Powrót z kraju Moria

nie napisali o tym w księdze rodzaju
by skwapliwiej zapomnieć
a przecież abraham
wracał z góry sam
dziękczynnie ręce składając

izaak szedł za ojcem
daleko daleko w tyle
ty stary kutwo
opętało cię już zupełnie
własnego syna
jedynego
na stos posłać
w imię jakiej ideologii
za jakie kuźwa pieniądze
już ja ci dam
wiązkę drewna na podpałkę
śmieci wyrzucę
po gazety do kiosku pójdę
radio przyciszę

mamrotał pod nosem izaak
i zapłonęło nad nim światło
nie zauważył
zaklął
poszedł dalej

Piąta klepka

we wczorajszym życiu częstochowy
jakiś głupek zamieścił ogłoszenie
zamienię willę w antycznej helladzie
na piątą klepkę
odpowiedziałem na jego ofertę
natychmiast

Paląc rupiecie ze starego mieszkania

jest to beret kremowy z filcu nie zniszczony
kurz go nie liznął w nie wietrzonej szafie
gdy jako dzieci nim rzucaliśmy
(miał imitować latający spodek)
odbierała nam go i czule gładziła
być może wiązała z nim jakieś wspomnienia
nie podobały jej się nasze żarty
z zabawnego dzyndzelka na czubku
ani wywracanie na lewą stronę

jest teraz zdany na moją łaskę
mógłbym nim rzucić
albo się z niego ponabijać
ale bez słowa wkładam go w ogień

stary beret
bezbronny odkąd umarła

Pogo

mój bóg
biega po przejściach podziemnych
z niedorozwiniętym torsem
dekalogi
wypisuje sprejem po ścianach
gdy w modlitwie spytałem o życie
powiedział
nie bądź głupcem
i ty skończysz
pogiem posiniaczony

Cztery elementy

w muzeum historii amsterdamu
wśród eksponatów lustro
druga połowa wieku siedemnastego
ziemia woda ogień powietrze
cztery krawędzie ramy
to cztery elementy tworzące rzeczywistość
w tym lustrze przeglądał się burmistrz
i pospiesznie załatwiający sprawy
przejezdni kupcy
magiczna moc czterech elementów
stworzyła dziś w nim nowy obraz
zaglądam
stoi tam ktoś kogo znam z widzenia
i kto nie jestem pewien czy istnieje

Herbata wiosną

wiosna rozchodzi się po kościach
na parapecie rozsiadło się słońce
herbata z wolna nasiąka charakterem
siadasz na łóżku
podnosisz filiżankę do ust
opuszczasz
wiosna rozchodzi się po kościach
na półkach bez zmian
przedmioty milczą

Mrówkowiec

w całkiem przypadkowej klatce
o dowolnej porannej godzinie
zniebazstępujesz
schodami
z powodu zepsutej
całkiem przypadkowo windy

słońce – przez bladą rękawiczkę szyby

słońce
przez bladą rękawiczkę szyby
mąci spokojną taflę twego ciała

dłonią
zatrzymam jego słodki dotyk
na twej łopatce proszę lepiej wstawaj

dzień nowy nowym przywitajmy tańcem