Podobno jednym z pierwszych wyrazów, jaki przeczytałem, była nazwa domu towarowego, której przyglądałem się stojąc z rodzicami na przystanku, a której ostatnia litera sprawiła mi pewną trudność. Była to nazwa „MERKURY”. Ciekawe, że mniej więcej w tym samym okresie – zupełnie przecież nie rozumiejąc słów – śpiewałem w autobusach i tramwajach piosenki po angielsku. Wśród nich przede wszystkim Billa Withersa, a może i Roberta Johna…
Wiktor nie umie jeszcze czytać literek, ale parę tygodni temu wprawił mnie w osłupienie. Przeglądaliśmy książeczkę, w której najbardziej – na jednym z obrazków – podobał mu się kotek. Nagle pobiegł do półki, przyniósł inną książeczkę, przewertował kartki i pokazał mi, że tam również jest ilustracja z kotkiem. Myślałem, że z radości zaśpiewam niczym Robert John w drugiej z poniższych piosenek… 🙂
Ten wpis to druga część moich muzycznych rekolekcji adwentowych, których pierwszy odcinek można znaleźć tutaj:
1972 – Michael Jackson, Ben