektórych z tych ludzi.
Ciężko ogarnąć rozmiar nieszczęścia i nie wszyscy radzą sobie z reagowaniem na dzisiejsze wiadomości, a nawet z uwierzeniem w to, co się stało. Na szczęście, w niczym nie umniejszając straty, jaką różne środowiska poniosły wskutek rozbicia się samolotu prezydenckiego, pozostała nam w kraju część politycznej elity i mamy prawdziwych mężów stanu. Zaimponował mi dzisiaj szczególnie Aleksander Kwaśniewski, gdy – przyciśnięty przez dziennikarza nieprzemyślanym pytaniem, dlaczego nie było go na pokładzie samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem – przyznał, że nie był zaproszony, ale natychmiast kategorycznie uciął wszelkie dalsze pytania. Nie dał się wciągnąć w dyskusję o tym, kto kogo lubił, a komu nie chciał udostępnić samolotu.
I tak powinniśmy zachować się wszyscy. Zupełnie bez sensu jest dzisiaj mówić, że zginęli najwięksi przedstawiciele opozycji, a takie komentarze padły dzisiaj w niektórych mediach. Bez sensu jest się licytować, która frakcja polityczna poniosła większe ofiary, bo nie ma to najmniejszego znaczenia w obliczu tragedii. Zginęło dzisiaj dwóch polityków, którzy przyjeżdżali do nas na różne uroczystości, w tym poseł Wiesław Woda, który szczycił się mianem przyjaciela naszej szkoły. Zginęło wielu ojców, matek, braci, sióstr, przyjaciół, kolegów i koleżanek. Podziały polityczne pomiędzy ofiarami nie mają już zupełnie znaczenia. Dlatego byłem jedną z pierwszych osób, które zaapelowały o zamknięcie, a przynajmniej zawieszenie działalności serwisu Spieprzaj Dziadu i cieszę się, że gospodarz witryny przychylił się do tego apelu.
Bądźmy szczerzy i normalni. Nie płaczmy nad trumnami tych, których do wczoraj byliśmy gotowi przeklinać, szydzić z nich i upokarzać, ale też nie opijajmy ich śmierci, jak menele pod sklepem w Nowej Hucie, w którym kupiłem dziś po drodze do domu mandarynki. Zmarłym należy się szacunek, narodowi refleksja. W przyspieszonych wyborach prezydenckich, ale też w najbliższych wyborach parlamentarnych elektorat wskaże na kandydatów, których walka będzie się toczyć z dzisiejszą tragedią w tle. Ale powaga tych kampanii powinna być większa. I oby rezultatem tych wyborów była wielka odpowiedzialność, z jaką przyszły prezydent oraz posłowie następnej kadencji sprawować będą swoje urzędy.
Dzisiaj – w kwietniu 2020 – trwa pandemia koronawirusa, Polacy tkwią w izolacji, kwarantannie, nasze życie toczy się w sposób charakterystyczny dla stanu wyjątkowego, tylko nikt nie miał jak dotąd odwagi generała Jaruzelskiego i nie ogłosił tego stanu faktycznie. Na moim osiedlu nie można usiąść na ławce.
Prezes Narodu, człowiek, który skłócił nas przez ostatnie dziesięć lat w niepojęty sposób, za nic ma ograniczenia, którym wszyscy się poddajemy. Nie wolno nam spotkać się z bliskimi, na ulicy zachowujemy od siebie odległość dwóch metrów, chodzimy w maseczkach, wychodzimy tylko w przypadkach absolutnej konieczności. Wielkanoc spędzę z dala od moich najbliższych, także niektórzy studenci spędzą Wielkanoc samotnie, w kwarantannie z dala od rodziny. W kościołach nie ma w tym roku święconki ani procesji rezurekcyjnej. Tak wygląda kolejka do sklepu, do którego może wejść nie więcej niż 12 osób na raz (3 na każdą znajdującą się w sklepie kasę).
W autobusie czy tramwaju nie można podejść do kierowcy czy motorniczego i nie da się kupić od niego biletu.
Przejście podziemne między Dworcem Głównym i Galerią Krakowską a Barbakanem i Teatrem Słowackiego, zwykle pełne ludzi przeciskających się między sobą jak sardynki w puszce, wygląda teraz zupełnie inaczej.
W pogrzebach może uczestniczyć nie więcej niż pięć osób. Większość cmentarzy jest zamknięta. Nie można iść odwiedzić grobu małżonka, rodzica, dziadka, dziecka, chociaż dla wielu jest to w czasie Wielkanocy bardzo ważne. Nie można, chyba że jest się Ojcem Narodu. Tego się nie da skomentować.