Toczy się debata o tym, w jakim wieku mężczyźni i kobiety w Polsce powinni przechodzić na emeryturę. Rząd chce, by przechodzili w wieku 67 lat, czyli później niż obecnie. Mniejsza z tym, co sądzę o tym rozwiązaniu, bo mam wprawdzie wyrobione zdanie, ale nie o to chodzi.
Zastanawia mnie sposób, w jaki związki zawodowe protestują przeciwko planowanym zmianom podniesienia wieku przejścia na emeryturę. Otóż niezwykle często używane jest – tak w debacie, jak i na transparentach – sformułowanie, iż przeciwnicy rządu nie chcą się zgodzić na „wydłużenie wieku emerytalnego”. Czy ktoś z nich pomyślał nad tym, co to właściwie oznacza? Czyżby związki zawodowe były przeciwne temu, by Polak na emeryturze zbyt długo pobierał świadczenia i chcą go poddać obligatoryjnej eutanacji po iluś tam latach emerytury?
Równolegle funkcjonują oczywiście określenia „podniesienie wieku emerytalnego” albo „wydłużenie czasu pracy”. Można odetchnąć z ulgą, gdyż to one trafniej wyrażają intencje protestujących.