Samokrytyka

Z podziwem słucham Jarosława Kaczyńskiego, który poddaje się samokrytyce i na wiecach wyborczych ogłasza, że powierzanie zbyt wielu urzędów publicznych w państwie jednej sile politycznej to zagrożenie dla demokracji, co ma stanowić argument, by nie wybierać prezydenta związanego z Platformą Obywatelską. Jakże głęboka przemiana musiała nastąpić w tym wspaniałym człowieku, skoro po długich i głębokich przemyśleniach doszedł do wniosku, że taka koncentracja władzy w rękach jednego ugrupowania jest niebezpieczna. Pomyśleć, że ten sam polityk nie tak dawno temu nie widział przeszkód, by współrządzić Polską jako premier z prezydentem nie tylko wywodzącym się ze swojej partii, ale w dodatku będącym jego własnym bratem – bliźniakiem.
Jarosław Kaczyński dzisiaj zdecydowanie odcina się od prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Tak przynajmniej rozumiem słowa: „Przebrała się miarka, głosuję na Jarka!” – hasło wyborcze prezesa. W pierwszej chwili nie dostrzegłem w tym haśle symptomów samokrytyki, ale jeden ze znajomych zwrócił mi uwagę, że skoro miarka się przebrała, to prezydentura Jarosława Kaczyńskiego będzie diametralnie odmienna od prezydentury jego brata, a stosunek Jarosława do stylu pełnienia urzędu przez brata jest jednoznacznie krytyczny.
Cieszę się niezmiernie i trzymam kciuki za Kaczyńskiego w drugiej turze. Polsce potrzebna jest – jak powiadał Wałęsa – silna lewa noga.