Z jednej strony jestem rozczarowany, bo okazuje się, że tajemnicze billboardy w Krakowie i okolicach nie są – jak się spodziewałem – kampanią społeczną przeciwstawiającą się ksenofobii, nacjonalizmowi i rządowej propagandzie, lecz przedsięwzięciem reklamowym o charakterze czysto komercyjnym.
Z drugiej strony, nowej krakowskiej galerii handlowej wypada pogratulować sloganu, który tak mnie zaintrygował. Wkrótce okaże się, co się za nim faktycznie kryje.