Od kilku tygodni nie pisałem, a tematem numer jeden w polskich mediach nadal są tak zwane „polskie obozy śmierci” i kontrowersje związane z tym sformułowaniem.
Gdyby, jak niektórzy komentatorzy owej kontrowersji, być tak niedouczonym lub tak zaślepionym nienawiścią (w ich mniemaniu patriotyzmem i dumą narodową), ileż złej woli można by się dopatrzyć w kimś, kto w zasadzie był ojcem tego sformułowania, w słynnym kurierze polskiego państwa podziemnego. Jan Karski, prawdziwe nazwisko Jan Romuald Kozielewski, pseudonim „Witold”, 14 października 1944 roku w tygodniku Collier’s próbował nadać rozgłos sprawie nazistowskiego ludobójstwa artykułem zatytułowanym „Polish Death Camp”. Można to sprawdzić w internetowym archiwum tygodnika.
Jeżeli ktoś uważa, że Jan Karski stawiał sobie za cel zniesławienie narodu polskiego, to powinien jeszcze w życiu przeczytać parę książek, nauczyć się rozumienia słów w kontekście, w jakim zostały wypowiedziane, dostrzegać intencje autora słów i radzić sobie z wieloznacznością środków językowych. Takich umiejętności wypada życzyć naszym szlachetnym legislatorom, przedstawicielom władzy wykonawczej i dyplomatom, mam bowiem nieodparte wrażenie, że cierpią na pewien deficyt w tym zakresie.