Graffiti i napisy na murach zawsze były żywym komentarzem bieżących wydarzeń. Podczas spaceru po krakowskim Kazimierzu zastanawiałem się przez chwilę, co może oznaczać poniższy napis i jakie miał intencje jego autor. Czyżby to przedwczesne pożegnanie znakomitego serwisu internetowego „Spieprzaj dziadu”, który nie może odnaleźć dla siebie nowej formuły i dogorywa zawieszony pomiędzy bytem a niebytem? A może hołd złożony przez grafficiarza autorowi tych historycznych słów, wraz z którymi potoczna polszczyzna wkroczyła do języka dyplomacji?