Coraz częściej pojawiają się głosy, że atmosfera wokół pogrzebu pary prezydenckiej jest niesmaczna. Maria Dora uważa, że Kraków nie zasługuje na to, by być miejscem spoczynku państwa Kaczyńskich, skoro nie potrafi docenić zaszczytu, jakim jest budząca kontrowersje decyzja o pochówku na Wawelu.
Bez względu na ocenę tej decyzji (osobiście zgadzam się tu całkowicie z profesorem Widackim i mógłbym podpisać się bez wahania pod jego listem), nie dyskutując już nawet z tą decyzją, warto się zastanowić nad tym, czy rzeczywiście na widok protestujących mieszkańców Krakowa, Poznania czy Warszawy jest czego się wstydzić. Ja jestem zdecydowanie dumny z demonstrujących po obu stronach tego konfliktu. O taką Polskę walczyli nasi rodzice. Polskę, w której będzie wolno wyrażać swoje zdanie. Bogu dzięki minęły już czasy, gdy wszyscy musieli udawać, że są jednomyślni.
Co więcej, istnieje łatwy sposób na porozumienie zwolenników i przeciwników jutrzejszych uroczystości na Wawelu. Nawet najwięksi zwolennicy prezydenta Kaczyńskiego przyznają, że w pośpiechu podjęto decyzję pochopną, nieprzemyślaną. Jest przecież coś absurdalnego w tym, że były prezydent Warszawy, chłopak z Żoliborza, twórca Muzeum Powstania Warszawskiego, nie zasłużył sobie na pochówek wśród największych synów stolicy.
A protestującym trzeba przyznać, że większość z nich zachowywała się bardzo taktownie, z szacunkiem dla zmarłego prezydenta. Na przykład ten flash mob pod pomnikiem Mickiewicza był bardzo grzeczny. Bez żadnych transparentów, okrzyków, na milcząco.
Podziwiam kreatywność protestujących, którzy stanęli przed nie lada wyzwaniem – jak dać dobitny wyraz w sprawie, która ich silnie poruszyła, a jednocześnie nie zakłócić powagi chwili. To przykre, że w ocenie manifestacji odbywa się licytacja na to, kto jest patriotą, a kto nie jest, albo że zarzuca się niektórym awanturnictwo czy brak dojrzałości. Nieprawda. Manifestując w sprawie pogrzebu prezydenta na Wawelu – wszystko jedno czy za, czy przeciw – protestujący dali wzorowy przykład patriotyzmu i zaangażowania w sprawy narodu.
Jeśli czegoś się wstydzić, to może tych teorii spiskowych, których coraz więcej pojawia się w internecie, o rzekomym zamachu stanu, o strzałach z pistoletu na miejscu katastrofy. Wymyślonych naprędce rzekomych cytatów z Nostradamusa, zachęcających do nienawiści między Polakami a Rosjanami. Tak, jest czego się wstydzić. Ale z manifestujących swoje poglądy na Franciszkańskiej, Facebooku czy listami otwartymi należy być dumnym.