Bardzo się martwię o młodego kursanta, któremu w sobotnie popołudnie dwukrotnie zgasł silnik, gdy pojazdem nauki jazdy próbował opuścić skrzyżowanie ulic Dekabrystów i Kiedrzyńskiej w Częstochowie. W zamieszaniu spowodowanym zatamowaniem ruchu na dojeździe do skrzyżowania doszło do stłuczki, w której uczestniczył jadący za kursantem Opel i dojeżdżający do sąsiedniego pasa Volkswagen, kierowany przeze mnie. Myślę, że temu kursantowi mogła pozostać jakaś okropna świadomość, że przez jego problemy z puszczaniem sprzęgła i wciskaniem gazu doszło do kolizji i szkód komunikacyjnych.
Mam straszne wyrzuty sumienia, że ktoś może się teraz przeze mnie denerwować i przypomni sobie o całym zajściu podczas egzaminu na prawo jazdy. A to w oczywisty sposób może wpłynąć na wynik tego egzaminu. Nie mam pojęcia, kim była osoba prowadząca pojazd nauki jazdy na sąsiednim pasie tego feralnego dla mnie dnia, ale chciałbym ją zapewnić, że ta drobna kolizja przysporzyła mi wprawdzie trochę kłopotów i będzie mnie kosztowała nieco wolnego czasu, ale w sposób zupełnie niespodziewany poprawiła ona jakość mojego życia. Z braku czasu przestałem zupełnie nadążać za tym, który polityk ile razy zdradził żonę, który ma jeszcze jakieś czyste taśmy, na które nikogo nie nagrał, a który zarchiwizował swoje nagrania na nośnikach cyfrowych. Ba, całkiem mnie to przestało interesować.
Mam lekko wgniecione prawe drzwi, muszę zmarnować trochę czasu na wizyty w towarzystwie ubezpieczeniowym, banku i u blacharza. I jestem przez to bardzo szczęśliwy. Powodzenia na egzaminie!