W ostatnich dniach polscy angliści stanęli przed nie lada wyzwaniem, są bowiem ot nagle „in the spotlight” w samym środku kampanii wyborczej, w której oto „patrioci” zarzucają „liberałom”, że ci nie uważali na lekcjach języka angielskiego i że „nie odrobili lekcji” z tego przedmiotu.
Dowiadujemy się bowiem, że jedna z partii „dała ciała” używając sloganu „GO WEST” na jednym ze swoich plakatów czy billboardów, jako że słowa te – zgodnie z wiedzą łatwo dostępną w internetowych (i nie tylko) słownikach – są wyrażeniem idiomatycznym oznaczającym zgon, śmierć, zepsucie i odejście w niebyt.
No cóż, może „patrioci” nie mogą się już doczekać oddania rządów przez „liberałów”, ale prawda jest taka, że idiomy mają to do siebie, że bazują częstokroć na zamierzonej dwuznaczności wyrazów, na zaskakującym zestawieniu znaczeń i skojarzeń, i że niejednokrotnie – poza znaczeniem idiomatycznym – mogą być użyte dosłownie albo w jakimś zupełnie nieoczekiwanym kontekście (na przykład ironicznym).
Platforma Obywatelska wcale nie „dała ciała” sloganem „GO WEST”, chyba że przebój Village People z lat siedemdziesiątych, znany bardziej ze swojego coveru w wykonaniu duetu Pet Shop Boys, wydaje wam się smutny i pesymistyczny. Miło, że propaganda prawicowa umie korzystać ze słowników języka angielskiego. Gdyby jednak się trochę bardziej przyłożyła i skorzystała także z wiedzy pozasłownikowej, może dostrzegłaby, że można – ku zadowoleniu swoich wyborców – przyłożyć PO z zupełnie innej strony. Z kolei PO chyba nieświadomie odwołuje się do wyborców, którzy – w ślad za Krystianem Legierskim – dali się oszukać Andrzejowi Dudzie i zagłosowali na niego w wyborach prezydenckich. No chyba, że PO świadomie mobilizuje mniejszości seksualne, jak sądzicie?
Mam nadzieję, że nikt nie napuści spin doktorów prawicy na użycie „true colours” do promowania biało – czerwonych symboli albo czystości rasowej (np. w walce z tzw. „islamistami”). To by było dopiero zabawne. Dwie wiodące siły polityczne w kraju walczące krypto-metodami o elektorat LGBT…