Pierwszy raz od dłuższego czasu wyszedłem w środę z pracy za dnia. A ściślej, wyszedłem o tej samej godzinie, co zwykle, jednak „na polu”, czyli między biurowcami Krakowa, było wciąż jasno. Przyjemniej będzie od tej pory zaczynać, skoro po fajrancie czekać na mnie będzie jeszcze odrobina słońca. W dodatku jak tu nie zaczynać z przyjemnością zajęć, na które ludzie tak ochoczo się zwołują.