Gdy pierwszy raz przyjechałem służbowo do Rzeszowa, ten budynek i cały kompleks w ogóle nie istniał. Dziś wrósł już na stałe w krajobraz stolicy Podkarpacia i mało kto zwraca uwagę na tabliczki o unijnych funduszach, które przyczyniły się do jego powstania nie tak przecież dawno temu. Korytarze, sale wykładowe i ich wyposażenie robią na mnie wrażenie swoją nowoczesnością, ale odwiedzająca budynek młodzież nie zwraca na nie w ogóle uwagi, zdają się być dla nich zupełnie naturalne.
Kilka lat temu bywało, że do Rzeszowa jechałem autem nawet 4 – 5 godzin, w zależności od natężenia ruchu i korków. Po drodze miałem do wyboru albo drewniany prom, albo most, na którym mijające się auta musiały sobie ustępować, ponieważ ruch dwukierunkowy nie był możliwy. Dzisiaj mam do wyboru kilka strzelistych mostów, w tym prowadzący wprost na autostradę Most Kardynała Macharskiego, jadąc którym czuję się prawie tak, jakbym jechał po Golden Gate. Autostradą jedzie się niecałe półtorej godziny, a można krócej. Nawet nie jadąc autostradą, każde z miasteczek, w których dawniej stało się w długich korkach, omija się szerokim łukiem obwodnicy. Na Podkarpacie co chwilę jedzie też pociąg Intercity, nawet z Częstochowy jest dziewięć ekspresów dziennie. Pomyśleć, że kiedyś – by dojechać z Częstochowy do Krakowa – przesiadałem się po drodze dwukrotnie, bo bezpośrednich połączeń było bardzo mało.
Jeszcze parę lat temu moje koleżanki z Rzeszowa jeździły do Krakowa na zakupy. Patrzę na młodzież na sali i widzę, że ich buty, bluzy, spodnie, kurtki, plecaki i torebki zostały kupione w sieciach, których sklepów do niedawna nie było na Podkarpaciu, a w czasach mojej młodości w całej Polsce.
Myślę sobie, że powinni być szczęśliwi. Mają na wyciągnięcie ręki wszystko to, o czym my nawet nie marzyliśmy, bo nie wiedzieliśmy, że jest możliwe. Przed nimi perspektywy, które dla nas były niewyobrażalne. Tymczasem koleżanka pracująca w innej rzeszowskiej uczelni, również rozbudowanej niewyobrażalnie w ostatniej dekadzie i imponującej nowoczesnością, opowiada mi, że jej studenci są bierni i nie próbują korzystać z możliwości, jakie stoją przed nimi otworem. Na konwersacjach w ubiegłym roku akademickim grupa jednomyślnie zaskoczyła ją opinią, że autostrada na Podkarpacie powstała tylko po to, by Niemcom łatwiej było przyjeżdżać do Rzeszowa i wykorzystywać mieszkańców miasta i regionu jako tanią siłę roboczą i rynek zbytu. Część grupy, chociaż ma bryki z kilkulitrowymi silnikami, w ramach protestu nie jeździ autostradą, a korzystających z niej uważa za zdrajców narodu.
Od 1989 roku wiele zrobiliśmy, wiele osiągnęliśmy, ale jest jakiś obszar w edukacji i wychowaniu, który pozostał zaniedbany. Wyrosło nam pokolenie ludzi, którzy bohaterami gardzą, a z morderców, złodziei i gwałcicieli robią bohaterów. Pokolenie ludzi, którzy z dobrowolnie wybranej jako przedmiot maturalny wiedzy o społeczeństwie osiągają żenująco niskie wyniki, a mimo to uważają, że mają niepodważalny mandat do decydowania o kształcie konstytucji i konieczności jej zmiany. Ludzi, którzy największe zwycięstwa postrzegają jako porażki, a klęskom gotowi są oddawać cześć. Trochę to smutne.