Pierwsza lekcja w Nowym Roku

Zwykle, gdy zaczynamy w środy poranną lekcję w drugiej mechanika, na korytarzu jest szum i zgiełk, przez kilkanaście minut słychać głośne śmiechy, piski i wrzaski. Dzisiaj, drugiego stycznia, mieliśmy za drzwiami ciszę, a w samej klasie spostrzegliśmy ze zdziwieniem, że nigdy dotąd przez nas nie zauważone tykanie zegarów na ścianie jest tak głośne, że utrudnia nam koncentrację. Zazwyczaj żywy i dowcipny Robert przysypiał dzisiaj w kącie, a na jego głowie po raz pierwszy zobaczyłem naturalną i z lekka zwichrowaną szopę włosów, a nie misternie wyżelowane loczki.
Właściwie podziwiam Pawła, Konrada i Łukasza, którzy nie tylko nadążali za moim rozumowaniem i odzywali się chwilami na temat ćwiczeń z czasów Present Perfect Simple i Present Perfect Continuous, które robiliśmy na pierwszej noworocznej lekcji. Podziwiam Michała, który z takim zaparciem pisał na tablicy. Gdy przypomnę sobie cierpienie w oczach Piotra, gdy spotykaliśmy się wzrokiem, nie mogę skojarzyć, bym w jakimkolwiek filmie wojennym czy dziele pasyjnym widział dotąd tyle bólu, smutku i żałości.
Ktoś płytki i niekulturalny mógłby podejrzewać, że miałem pierwszą lekcję w Nowym Roku z bandą skacowanych po Sylwestrze oprychów w technikum mechanicznym. Ale to tylko pozory. Miałem lekcję z kilkunastoma wrażliwymi młodzieńcami, których przygniotła świadomość, iż w tym roku wszyscy osiągną pełnoletniość i skończy się tym samym ich beztroskie dzieciństwo.
Dwa razy od nich starszy trzymam więc mocno kciuki, by w głębi serca zawsze pozostali dziećmi. I by w tej naszej piaskownicy nigdy nie było nam za ciasno.
Szczęśliwego Nowego Roku!