Patrząc na migawki obchodów Święta Niepodległości w Warszawie, czy to tych organizowanych przez Prezydenta, odrobinę – jak dla mnie – za smętnych, czy to przez narodowców, wybitnie przerażających i ponurych, czułem tęsknotę za normalnością. Tą, którą znamy z każdego filmu amerykańskiego, pokazującego parady i fajerwerki 4 lipca. Tą, która pozwoliłaby rodzicom z naprawdę czystym sumieniem zabrać na obchody dzieci i mieć gwarancję, że będzie tam można w radosnej atmosferze uczyć je patriotyzmu, historii i kultury ojczystej.
Dlatego idolami listopada są dla mnie ludzie, którzy przeszli ulicami Poznania przebrani za maszynę szyfrującą Enigma. Cały pochód w Poznaniu był w ogóle przykładem na to, że uroczystości patriotyczne nie muszą być ani drętwe i nudne, ani nie muszą budzić strachu mało komunikatywnymi pohukiwaniami i różnego rodzaju znakami przypominającymi swastyki, obnoszonymi na sztandarach.
Poznaniakom serdecznie gratuluję trafnego pomysłu i dobrego humoru! Takiego hołdowania ojczyźnie i jej historii potrzeba nam dzisiaj dużo bardziej niż walki z wrogami, których już nie ma albo nigdy nie było, czy też hodowania kolejnych Niewiadomskich.
Idole listopada
Zdjęcie z portalu TVN24