Ten wpis, będący powtórką postu opublikowanego 22 października 2005 roku, a stanowiący wspomnienia mojego sąsiada – polonisty z pracy w technikum na Mazurach kilkadziesiat lat temu, dedykuję szczególnie Dominikowi i Pawłowi, moim wychowankom, którzy niech sięgają tam, gdzie wzrok nie sięga.
Malwinka była uczennicą przeciętną, z niektórych przedmiotów nawet bardzo słabą, ale wspaniale deklamowała poezję. Dlatego uroczysta akademia na koniec roku szkolnego nie mogła się obyć bez niej. Gdy odbywała się kończąca rok szkolny rada pedagogiczna, akademia była w zasadzie gotowa i przećwiczona na wszelkie możliwe sposoby na licznych próbach.
I wtedy okazało się, że mająca deklamować „Naukę” Tuwima Malwinka nie zdała do następnej klasy. Długo trwały negocjacje, w których zdesperowany polonista składał rozmaite propozycje matematyczce i nauczycielowi geografii. Nic z tego.
Na drugi dzień, gdy polonista spotkał swoją gwiazdę na korytarzu, wiedziała już ona o decyzji rady pedagogicznej. Polonista w krótkiej rozmowie dał jej do zrozumienia, że w zaistniałej sytuacji nie musi występować na akademii i recytować. Malwina jednak wzięła sobie za punkt honoru, by stanąć przed kolegami i koleżankami z klasy i szkoły oraz przed gronem pedagogicznym i rzeczywiście dopięła swego. Odświętnie ubrana w dniu, w którym wszystkim, tylko nie jej, wręczono świadectwa z promocją do klasy następnej, dumnie wyrecytowała:
Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczyli mnie nieskończoności.
Rozprawiali o „cudach przyrody”,
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku „życie kropli wody”,
W innym zaś „kanały na księżycu”.
Wiem o kuli, napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera…
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile…et cetera.
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.
I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
I do dziś mam taką szaloną trwogę:
Bóg mnie wyrwie a stanę bez słowa!
– Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja wymawiam się, mnie boli głowa…
Trudna lekcja. Nie mogłem od razu.
Lecz nauczę się… po pewnym czasie…
Proszę! Zostaw mnie na drugie życie,
Jak na drugi rok w tej samej klasie.
Pod koniec wiersza Malwina nie była już w stanie powstrzymać łez, ale dobrnęła do końca, choć coraz bardziej drżącym głosem. Nie było chyba nigdy i nigdzie tak uważnego audytorium na żadnym wieczorze poezji. Nikt nie drgnął, nikt nie odezwał się ani słowem, a burza oklasków rozległa się w chwilę po tym, jak zapłakana Malwina wybiegła z sali gimnastycznej. Nie zasłużyła sobie tym występem na promocję do następnej klasy. Ale kto wie, może dostanie za to szansę na drugie życie?