Od paru dni otoczony barejowskim misiem bożonarodzeniowym poczułem ulgę, gdy leżąc w pierwszy dzień świąt w wannie puściłem sobie BBC 4 i usłyszałem, że nie wszyscy i nie wszędzie „dostali misia”.
Święta przyjemna i piękna rzecz, ale z niedowierzaniem czytałem niektóre SMS-y z życzeniami od osób, które nie chodzą do kościoła i znają mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że ja również nie chodzę, a mimo to życzą mi „darów od Jezuska nowonarodzonego”. Zdumiałem się również tuż przed kąpielą, gdy telewizyjne „Fakty” na TVN-ie dostarczyły mi wiadomości z kurii i episkopatu w hurtowych ilościach, ale na szczęście brytyjskie radio i aromatyczne sole do kąpieli ukoiły mnie i przywróciły mi nastrój prawdziwie świąteczny, bez prymasa w złotym ornacie straszącego polityką z ołtarza, bez żadnego innego misia. Ciepło, rodzinnie, świątecznie. Normalnie. Szkoda, że trzeba w tym celu włączyć brytyjskie radio przez internet.
Przy okazji, dziękuję wszystkim, którzy o mnie pamiętali w te święta, nie tylko tym, których życzenia były głęboko przemyślane i płynęły z głębi serca. Wyjątkowo mocno ściskam Renatę, Synków i Leszka. Każdemu należy się po gwiazdce z nieba.