Pan Prezydent podczas konferencji prasowej w Brukseli nieostrożnie popełnił mało istotną w gruncie rzeczy gafę. Powiedział trochę za głośno do swojego asystenta coś, co wielu ludzi na co dzień mówi o innych, tyle że zwykle pod ich nieobecność i słowa te raczej nie są elektronicznie rejestrowane. Pan Prezydent nazwał kogoś obecnego na sali „tą małpą w czerwonym”.
Media rzuciły się na biednego prezydenta i oskarżyły go o wrogi stosunek do dziennikarzy, padało imię i nazwisko pracownicy jednej ze stacji telewizyjnych jako rzekomej obrażonej przez prezydenta „małpy”.
Dość długo się zastanawiałem, dlaczego obrażona dziennikarka nie zabiera głosu. Nie czuje się obrażona? Czy może po prostu ma szacunek do prezydenta i uznaje jego prawo do tego, by darzyć sympatią jednych ludzi, a antypatią innych?
Ale potem proszony o komentarz prezydent powiedział coś, co wprawiło mnie w prawdziwe osłupienie. Prezydent oznajmił, że użyty przez niego epitet nie był „kwalifikacją urody”. Myślałem długo nad tym, czym w takim razie było powiedzenie o tajemniczej osobie na sali, że jest małpą w czerwonym. I czy wyjaśnienie, iż nie odnosiło się to wcale do urody tej osoby, nie czyni wypowiedzi jeszcze bardziej obraźliwą.
Tymczasem okazuje się, że zachowałem się pochopnie nie ufając Panu Prezydentowi. Odwiedziła mnie ostatnio osoba, podająca się za Małpę w Czerwonym. Rzeczywiście trudno przez ten czerwony kostium rozpoznać, czy to człowiek, czy małpa. Na temat urody tej osoby też nie da się nic powiedzieć przez to przebranie. I w związku z tym nie ma sensu doszukiwać się jakichkolwiek pejoratywnych podtekstów w określeniu „małpa w czerwonym”, jeśli odnosiło się ono do tej osoby.
Panu Prezydentowi życzę szczęśliwego nowego roku i samych sukcesów, zwłaszcza w kontaktach z mediami.