Chodźmy na piwo

O perypetiach Bartka w częstochowskiej podstawówce pisałem już kilkakrotnie (tutaj, tutaj i tutaj), ale po kilku latach obserwowania tej szkoły panie nauczycielki nie przestają mnie zadziwiać, a ja coraz bardziej przychylam się do powszechnie panującej opinii, że nauczyciele to leniwe obiboki, którym – oprócz ciągłych ferii i wakacji – do pełni szczęścia brakuje jeszcze tylko tego, by dzieci w szkole były pokneblowane i przywiązane do krzeseł.
Ostatnim wynalazkiem grona pedagogicznego w podstawówce Bartka jest dyscyplinowanie chłopców w starszych klasach przez wprowadzenie specjalnych dzienniczków, w których pod koniec każdej lekcji nauczyciel wpisuje uwagę – informację o zachowaniu dziecka podczas jego lekcji. Dzienniczki takie prowadzone są tylko dla chłopców, bo dziewczynki – jak powszechnie wiadomo – z definicji są grzeczne. Co prawda wśród rodziców są na ten temat sprzeczne opinie, a jeden z ojców próbował ostatnio na zebraniu klasowym obarczyć odpowiedzialnością za wyważenie drzwi w ubikacji swoją córkę, z której – jego zdaniem – jest niezłe ziółko. Zdaniem nauczycieli jednak córka jest wzorem cnót, a całe zło tego świata to chłopcy, przy czym szkoła znalazła na nich skuteczny sposób – uwaga w dzienniczku wpisywana po każdej lekcji.
Większość uwag na temat Bartka jest taka, że zachowywał się podczas lekcji poprawnie, stosownie lub że jego zachowanie nie budziło zastrzeżeń. Bywa, że uwaga jest negatywna, na przykład wtedy, gdy Bartek wstanie po temperówkę i odbierze ją od koleżanki siedzącej w innym rzędzie. A bywa także, że jest poważna afera. Na przykład wtedy, gdy Bartek zaproponował całej klasie, że może pójdą sobie na piwo. Uwaga w dzienniczku, zebranie z rodzicami, komenda wychowawcy do mamy Bartka: „Pani zostaje po zebraniu na rozmowę w cztery oczy!” (spróbowałbym się tak odezwać do kogoś z moich uczniów, nie wspominając o rodzicach).
A ja z Bartka jestem dumny. Jakżeby inaczej. Każda lekcja – zamiast 45 minut – trwa o wiele krócej, bo nauczyciele muszą zebrać dzienniczki od wszystkich uczniów, zastanowić się nad każdym z nich i wpisać każdemu uwagę o jego zachowaniu podczas lekcji. Co niby mają w tym czasie robić uczniowie, jeśli się nie nudzić? Aż się prosi, by pobrykali. Propozycja Bartka, by pójść na piwo, była w tej groteskowej sytuacji wpisywania uwag próbą bardzo konstruktywnego i merytorycznego wyjścia z sytuacji i znalezienia zajęcia trzydziestce dzieci, dla których dobra bodajże istnieje ta szkoła, a wypełniająca dzienniczki z uwagami pani ma tam swoje miejsce pracy. Wystarczyło zwrócić uwagę Bartkowi, że dzieciom z podstawówki nie sprzedaje się alkoholu, a nie marnować czas i energię na uwagę, zebranie z rodzicami i wmawianie im, że dziecięca inwencja w obliczu indolencji nauczyciela i szkoły to coś złego.