Platformie Obywatelskiej wypada pogratulować prawdziwego sukcesu w tych wyborach. Jedyna partia, która jak dotąd (po 1989 roku) rządziła dwie kadencje, nie zużyła się wskutek tego aż tak, jak się to mówi, rysując wyniki wyborów w czarnych barwach. Na Platformę oddał wszak głos co czwarty wyborca.
Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości wydaje się naturalną w demokracji wymianą kadr i elit. Rozmiar tego zwycięstwa jest na tyle duży, by partia musiała wziąć odpowiedzialność za wszystkie dyrdymały, które wygadywała w kampanii, wszystkie obietnice, jakie złożyła, a jednocześnie by nie zrzucała winy za swoje niepowodzenia i wynaturzenia władzy na poczciwe przystawki, jak to zrobiła w roku 2007, gdy oddawała władzę. Jednocześnie zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego nie jest na tyle przytłaczające, by – nawet przy przychylności „swojego” Prezydenta – mógł z łatwością naszkodzić tak dużo i tak szybko, jak się wielu z nas obawia. Gdy porównamy wyniki wczorajszych wyborów z tymi z 2007 roku, nie da się nie zauważyć, że ówczesny triumf Platformy Obywatelskiej nad ustępującym obozem Prawa i Sprawiedliwości był o kilka punktów procentowych wyższy, niż obecny triumf Prawa i Sprawiedliwości nad Platformą, a i tak nie dało to Platformie władzy absolutnej. Senat, który zostanie zaprzysiężony za kilka tygodni, nie będzie aż tak zdominowany przez senatorów Prezesa Kaczyńskiego, jak dotychczasowy był przez Platformersów. Patrząc na to z tej perspektywy, zwycięstwo PiS-u może się okazać może nie pyrrusowe, ale też nie tak spektakularne.
Odnieśli sukces młodzi ludzie. Niektórzy dokonali wyborów nieszczególnie świadomie, bywa że wbrew swoim prawdziwym poglądom. Trudno im jednak się dziwić albo mieć do nich żal. Jak ktoś, kto nie pamięta lat 2005-2007, albo jego jedynym związanym z polityką wspomnieniem z tamtych czasów jest noszenie szkolnego mundurka, ma mieć trzeźwe spojrzenie na propagandę anty-ustrojową, w której zręcznie przeinacza się fakty albo pokazuje je w krzywym zwierciadle? Ale młodzież odniosła sukces, bo tupnęła nogą na tyle silnie, że na placu zabaw przewróciła się niejedna zabawka.
Ja także odniosłem sukces w tych wyborach. Mój kandydat do Sejmu, Rafał Trzaskowski, otrzymał ponad 47 tys. głosów i został ponownie posłem. Mój senator, Jerzy Fedorowicz, zdobył ponad 72 tys. głosów i będzie zasiadał w Izbie Wyższej. To ludzie otwarci, z dystansem do siebie i szacunkiem dla innych. Oby tego samego nauczyli się ci, którzy przejmują dzisiaj władzę.
W każdym razie: nie jest tak źle, jak obawialiśmy się, że może być.