Znam kilka młodych osób, które zastanawiają się nad wybraniem zawodu nauczyciela, ponieważ zauroczone są wizjami wprowadzania porządku w szkole głoszonymi przez proroków odnowy. Oczami wyobraźni widzą rzędy młodzieży o równo przystrzyżonych blond włosach, w zielonkawych lub brunatnych mundurkach, chłopców i dziewczynki z białymi różami w dłoniach, śpiewających pieśni patriotyczne. Widzą podniesione w górę rączki i uśmiechnięte buzie. Widzą równiutko rozłożone na ławkach książki i zeszyty, a w zeszytach marginesy, szlaczki i podkreślone tematy.
Takim adeptom sztuki nauczycielskiej trzeba jak najszybciej doradzić, by poszukali pracy w fabryce gwoździ albo śrub. Gwoździe, jak wiadomo, muszą mieć równe łebki, śruby muszą mieć skręt w tą samą stronę. Praca nauczyciela tymczasem, wbrew sugestiom niektórych polityków rządzących oświatą, wymaga zupełnie innych predyspozycji.
Praca nauczyciela jest dla ciebie, jeśli jesteś gotów wytrzymać kilka lat olewania i chamstwa ze strony wyrośniętego dryblasa z ufarbowanymi włosami po to, by któregoś dnia ten dryblas stał się jednym z najpilniejszych uczniów w klasie i przygotował na lekcję coś, czego wcale nie miał obowiązku robić.
Praca nauczyciela jest dla ciebie, jeśli – co często powtarzam – potrafisz się zastanowić nad tym, dlaczego uczeń cię krytykuje. Jeśli nie tylko mu na to pozwalasz, ale jeśli cieszy cię to, że możesz z takiej lekcji wyciągać wnioski.
Praca nauczyciela jest dla ciebie, jeśli jesteś w stanie sobie wyobrazić, że wycierasz z wymiocin zalanego w trupa dwumetrowego draba, który nie poznaje nawet, kim jesteś, i że w głębi serca czujesz sympatię do niego, kiedy nieprzytomny przeprasza Cię za te rzygi, chociaż nie wie nawet, do kogo mówi. Jako nauczyciel musisz pogodzić w sobie surowość i konsekwencję oceny postępowania ucznia z empatią i szacunkiem dla człowieka, który trochę w swoich poszukiwaniach zabłądził.
Nauczyciel musi być gotów chodzić na pogrzeby swoich uczniów i mieć świadomość, że wielu z nich doświadcza w życiu więcej, niż jemu kiedykolwiek będzie dane. A na tych pogrzebach trzeba zachować spokój i zarażać innych tym spokojem.
Do wszystkich kolegów i koleżanek z klasy Marcina, na którego pogrzebie spotkaliśmy się przedwczoraj: cieszę się bardzo, że tak wyrośliście i największe nawet smyki wyglądają tak dojrzale. Niech wasze wybory zawodowe będą równie dojrzałe i świadome, niech żadna propaganda nie truje waszych umysłów złudzeniami, a gdybyśmy mieli się jeszcze kiedyś spotkać na pogrzebie, będę bardzo szczęśliwy, jeśli wystąpię tam w roli gospodarza ja, a nie ktoś z Waszej klasy.