Studniówki są teraz inne niż kiedyś. W jednym z krakowskich techników, ku zgorszeniu i przy całkowitej bezradności dyrekcji, rady pedagogicznej i rodziców, w ubiegłym roku cała klasa panów przyszła na studniówkę w towarzystwie dziewczyn z agencji. Dziewczyny w prowokujących bynajmniej nie do refleksji strojach były hitem imprezy i pewnie na wiele lat będzie się tam wspominało ich niezapomniane występy i huczną zabawę.
W naszej szkole, w której od lat studniówki odbywały się w internacie lub na sali gimnastycznej, maturzyści zdecydowali się po raz pierwszy urządzić tę tradycyjną imprezę w lokalu poza szkołą. Ale nie tylko dlatego będzie to studniówka przełomowa. W jednej z klas, które uczę, prawie połowa maturzystów na studniówkę nie poszła, tłumacząc się a to brakiem osoby towarzyszącej, a to całym mnóstwem innych celów, na które można przeznaczyć pieniądze.
Natomiast jeden z maturzystów – w rozmowie w cztery oczy – powiedział mi o czymś chyba szczególnie istotnym, co utwierdziło go w przekonaniu, by odpuścić sobie imprezę. Od kilku tygodni on i jego koledzy bombardowani byli przez nas, nauczycieli, pełnymi nieszczerej troski ostrzeżeniami: że mają się nie opić, że mają się nie porzygać, że mają nie przynieść wstydu sobie, swoim rodzicom i szkole. Po jakimś czasie niektórzy z nich zaczęli się czuć jak nałogowi alkoholicy, majlochy i złodzieje, a wszystko to przez imprezę, którą sami zorganizowali, sami za nią zapłacili, a na swoje nieszczęście zaprosili nauczycieli. Zaproszeni na imprezę nauczyciele zaczęli ich traktować jak najgorszych żuli w antycypacji wszystkiego, co najgorsze, nie okazali im za grosz zaufania i nie pozwolili sobie sprawić żadnej niespodzianki.
Coś w tym jest. Niczym ta kwoka z wiersza Jana Brzechwy, goście od kilku tygodni powtarzali gospodarzom imprezy: „Grunt to dobre wychowanie!”. Tylko zapomnieli, że tak naprawdę – w przeciwieństwie do kwoki z wiersza – nie są gospodarzami tylko gośćmi i – jeśli coś im się nie podoba – zawsze mogą na imprezę nie przyjść w ogóle albo wyjść z niej w momencie, w którym przestanie im się ona podobać.
Moje głębokie wyrazy szacunku dla trzynastu uczniów IV mechanika, którzy wprawdzie nie wszyscy poszli w sobotę na studniówkę, ale w przeddzień imprezy, w piątek, doprowadzili pewne małżeństwo do łez wzruszenia. To Wam na pewno zostanie w pamięci całe życie, a ci, którzy z Wami nie pojechali, powinni tego żałować bardziej, niż przegapionej studniówki.