Przy okazji szóstej rocznicy zamachów terrorystycznych na Nowy Jork dowiedzieliśmy się od pewnego katolickiego biskupa polowego, że polscy żołnierze w Iraku i Afganistanie bronią Europy przed przekształceniem w Euroarabię, a Osama bin Laden mści się na świecie chrześcijańskim za największą w historii klęskę islamu pod Wiedniem w 1683 roku. Te odkrywcze tezy postawił ksiądz biskup podczas oficjalnej uroczystości wojskowej na Warszawskiej Cytadeli, w obecności polskich władz państwowych, które nie zająknęły się nawet na ten temat i nie potępiły wypowiedzi biskupa. Pewnie zresztą dalej będą zapraszać na tego rodzaju uroczystości biskupów jedynego słusznego kościoła.
Biskup wezwał polskich żołnierzy do obrony wartości chrześcijańskich i pochwalił ich za to, że na swych mundurach i sztandarach zanieśli biało-czerwone znaki tam, gdzie przebiega granica przedmurza chrześcijaństwa. Gdybym był polskim żołnierzem i poważnie traktował słowa księdza biskupa, musiałbym się zastanowić nad dezercją z takiego wojska. Gdybym był rodzicem mającym jakiś wpływ na to, czy jego dziecko chodzi na religię, musiałbym zrobić wszystko, co w mojej mocy, by ochronić je przed kościołem, którego hierarchowie są apologetami wojen religijnych. Wychodzi na to, że Dawkins ma rację – wszystkie religie sprowadzają się do tego samego w ustach ludzi pozbawionych umiejętności myślenia oraz woli współistnienia i współdziałania z innymi.
Dziś, przy okazji rocznicy bitwy wiedeńskiej, usłyszałem w publicznych mediach już kilka rasistowskich wypowiedzi, które naraziły na szwank moją dumę z bycia Polakiem. Dla mnie jednak wypowiedzi katolickich fanatyków nie są aż takie straszne, bo urodziłem się i wychowałem w rodzinie katolickiej. Podejrzewam natomiast, że niejeden polski muzułmanin, Polak z dziada pradziada, poczuł się obco w swoim kraju, za który jego przodkowie przelewali krew.