Od niechcenia przeglądając kanały zatrzymałem się dzisiaj na chwilę na pewnej polskojęzycznej, a podobno nawet uważającej się za szczyt polskości, stacji telewizyjnej. Zatrzymałem się z zaciekawieniem, bo nigdy nie oglądałem ani jednego programu w tej stacji, a odkąd napisałem pierwszą pracę magisterską o stereotypach i uprzedzeniach politycznych, nie słuchałem też siostrzanej stacji radiowej ani nie czytałem należącego do tego samego koncernu tytułu prasowego.
Wysłuchałem kilkuminutowego felietonu, z którego dowiedziałem się, że jedna z największych gazet w Polsce ostatnio zamieściła poradnik dla rodziców chcących zaspokajać potrzeby seksualne swoich dzieci. Gazeta ta podobno nie może się też doczekać wiosny, bo jak wiadomo, geje będą mogli wtedy wyjść na ulice i zmuszać nas do oglądania różnych części swojego ciała, a ta gazeta im pomoże. Zboczeńców wspiera też w tym Unia Europejska, ponieważ jakiś znajdujący się w jej instytucjach przedstawiciel Zielonych jest w istocie czerwony i w młodości nie krył swoich kontaktów seksualnych z dziećmi, a nawet opisał je w książce, której na antenie nie da się cytować, bo jest zbyt szokująca. Jakby tego wszystkiego było mało, zbliża się rocznica marca 1968 roku i dobrze wiadomo, jak ją teraz wykorzystają wrogowie Polski i Polaków.
Pierdu – pierdu. Gdyby wielkonakładowy ogólnopolski dziennik rzeczywiście zamieścił artykuł propagujący pedofilię, grzmiałby o tym nie tylko felietonista stacji, którą oglądałem przez chwilę po raz pierwszy w życiu i już pewnie nigdy nie obejrzę. Nieprędko włączę telewizor na tym samym kanale.
Przesłania felietonu zupełnie nie zrozumiałem, jakoś – nie wiedzieć czemu – bardziej docierają do mnie przesłania pozytywne, takie jak wiara, nadzieja czy miłość, niż straszenie fobiami.