Być może jest to jakieś błędne przekonanie, ale wydaje mi się, że w świetle obowiązujących przepisów prawa liczba wiszących w klasie w szkole publicznej godeł państwowych i krzyży (mniejsza o to, czy te drugie są tam w ogóle potrzebne) powinna być liczbą całkowitą, naturalną, a nawet nieparzystą. Co więcej, powinna to być najmniejsza możliwa liczba naturalna.
Według artykułu 28 konstytucji, godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu. Krzyż, jako znak nie mający formalnego związku z państwem i jego organami, nie posiada chyba takiej prawnej definicji, ale jak wygląda krzyż, lub jak powinien wyglądać, nie jest chyba tak kontrowersyjne.
Ilekroć jestem w pewnej klasie, zastanawia mnie, ile właściwie na ścianie widocznej na zdjęciu wisi tych krzyży i ile godeł. A przyjmując interpretację literalną, czy umieszczenie nad drzwiami dwukrotnie więcej krzyży, niż przewiduje norma, stanowi rekompensatę za nieskończenie mniej znaków orła białego?
W klasie tej przypominają mi się też zawsze, nie wiedzieć czemu, filmy pokazujące Polskę z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia.