Myślałem, że nic nie przebije w tym tygodniu pomysłu drugiego roku, że „A” w „WAN” oznacza „WIDE”.
A jednak. W równoległej grupie niektórzy uporczywie wpisywali odpowiedzi z nie swojej wersji krzyżówki, nie zauważając, że pytania są inne i że nawet liczba liter się nie zgadza. Powpisywali takie kwiatki, jak „THROAD” (że niby „wątek”), „EQUILEVENT” (łatwo się domyślić), „SHEEL” („powłoka” niby), albo „FIRMWALE” (O jeżu…)
Ale nie to było najsmutniejsze. Także nie to, że – gdy rozmawialiśmy o wymowie Artema – część z nich wpadła w bezrozumną euforię, w której zdawali się sądzić, że jedynym językiem używanym na Ukrainie jest rosyjski. Albo może dotąd myśleli, że ich kolega z Ukrainy jest Rosjaninem?
Najsmutniejsze było to, że część z nich doszła w pewnym momencie do wniosku, że dziewiętnaście dwudziestych to mniej niż dziewięć dziesiątych. I byli tak przekonani, że mają rację, że ja i dwóch studentów z piątego roku, którzy przyszli do nas na swego rodzaju hospitację, zamarliśmy na chwilę i nie było nas stać na żadną adekwatną reakcję. Są takie sytuacje, że ręce po prostu opadają.
We wszystkich trzech grupach na pierwszym roku dzisiaj nikt nie miał wątpliwości, że dziewiętnaście dwudziestych jest jednak większe niż dziewięć dziesiątych. Umieją gnojki w ułamki… Na szczęście.