Dzięki wyjazdowi grupy panów do teatru miałem dzisiaj okazję odbyć z koleżanką nauczycielką rozmowę na odwieczny wśród nauczycieli temat: o tym, jak to z roku na rok postępuje degradacja poziomu kształcenia, a młodzież coraz bardziej lekceważy sobie szkołę i naukę – czyli, mówiąc wprost, ponarzekaliśmy sobie. Obecna koleżanka, Ewa, jest moją byłą uczennicą z poprzedniego stulecia, ale zdążyła już nabrać dystansu do uczniów i patrzy na szkołę z perspektywy belferskiego biurka. Udało nam się jednak opamiętać i przerwać nasze narzekanie na naukową i moralną zapaść, bo przypomniało nam się nagle, że oceniamy współczesność według zupełnie archaicznych kryteriów i przykładając do niej miary nieaktualne, nieprzystające i będące reliktem zamierzchłych czasów. Patrząc przez noktowizor próbujemy opisać kolory.
To prawda, denerwuje mnie czasami, że panowie z trzecich klas technikum, odkąd zrobili prawa jazdy i zajęli się zdobywaniem innych doświadczeń dorosłego życia, stracili pewien ułamek energii, którą dotąd byli gotowi przeznaczać na naukę angielskiego. Na pewno stać ich na więcej, niż w tej chwili robią. Ale czy ja naprawdę byłem inny w ich wieku? A przede wszystkim, czy naprawdę byłem jako licealista lepszy od nich z mojego przedmiotu? Nie, w moich latach licealnych języków obcych uczono nas przedpotopowymi metodami, z nudnych, czarno-białych podręczników zeszytowego formatu. Układ podręcznika do każdego języka był taki sam jak podręcznika do łaciny, a języki zachodnioeuropejskie były językami zza żelaznej kurtyny i wydawały się poprzez fakt tej geopolitycznej izolacji równie martwe, jak język starożytnych Rzymian. Nie umiałem wówczas płynnie i bez wysiłku mówić po angielsku, co przychodzi z łatwością niektórym moim uczniom. Koncentrując się na niedociągnięciach i brakach w ich przygotowaniu czy umiejętnościach, nie doceniam w ogóle tego, że oni rozumieją film oglądany w oryginale, a gdy zadam im pytanie po polsku podczas lekcji, niektórzy odpowiadają po angielsku i to pełnym zdaniem. Czy ja w trzeciej klasie liceum potrafiłem zażartować w obcym języku? Robert, który zdawał egzamin poprawkowy z angielskiego, robi ze zrozumieniem ćwiczenia gramatyczne z książki, którą ja poznałem na pierwszym roku anglistyki. Byłem też kilka lat starszy od nich, gdy odbyłem moją pierwszą rozmowę w języku obcym z rodzimym użytkownikiem tego języka.
Ewa także zreflektowała się po chwili, że biadolimy bezzasadnie, bo encyklopedyczna wiedza, jaką ona wyniosła z biologii w szkole średniej do niczego jej się szczególnie nie przydała, a jej uczniowie uczą się teraz rzeczy bardzo praktycznych i mających zastosowanie w ich codziennym życiu. Gdyby świat staczał się nieprzerwanie od tysięcy lat, jak to wszystkim nauczycielom nieustannie się wydaje, nasza praca nie miałaby żadnego sensu. A jednak chyba ma.