Spędziłem część weekendu oceniając pewien egzamin, a przynajmniej jego część w postaci zadania otwartego, jakie zdający mieli napisać w jednym, wybranym przez siebie, języku obcym: angielskim, francuskim, niemieckim lub rosyjskim. Zadaniem tym było napisanie prostego, szablonowego zaproszenia.
Słabi językowo uczniowie przetwarzali na potrzeby tego zadania teksty dostarczone w innych częściach arkusza i jakoś sobie radzili. Ale widziałem przynajmniej z setkę prac, w których osoba zdająca – i to czasami, sądząc po wynikach innych zadań, sprawiająca wrażenie dość uzdolnionej – mimo wyraźnego polecenia, by napisać zaproszenie w języku obcym, pisała je po polsku. Niektórzy nawet starannie przepisywali polecenie zadania ze słowami „w języku obcym”, podkreślali je, a następnie pisali… po polsku.
Najwyraźniej nie wystarczy, by polecenie na egzaminie było po polsku, by wszyscy zrozumieli, co mają zrobić. Szkoda, że niektórzy przez to pewnie obleją, bo zadanie było banalnie proste, a im zabraknie parę punktów.