Z większością najczęściej powtarzanych bzdur na temat uchodźców z Syrii świetnie sobie poradził mój znajomy z Twittera w swoim bardzo profesjonalnym wpisie internetowym. Lepiej od niego na pewno tego nie zrobię i nawet nie próbuję.
Ale po prostu muszę się podzielić brednią, przez którą ćwiczę mięśnie brzucha od kilku dni, a która to brednia padła na antenie jednej z ogólnopolskich telewizji. Otóż, jak się tam dowiedziałem, uchodźcy z Syrii nie przyjadą do Polski nie dlatego, że to nie jest ich kraj docelowy i że nie po drodze im przez Polskę do Niemiec czy Szwecji (naprawdę?). Nie przyjadą dlatego, że granica Polski jest naturalną barierą geograficzną trudną do pokonania. Trzeba przejść przez wysokie, niebezpieczne góry, co całkowicie przerasta możliwości uchodźców.
Tak, taki dwudziestoparoletni Syryjczyk, który właśnie się pobił na granicy węgierskiej z policją, a wcześniej przepłynął na pontonie przez Morze Śródziemne, na pewno nie da rady przejść przez te polskie łańcuchy górskie, przez przełęcze pomiędzy nimi, a jak zobaczy Bieszczady, Beskidy czy Sudety, to się po prostu ze strachu posika w majtki.
Z litości dla dziennikarki nie podam jej imienia i nazwiska ani stacji, dla której pracuje.