W czasie ważnej rozmowy telefonicznej, której nie mogę przerwać, widzę na ekranie telefonu, że nerwowo próbuje się do mnie dodzwonić Marcin. Jeden raz, drugi, trzeci. Ponieważ nie odbieram, dzwoni na drugi numer. Rozłączam go z zamiarem oddzwonienia, kiedy tylko skończę prowadzoną właśnie rozmowę z Elą. Marcin wysyła do mnie SMS-a o treści: „Zadzwoń do mnie”.
Po dwóch, może trzech minutach dzwonię do Marcina, spodziewając się jakichś hiobowych wieści albo jakiejś radosnej nowiny. Marcin odbiera telefon i bardzo podekscytowany krzyczy do słuchawki:
– Ty, bo mi tu dzwonią z Anglii!
Marcin szuka pracy w Anglii, więc wypada się tylko cieszyć z tego, że ktoś na tyle się zainteresował jego CV, by dzwonić na polską komórkę i rozmawiać z nim o warunkach zatrudnienia, ale Marcin jest – jak mi się wydaje – przerażony. Pytam, jak przebiegała rozmowa. Okazuje się, iż Marcin był tak zaskoczony, słysząc w słuchawce faceta nawijającego po angielsku, że natychmiast i niezbyt zgodnie z prawdą poinformował interlokutora, iż jest bardzo zajęty i nie może teraz rozmawiać. Umówił się grzecznie, że sam oddzwoni wieczorem, spisał numer telefonu, po czym od razu zadzwonił do mnie, jakby szukając ratunku.
Mimo fiaska tej telefonicznej rozmowy jako metody na poszukiwanie pracy, jestem dumny z Marcina i podziwiam go. Pewnie niepotrzebnie wymigał się od tej rozmowy, bo skoro udało mu się umówić na telefon później, to i w każdej innej sprawie też by się dogadał. Ale w życiu Marcina stało się tak naprawdę coś przełomowego: przeprowadził swoją pierwszą autentyczną konwersację w języku obcym z człowiekiem, który nie zna polskiego. W dodatku zrobił to przez telefon, nie widząc rozmówcy, a to źródło dodatkowego stresu. Nie da się podeprzeć gestykulacją, mimiką twarzy, bezradnym rozłożeniem rąk… Marcin mimo wszystko zachował stalowe nerwy w o wiele większym stopniu, niż ja przed laty, przy okazji mojej pierwszej rozmowy telefonicznej z cudzoziemcem.
Niedawno Marcin zdał maturę ustną i pisemną z języka angielskiego. Teraz w nauce angielskiego otwiera się dla niego całkiem nowy rozdział. Jego rozmowy telefoniczne będą coraz dłuższe i skuteczniejsze, a gdy spotkamy się za rok, ja nadal będę poprawiał jego dykcję i gramatykę, ale leksykalnie to on już będzie mnie uświadamiał.