Zbaraniałem

Na początku kwietnia pisałem o tym, jak to wielu abonentów sieci komórkowych daje się naciągnąć na 2 złote netto miesięcznie i – korzystając (często nieświadomie) z różnie się nazywającej u różnych operatorów usługi – dręczy osoby dzwoniące do nich nieprzyjemnym, głośnym jazgotem i wyciem zamiast normalnego sygnału oczekiwania na połączenie. Byłem wówczas szczególnie znużony i zdenerwowany wysłuchiwaniem tych niemiłych dźwięków, bo musiałem akurat w ciągu paru dni wykonywać telefony do sporej liczby osób, do których na co dzień nie dzwonię, w dodatku większość z nich nie odbierała mimo wielokrotnych prób uzyskania połączenia.
Już po napisaniu o tym, jak się pozbyć tej potwornej usługi, ponownie w sprawie służbowej, musiałem kilka tygodni później obdzwonić kilkanaście osób, z których spora część ma numery u wirtualnego operatora Heyah. Wtedy dopiero zbaraniałem. Dosłownie. Spędziłem kilka godzin wysłuchując przerażających gwizdów i beczenia, które to miały mnie zachęcić do „nawijania”. „Nawijaj, aż zbaraniejesz” – zachęcał mnie lektor, którego głos nałożono na rodem z piekła odgłosy reklamy Heyah. Rzeczywiście, zbaraniałem. Rozbolała mnie głowa i nie byłem w stanie skupić się podczas zajęć. Od tamtej pory staram się nie dzwonić do nikogo, kto ma telefon w Heyah, jeśli nie jest to konieczne.
Jeśli masz pecha i telefon w Heyah, a nie chcesz go przenieść do żadnej normalnej, dużej sieci, nie jesteś skazany na to, by ludzie baranieli na myśl, że mają do ciebie zadzwonić. Odstraszające rozmówców baranie odgłosy wyłączysz dokładnie tak samo, jak usługę „Szafa gra” – wysyłając SMS-a o treści NIE na bezpłatny numer 80333. Jeśli nie zadziała od razu, próbuj do skutku. Lepiej tak, za darmo, niż dzwoniąc do biura obsługi, gdzie u tego przedziwnego operatora słono zapłacisz za każdą minutę rozmowy.