Gdy wczoraj wysiadłem z busa w Lublinie i wyszedłem z przycerkiewnego placu szumnie zwanego dworcem, moim oczom pokazał się obraz nędzy i rozpaczy widoczny na poniższym zdjęciu.
Dopiero po chwili przypomniałem sobie, co w tym samym miejscu stało równo rok temu i co zaskoczyło mnie wówczas w nie mniejszym stopniu, i co także sfotografowałem. Dziś moje zdjęcie ze straganami wzdłuż Alei Tysiąclecia ma charakter historyczny, a w tej ruinie, jaka przywitała mnie wczoraj w Lublinie, dostrzegam teraz twórczy bałagan, coś w rodzaju brzydkiego kaczątka, z którego potencjalnie może wyrosnąć jakiś łabędź.
Aż strach przyjechać do Lublina w przyszłym roku. A może właśnie trzeba bywać tu częściej, by nie dać się nabrać pozorom stwarzanym przez tak zwany pierwszy rzut oka? Moim znajomym z Lublina z całego serca życzę, by efekt świeżości, aureoli, kontrastu, tendencji centralnej, różowych i czarnych okularów trzymały się od nich z dala przez cały maj i nie tylko.