Jakiś czas temu usłyszałem wypowiedź wysokiego urzędnika państwowego, która mnie bardzo niemile zaskoczyła. Urzędnik ten, odpowiadając na pytanie dziennikarzy w sprawie planowanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego referendum strajkowego, powiedział coś jego zdaniem optymistycznego i oddalającego widmo strajku. Z tego, co zrozumiałem, wypowiedź ta była jednak obraźliwa dla nauczycieli.
Urzędnik powiedział, że jego zdaniem do strajku nie dojdzie, bo będą jednak podwyżki dla nauczycieli, a należy mieć nadzieję, że nauczycielom nie chodzi o nic innego niż o pieniądze. Bo gdyby nauczycielom chodziło o coś innego, to byłoby już naprawdę niedobrze.
Ten skrót myślowy przedstawia nauczyciela jako pazerną istotę pozbawioną wszelkich wartości i zainteresowaną jedynie pieniędzmi. Jest także wyrazem braku odpowiedzialności urzędnika, który decyduje się wypowiadać w sprawie, o której nie ma pojęcia. W referendum strajkowym ZNP kwestia finansowa wprawdzie jest poruszona, ale pobieżna nawet lektura materiałów i ulotek referendalnych pokazuje, że związek przede wszystkim zaniepokojony jest upolitycznieniem ministerstwa edukacji, a także nominacjami na ważne stanowiska w edukacji według klucza partyjnego i z całkowitą beztroską w kwestii kompetencji osób odwoływanych i nominowanych. Związek protestuje przeciwko burzeniu uniwersalnego systemu wartości i podporządkowywaniu edukacji jednej wąskiej opcji politycznej i ideologicznej, przeciwko burzeniu skomplikowanego systemu egzaminów zewnętrznych w imię krótkotrwałych korzyści politycznych, przeciwko centralizacji i wprowadzaniu szablonów w miejsce różnorodności.
Nawet ktoś, kto spadłby z księżyca i nie ma pojęcia o co chodzi w obecnie przeprowadzanym referendum ani z jakimi problemami boryka się szkoła pod rządami obecnego ministra, nie powinien chyba powiedzieć, iż liczy na to, że nauczycielom chodzi tylko o pieniądze.
Mniejsza z tym, o co chodzi Związkowi Nauczycielstwa Polskiego w jego sporze z rządem i z ministrem Giertychem. Żaden minister nie jest wieczny i ten też – prędzej czy później – odejdzie. Ale nauczycielowi, gdy idzie do pracy, nigdy nie chodzi wyłącznie o pieniądze. Gdyby chodziło jedynie o pieniądze, nie byłoby się – moim zdaniem – z czego cieszyć. W przeciwieństwie do wspomnianego urzędnika mam nadzieję, że nauczycielom chodzi o wiele innych rzeczy oprócz pieniędzy.
Nauczyciel poprzez swoją pracę dotyka przyszłości. Nauczyciel jak mało kto inny ma szansę poznawać świat, który dopiero przyjdzie, ponieważ istotą tego zawodu jest obcowanie ze społeczeństwem, które nadchodzi. Nauczyciel idąc do pracy stara się stworzyć warunki sprzyjające uczniom w budowaniu tej przyszłości. Stara się im pomagać w znajdowaniu odpowiedzi na pytania, ale i uczy ich odwagi i pewności siebie w stawianiu nowych pytań i szukaniu nowych wyzwań. Niejednokrotnie są to pytania, które nauczycielowi – przedstawicielowi społeczeństwa przemijającego – nawet nie przyszłyby do głowy, tymczasem dzięki specyfice swojego zawodu ma on okazję uczestniczyć w próbach szukania odpowiedzi na nie. Nauczyciel to po trosze taki Jan Chryzostom Pasek czytający Gazetę Wyborczą albo Mikołaj Kopernik spacerujący po stacji kosmicznej na orbicie Marsa.
Pieniądze w pracy nauczyciela są bardzo ważne, ale nie są one istotą tego zawodu. Są ludzie, którzy płacą krocie za turystykę kosmiczną. Nauczyciel nie musi – nauczyciel codziennie krąży po orbicie ziemskiej. A przynajmniej powinien.