Kilka lat temu przygotowywałem indywidualnie do matury chłopaka, który jako uczeń jednego z nowohuckich liceów miał w szkole następującą przygodę (a razem z nim cała klasa).
Profesor stawiał im oceny niedostateczne za horrendalny jego zdaniem błąd ortograficzny, który masowo robili. Otóż pisali four hundred zamiast four hundreds, two million zamiast two millions, seven thousand two hundred and twenty-four zamiast seven thousands two hundreds and twenty-four. Zrobił im cały szereg kartkówek z pisowni liczebników, na których prawie cała klasa od góry do dołu dostała oceny niedostateczne, aż w końcu łaskawie wyjaśnił im, jaki to robią błąd jego zdaniem i przy okazji naubliżał trochę ich ograniczonej inteligencji (no bo jak można nie pamiętać o daniu końcówki w liczbie mnogiej).
Ich anglista bardzo skutecznie wbił im do głowy to swoje four hundreds, problem polega jednak na tym, że wbił im to zupełnie na przekór poprawności językowej. Było mi bardzo ciężko przekonać Piotrka, że z samego faktu nastawiania kilkudziesięciu ocen niedostatecznych przez jednego nauczyciela nie wynika jeszcze, że nauczyciel ten miał rację. Nawet gdy pokazałem Piotrowi kilka różnych książek i czasopism, w których słowna pisownia liczebników nie pasuje do tej, jaką lansuje ich profesor w szkole, patrzył z niedowierzaniem i upewniał się, gdzie zostały wydane.
Przypomniał mi się ten incydent w związku ze szczytnym pomysłem Ministerstwa Edukacji, by wszyscy pierwszoklasiści we wszystkich podstawówkach w Polsce uczyli się języka angielskiego w wymiarze dwóch godzin tygodniowo. Pomysł sam w sobie bez wątpienia słuszny, ale na drodze do jego realizacji jest jedna bardzo poważna przeszkoda – nie ma wykwalifikowanych nauczycieli. Trzeba przyznać ministerstwu, że zdaje sobie z tego sprawę i postanowiło obowiązkową naukę języka angielskiego od pierwszej, a drugiego języka obcego od czwartej klasy, wprowadzić dopiero za dwa lata. W międzyczasie będzie pomagało nauczycielom języka angielskiego uzyskać kwalifikacje do pracy w nauczaniu początkowym, a nauczycielom wychowania przedszkolnego i nauczania początkowego zdobyć odpowiednie certyfikaty znajomości języka obcego.
Im wcześniej, tym lepiej. To prawda. Te 22 miliony złotych, które już w tym roku szkolnym trafią do organów prowadzących jako dotacja celowa na naukę języka angielskiego w pierwszych klasach szkół podstawowych, to krok w dobrym kierunku. Wspieranie dokształcania nauczycieli także. Ale realnie patrząc, studia podyplomowe czy kursy językowe nie stworzą nam kadry w stu procentach kompetentnej językowo. Niektórzy spełnią na papierze warunki formalne do nauczania języka angielskiego w pierwszych klasach szkoły podstawowej i zaczną pracować, ale ich praca będzie przynosiła tyleż samo szkody, co pożytku. Ciężko jest bardzo przestawić licealistę, który nauczył się na poprzednich etapach kształcenia, że the wymawia się ze, a cat to fonetycznie ket. Ten pan, który uczył Piotrka w liceum, też miał przecież jakieś papiery i jakiś certyfikat.
Jednym słowem trzymam kciuki za Ministerstwo i życzę mu powodzenia. Będzie bardzo potrzebne.