Koleżanka ucząca w jednym z częstochowskich liceów nie martwi się tym, że w myśl nowego rozporządzenia o ocenianiu nie będzie egzaminować swoich maturzystów na ustnym egzaminie z języka angielskiego. Mówi, że to nawet lepiej. Nie będzie się denerwowała, że po trzech latach jej pracy oni takie głupoty wygadują i tak ją kompromitują przed drugą osobą z komisji. A i oni sami jej zdaniem chętniej i na większym luzie przystąpią do egzaminu, gdy będzie ich pytać ktoś obcy, a nie nauczycielka, która gnębiła ich całe liceum. Gdyby ona miała ich pytać, pewnie by się bardziej denerwowali i byliby przekonani, że zrobi wszystko, żeby ich usadzić. Obawialiby się, że będzie im zadawała podchwytliwe, chamskie pytania i zaniży ocenę.
Smutne w sumie jest to, co Marta mówi.
Mnie jest bardzo przykro, że nie będę słyszał moich uczniów podczas ustnego egzaminu na maturze. Jestem ciekaw, jak sobie poradzą. Wydaje mi się, że zdecydowana większość z nich chciałaby, abym na tym egzaminie był. Po podpisaniu przez ministra Giertycha rozporządzenia wykluczającego mnie z udziału w komisji, przed którą będą zdawać, umówiliśmy się od razu, że po egzaminie spotykamy się wieczorem specjalnie po to, by opowiedzieli mi o jego przebiegu.
Mam grupy maturalne, które do moich klas zostały wcielone w drugiej klasie wskutek likwidacji i łączenia oddziałów. Chłopaki wiedząc już, że nie mogą być pytani na maturze przeze mnie, liczą na to, że pytać ich będzie Asia, która uczyła ich w pierwszej klasie. Nie chcą być pytani przez nauczyciela, którego w ogóle nie znają. Nie chcą zdawać przed komisją, która jest im całkowicie obca.
Nie rozumiem zupełnie, jak po kilku latach wspólnej pracy uczniowie mogą nie mieć zaufania do nauczyciela. Jak to możliwe, żeby chcieli być egzaminowani i oceniani przez kogokolwiek, byle nie przez osobę, do której są przyzwyczajeni i którą powinni byli przez całą szkołę średnią poznać na wylot. Trzecia klasa ogólniaka, w której mam teraz zastępstwa za rodzącą na dniach Asię, też jednogłośnie żałuje, że Asia nie będzie mogła ich egzaminować.
Myślę, że Asia i ja czerpiemy znacznie większą satysfakcję z pracy w szkole, niż Marta. Zatkało mnie, gdy słuchałem przemyśleń Marty. Nie umiałem zareagować. Tak jakbym słuchał strażaka, który nienawidzi i boi się ognia, albo marynarza, który nie umie pływać i nie znosi bezkresnego widoku morza.