Kult falliczny, czyli kult bogów związanych z płodnością i wyrażany symbolami męskiego członka w stanie wzwodu, jest odwiecznym elementem cywilizacji ludzkiej, nieporównanie starszym – i chyba trwalszym – od chrześcijaństwa. Kulty falliczne były szeroko rozpowszechnione w hinduizmie, starożytnej Grecji, Egipcie, w każdym zakątku Ziemi i w każdym momencie historii. Nawet w czasach wyraźnego odwrotu od religii, fallicyzm ma się nieźle w Kanadzie, gdzie w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia założono Kościół św. Priapa, boga greckiego, nauczający, iż męski członek to źródło życia, piękna, radości i przyjemności, i że należy go czcić przy pomocy różnorodnych aktów seksualnych, wliczając w to grupową masturbację. Z należytym szacunkiem należy również traktować męskie nasienie, a aktem szczególnego kultu jest jego spożywanie.
Wydaje się, że kulty falliczne mają się nieźle także wśród polskiej młodzieży w szkołach średnich i na uczelniach. Rysunek męskiego członka jest chyba jednym z najpospolitszych, jakie można spotkać na ławkach, krzesłach, korytarzach i w rozmaitych zakamarkach budynków instytucji edukacyjnych. Widziałem już fallusa narysowanego w niejednej pracy maturalnej, nie wspominając o zwykłych klasówkach. W ubiegłym roku maturzyści z technikum mechanicznego stworzyli na lekcjach w szkolnych warsztatach album z rysunkami przedstawiającymi ich członki w niezwykle fantazyjnych pozach. Myślę, że byliby dumni z tegorocznych trzecioklasistów, którzy wyprodukowali „CUM-DRINK” – „wyrób nasieniopodobny” „rocznik – zeszła środa” i zostawili go w mojej pracowni.
Nie ulega wątpliwości, że pewne wartości są stale kultywowane, a młodzież stale przejawia oznaki głębokiej religijności i czci dla starożytnych symboli.