Mój ojciec był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. I chociaż on sam na stare lata przerodził się w wielkiego antykomunistę, a medale i dyplomy z czasów Polskiej Republiki Ludowej leżą w piwnicy przywalone śmieciami, muszę go bronić.
Mój ojciec nie popełnił żadnego przestępstwa samym faktem przynależności do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, tak samo jak nie popełniło żadnego przestępstwa mnóstwo innych ludzi, którzy do PZPR się zapisali. Czasy były takie, że niewiele dało się zdziałać dobrego nie należąc do partii. To w partyjnych komitetach załatwiało się elektryfikację wsi, kanalizację, budowę dróg. To w partyjnych komitetach zgłaszało się przypadki przemocy w rodzinie. Większość ludzi szła do partii, bo chciała zrobić coś dobrego. Kto nie zapisywał się do partii, ten też z każdą sprawą do partii szedł, żeby za niego załatwiła. Z tego punktu widzenia ci, którzy się zapisali do partii i w niej działali, godni są pochwały i szacunku.
Rok temu przytłaczającą większość władzy w Polsce objęła partia, której nazwa nijak się ma do wartości przez tę partię wyznawanych: „Prawo i Sprawiedliwość”. W krótkim czasie partia ta doprowadziła do całkowitej kompromitacji Polski na arenie międzynarodowej, a w kraju wszystko, co było chlubnym dorobkiem Polski niepodległej, zostało szybko przekreślone i zaprzepaszczone. Historyczne wydarzenia roku 1989, które były inspiracją dla całej Europy Środkowo – Wschodniej, okazały się według nowej władzy być narodową zdradą. Najwięksi polscy dyplomaci okazali się agentami obcych służb. Polityka gospodarcza Hitlera okazała się wzorem, a walka z korupcją polityczną okazała się być naganną. Polska stała się podwórkowym psem przybłędą, którego jednego dnia nazywają Burkiem, a drugiego Azorem.
A co najgorsze, polityka wkroczyła wszędzie. Polityka w jej najgorszym wykonaniu, pełna wulgarności, kłamstwa, chamstwa i warcholstwa. Wkroczyła ta polityka do kościołów, do niedzielnych rodzinnych spacerów po parku, do wszystkiego. Niczym w III Rzeszy.
W minionym tygodniu o kilku osobach, które miałem za ludzi porządnych i za moich przyjaciół, dowiedziałem się, że z ramienia partii odpowiedzialnej za tą polityczną degrengoladę, za niszczenie Polski, za jej kompromitowanie, startują w wyborach samorządowych. To dla mnie był prawdziwy szok, nie mogę się dźwignąć do tej pory.
Z drugiej strony myślę, jak bardzo ich partia pluje teraz na ludzi takich, jak mój ojciec, który zapisał się do PZPR, bo inaczej wniosek racjonalizatorski nie miałby szans, bo inaczej nie dałoby się wyprodukować nowej linii cymbałek w Częstochowskiej Fabryce Artykułów Muzycznych „Melodia”. I myślę sobie, czy naprawdę są oni szubrawcami zasługującymi na stryczek? Nie, są to zwykli, porządni ludzie, dobrzy ludzie, którzy dali się omamić partyjnej propagandzie, nienawistnej i cynicznej grze słów.
Partia nie zdaje sobie sprawy z jednego. Że podpierając się ich nazwiskami, zdobywając głosy dzięki ludziom, którzy nie słuchają Radia Maryja i nie utożsamiają się z nim, kopie dół sama pod sobą. Na szczycie partii mogą być ludzie, którzy z Polski próbują zrobić skansen Europy. Ale gdy w celu pozyskania głosów partia zacznie się podpierać nazwiskami ludzi mądrych i szlachetnych, prędzej czy później jej plan uczynienia z Polski totalitarnej twierdzy nie wypali. Prędzej czy później kolos potknie się o własne nogi. Nie każdy da się omamić chwilowymi korzyściami, nie każdy da się sprzedać za kilkanaście srebrników.
Partia po chamsku ustawiła reguły gry wyborczej pod siebie. Wielu ludzi z tego skorzysta. Nie wszyscy z nich są na wylot zepsuci partyjnym smrodem.
Chylę czoła przed szeregowym członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. I w trosce o prawo i sprawiedliwość gorąco nawołuję: brońmy Polskę przed Prawem i Sprawiedliwością.