O wektorach

Po wielogodzinnej uczcie intelektualnej, w której ze zdumieniem słuchałem między innymi tego, jak młodsi ode mnie o ćwierć wieku informatycy rozmawiają o Dantem i jego „Boskiej komedii”, kilku najbardziej wytrwałych wyszło na poranny tramwaj i pokłócili się. Jeden z nich, Kamil, pisze do mnie: „Oni pojechali tramwajem w zły zwrot!!!”.

Komunikat wprawił mnie w chwilowe zdumienie, ale za moment nastąpił podziw i intelektualny zachwyt. No tak. Tramwaj linii 52, bez względu na to, czy jedzie na Osiedle Piastów, czy na Czerwone Maki, kierunek ma jeden. Jak wektor. Natomiast zwroty są zupełnie różne.

To był przykład tego rodzaju języka, jakiego informatycy używają bez przerwy. Oni są do bólu precyzyjni. Potocznie może się mówi, że tramwaj jedzie w kierunku takim czy innym. Ale tramwaj po obu stronach ulicy, na obu przystankach, jedzie w tym samym kierunku. Najwyżej zwrot dany skład ma inny. Elementarne pojęcia z dziedziny matematyki i fizyki.

Nie masz pojęcia, o co chodzi? Nie próbuj nawet iść i uczyć angielskiego młodych inżynierów. Polegniesz. Pozostań na planecie Dantego, chociaż ona tym informatykom też nie jest obca…

O wymowie SQL

Do wpisu o wymowie informatyków dodałem parę uwag o wymowie SQL. Prawdę mówiąc dziwię się, że dotąd nie ująłem wymowy tego skrótu na liście problematycznych w wymowie wyrazów, często rozmawiamy o tym ze studentami dyskutując o jednej ze stron w podręczniku Beaty Błaszczyk dla informatyków szlifujących swój angielski.

Wymowa SQL to jedna z bardziej kontrowersyjnych rzeczy w środowisku informatycznym. Większość autorytetów językowych każe ten skrót literować [es kju: el], a jednocześnie – zwłaszcza w kontekstach serwerowych i związanych z firmą Microsoft – profesjonaliści nadal mówią sequel [ˈsiː.kwəl]. Warto może wiedzieć, że SQL powstał w latach siedemdziesiątych XX wieku jako SEQUEL (Structured English Query Language), a później – wskutek konfliktu z brytyjską firmą produkującą dla lotnictwa – nazwa została zmieniona. Czyli – formalnie – powinniśmy literować. Ale jeśli chcemy zabłysnąć w środowisku zawodowym jako miłośnicy firmy stojącej za systemem Windows, albo jeśli chcemy podkreślić kontekst serwerowy, a nie programistyczny, to mówimy sequel. Natomiast absolutnie nie należy wymawiać SQL jak school. To ewidentny błąd.

Oprócz listy błędów w wymowie, robionych przez informatyków, na stronie jest także lista mitów dotyczących wymowy oraz lista brzydkich wyrazów. Są też analogiczne listy dla matematyków i inżynierów w ogóle.

egze (o angielskim informatyków)

Do mojej listy wyrazów zakazanych dodałem właśnie nieprawidłową wymowę .exe.

egze
Pliki wykonywalne systemu Windows z rozszerzeniem .exe po polsku zwykliśmy nazywać „egzekami”, albo przynajmniej „eksekami”. Ale po angielsku to tak nie działa. Po angielsku rozszerzenie .exe literujemy [i:, eks, i:], ewentualnie mówimy cały wyraz executable.

Oprócz listy błędów w wymowie, robionych przez informatyków, na stronie jest także lista mitów dotyczących wymowy oraz lista brzydkich wyrazów. Są też analogiczne listy dla matematyków i inżynierów w ogóle.

Technical English 3

Dzięki zaangażowaniu sporej liczby osób w iście ekspresowym tempie udało się doprowadzić do powstania bardzo obszernej, bardzo skomplikowanej, całkowicie nowej bazy słownictwa, wspierającej naukę z podręcznika Technical English 3 wydawnictwa Pearson. Baza jest dwujęzyczna, polsko – angielska, z definicjami w języku angielskim. Hasła uporządkowane są zgodnie z chronologią ich pojawiania się w kolejnych rozdziałach podręcznika Technical English 3.

Na „liście płac” znaleźli się studenci informatyki stosowanej Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej: Darek Kowalczyk, Szymon Konieczny, Arek Kukuła, Michał Pytlik i Jacek Siwek, którzy zajęli się sprawami technicznymi, zarówno edycją bazy danych, jak i obróbką dźwięków, oraz Monika Świkszcz, Radek Urbanik i Patryk Wyczesany, którzy udźwiękowili tę bazę, występując – bardzo profesjonalnie – w roli lektorów. Przy okazji warto może wspomnieć, że kończymy prace nad udźwiękowieniem kursów leksykalnych do podręcznika Technical English 4, dla bardziej zaawansowanych, kursów stworzonych w marcu ubiegłego roku.

Kurs Technical English 3 jest obecnie dostępny jako:

Seniors

Nasza wydziałowa stocznia zaczyna właśnie wodować kolejne statki, zaczynają się obrony prac inżynierskich studentów czwartego roku informatyki. Na bardzo szerokie wody wypłyną wkrótce jednostki naprawdę innowacyjne, wybitne, z których nasz politechniczny przemysł stoczniowy może być dumny. Jako anglista, z którym mieli lektorat, nie mam w tym dziele swojego wielkiego udziału, a jednak gotów jestem udzielić osobistej gwarancji na szczelność kadłuba każdego wypuszczanego w morza i oceany tegorocznego inżyniera.

Gdy kończyłem zajęcia z nimi na drugim roku, biurowca ze zdjęcia powyżej jeszcze nie było, wylewano dopiero pod niego fundamenty, co mogliśmy obserwować z wysokości naszego szóstego piętra. Serce mi pękało jak podczas rozstania z obecnymi sophomores, bo seniors byli pierwszym rokiem studentów, który – co teraz już stało się normą – podjął wyzwanie, by nauczyć mnie jak najwięcej i poszerzyć nieco moje ciasne horyzonty. Nie żeby starsi studenci niczego mnie nie nauczyli, ale od seniors nie trzeba tego było wyciągać na siłę, a niektórzy z nich czerpali wyraźną satysfakcję z łatania dziur mojej ignorancji albo wyprowadzania mnie z błędu.

Niektórym z nich zawdzięczam niezapomniane emocje, wzruszenia, doznania estetyczne. Z niektórymi zdarzyło mi się konstruktywnie i merytorycznie poróżnić, wiążę z nimi w pamięci przykłady zaufania i inspiracji. Studenci tacy, jak oni, przekonują mnie o tym, że praca wykładowcy akademickiego to wymarzone zajęcie, mistyczne obcowanie z ludźmi, którzy chcą się rozwijać i ciągną ciebie za sobą w ten ekscytujący skok na bungee, jakim jest stały rozwój, poszukiwanie nowych rozwiązań, rysowanie nowych schematów blokowych i debuggowanie zakamarków naszego umysłu.

Butelkę szampana rozbijam w burtę każdego okrętu, który wypłynie w najbliższych tygodniach w świat. Po pokładach części z nich powalczę z chorobą morską i innymi moimi słabościami na studiach drugiego stopnia (już się nie mogę doczekać, ci to dopiero znają mój „mały” język), ale wszystkim, bez względu na to, jakie mają plany po obronie, życzę, by nigdy nie dotarli do przystani, w której utkną na zawsze i pokryją się wodorostami. Już przerośliście mnie tak, jak budynek Podium przerósł nasze szóste piętro, rośnijcie dalej i pamiętajcie, że sky is the limit. Albo i nie jest.

Atak pingwina

Miło mi bardzo, że nawet teraz, w dobie napływu na studia gimbazy zachwyconej „magicznymi” urządzeniami Apple, znalazł się ktoś, kto dostrzegł niezaprzeczalne niedopatrzenie i dziurę w zrobionych przez nas dotąd bazach słownictwa (nie tylko przecież komputerowego) i postanowił zostawić po swoich studiach na informatyce stosowanej na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej niezatarty ślad w postaci bazy słownictwa związanego z Linuksem, dostępnej w postaci kursu na Anki, Memrise i na Supermemo.

Kamil Rusin zebrał blisko 300 pojęć niezbędnych dla kogoś, kto nie chce uchodzić za linuksowego analfabetę, w kompendium ćwiczeń leksykalnych na wspomniane powyżej platformy. Definicje zostały w dużym stopniu oparte o mana – Linux manual pages, ale tam, gdzie to niezbędne, zostały doprecyzowane. Jestem bardzo dumny z Kamila i będę cierpiał z powodu rozłąki z nim tak samo, jak z powodu rozłąki z każdym studentem obecnego drugiego roku pierwszego stopnia (kończą lektorat).

Ta nowatorska, angielsko – angielska baza słownictwa związanego z moim ukochanym systemem operacyjnym, jest obecnie dostępna jako:

Graduates

Na drugim stopniu studiów informatycznych część studentów zna mnie z pierwszego stopnia, a część to studenci z Wydziału Inżynierii Elektrycznej i Komputerowej, z Akademii Górniczo – Hutniczej albo z innych uczelni, którzy postanowili – z różnych względów – zdobyć dyplom magistra inżyniera na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej.

Doszedłem ostatnio do wniosku, że ci, którzy na studiach magisterskich spotykają się ze mną po raz drugi, znają nie tylko angielski, ale jeszcze jeden język obcy. Oni potrafią mówić po „małemu” i rozumieją, co Mały mówi. Kiedy coś mówię, oni rozumieją bez problemu. Ci z AGH, z Elektrycznego i po innych studiach inżynierskich, rozumieją opacznie albo wcale nie rozumieją.

Bywa, że ci znający mój „mały” język wykorzystują swoją przewagę okrutnie. Pod koniec semestru przyszedł do mnie niedawno jeden z tych nie znających mojej mowy studentów, bo „moje” ziomki, ci mający ze mną ten wspólny język, a przynajmniej rozumiejący, co mówię, wkręcili go tak okrutnie, że przeraził się, jakby był na pierwszym roku.

Okazuje się zatem, że z moimi studentami uczymy się dwóch języków obcych. Odkrywamy – w coraz większym stopniu razem – meandry języka angielskiego, ale przy okazji uczymy się też… najmniejszego języka świata. Nie żeby był z tego jakiś większy pożytek.

Wśród tegorocznych wkrótce magistrów inżynierów mój „mały” język najlepiej opanowali chyba Heniek, Maciej, Marcin, Michał i Paweł. Gratuluję i życzę równie wielkich sukcesów w poważniejszych dyscyplinach…

W Maku

Student młodszego roku chwali mi się, że jest przy kasie, bo pracował w Maku. Przyzwyczajony, że oni (informatycy) często już bardzo wcześnie znajdują dobrze płatną pracę w swoim zawodzie, zaczynam się zastanawiać, czy użył prawidłowej nazwy.

W chwili, gdy go prostuję i mówię mu, że chyba pracował w Apple, nie w Maku, zdaję sobie sprawę z tego, że miał na myśli McDonald’s. Ale już nie gryzę się w język, tylko dodaję, że pracy w Apple to w sumie mu nie życzę. To chyba nie jest szczyt marzeń i możliwości dla kogoś, kto studiuje informatykę.

Sophomores

W dniu, w którym Jakub ubrał się w swój strój galowy z okazji naszych ostatnich zajęć, nie wypada mi nie napisać o studentach trzeciego semestru informatyki stosowanej pierwszego stopnia. Spotkamy się jeszcze wprawdzie na egzaminie i przy odbiorze certyfikatów językowych, ale już nigdy nie wyciągnę kolorowych karteczek z zapisanymi na nich słówkami, jakich się nauczyłem w ostatnim tygodniu czytając książki, prasę, czy oglądając seriale i filmy na Netflixie, by przekonać się, że oni je wszystkie znają i potrafią po angielsku wyjaśnić ich znaczenie, podać mnóstwo synonimów i bywa, że powiedzieć coś zabawnego albo pouczającego o ich pochodzeniu.

Przyjrzałem się niedawno egzaminowi, jaki niespełna dekadę temu pisali studenci pierwszego stopnia na zakończenie lektoratu. Wśród nich było takie zadanie rozumienia tekstu słuchanego, w którym należało do nazw pomieszczeń w rodzinnym pensjonacie dopasować kolory, na które John i Mary, właściciele pensjonatu, mają je zamiar pomalować. Rozmowa między Johnem i Mary wyglądała mniej więcej tak:

-John, może pomalujemy naszą kuchnię na żółto?
-Tak, żółty to mój ulubiony kolor. Żółta kuchnia będzie jasna i radosna. Pomalujmy kuchnię na żółto.
-A jadalnię? Czy jadalnię pomalujemy na żółto?
-Nie, jadalnia powinna być zielona. Co sądzisz o zielonej jadalni? Czy zielona jadalnia będzie podobać się gościom?
-Tak, w zielonej jadalni nasi goście będą ze smakiem spożywać śniadania, obiady i kolacje, patrząc na zielone ściany.

Nie będę cytował innych części egzaminu sprzed lat, nie będę też pokazywał wszystkich zadań z egzaminu z tego roku, ale z tych naszych kolorowych karteczek, które zbierałem przez miniony rok, i z których studenci pierwszego roku zbudują najprawdopodobniej pomnik swoim starszym kolegom, zrobiłem im takie oto zadanie na 20 punktów do części Use of English. Choć to inne części egzaminu, różnica w poziomie jest bardzo wyraźna.

Complete these sentences with appropriate words (one word only). The first letter has been provided.

  1. There are no s_______________ attached in a friends with b______________ relationship.
  2. Aunt I________________ has not visited Emma this week and she is beginning to think she might be pregnant.
  3. Can you do me a s_______________, please? I don’t think I can manage without your help.
  4. Peter wanted to surprise his parents at the table by telling them about a good mark at school, but his brother totally stole his t________________ with the news of his engagement.
  5. After his wife’s death he really fell of the w_________________ and started drinking heavily.
  6. You have been cruising for b__________________ and I think you’d better stay out of trouble.
  7. I think the offer is no longer on the t_______________, the ship has very much s_______________.
  8. The boss decided to cut John some s_______________ at work, because he knew his child was seriously ill.
  9. She has her s_____________ legs, stage fright is no problem for her.
  10. No need to discuss those old time quarrels, it’s water under the b_______________ now.
  11. The agreement needs to be signed, can you give me your John H______________ here at the bottom of the page?
  12. He couldn’t understand the joke for a long time, but now the penny has finally d________________ for him.
  13. He left her in the l_______________ by abandoning her and not helping when she needed it most.
  14. I only got away by the skin of my t_______________, they almost caught me.
  15. There is not even an i_______________ of doubt in my predictions. I’m pretty sure of them.
  16. If you want to phone someone but you are out of balance, you can always make a c_______________ call.
  17. I’ve been really on the f______________ about it, I cannot make up my mind.
  18. It’s not a permanent fix, it’s just a k_______________ solution.

Jutro jeszcze zajęcia w trzech pozostałych grupach trzeciego semestru. Bardzo dużo Wam zawdzięczam. Nauczyłem się dzięki Wam chyba więcej angielskiego, niż przez całe studia filologiczne, w dodatku na nowo zaczęło mi to sprawiać niesamowitą radość. Nieco pocieszające, że Michał przyznał dzisiaj, że podczas nagrywania haseł do naszej bazy i kursu słownictwa z podręcznika Technical English 4 też się trochę nauczył.

Ostatnie zajęcia, a potem nie wiem sam. Rozpacz i tęsknota. Na szczęście te nasze kolorowe karteczki zaczęły odrobinę inspirować ziomków z pierwszego roku i zaczęli przynosić swoje odkrycia. Póki co, są takie trochę na siłę, nie zawsze życiowe, nie zawsze do końca trafne, ale jest jakaś nadzieja, że spróbują mi zapełnić chociaż odrobinę tej pustki, jaka mi po Was pozostanie.

Freshmen

Na pierwszym roku informatyki stosowanej mam w tym roku jakichś wyjątkowych studentów. Po raz pierwszy – odkąd uczymy się ze skryptu ze słownictwem matematycznym – wszyscy studenci pamiętają podstawówkowe działania w słupku i potrafią o nich mówić po polsku i po angielsku, nie trzeba im tłumaczyć, jak się dzieli bez użycia kalkulatora. Po raz pierwszy rozumieją też pełną skrótów myślowych krzyżówkę na końcu trzeciego rozdziału.

Poza tym, po raz pierwszy w grupie studentów mniej zaawansowanych jestem w stanie postawić poprzeczkę tak wysoko, że właściwie każdy, kto chce zaliczyć semestr, musi płynnie mówić po angielsku. Pod poprzeczką jest kilka osób, reszta bez problemu mogłaby na starszych latach chodzić do grup bardziej zaawansowanych.

Ale jest coś jeszcze. I to jest naprawdę inspirujące. Niektórzy z nich naprawdę wzbudzają szczery zachwyt kolegów ze starszych lat, gdy chodzi o tak zwane „powołanie”. Podobno to „programiści z prawdziwego zdarzenia”.

Dla mnie było także szczególnie wzruszające, gdy po odwołanych wieczornych zajęciach w poniedziałek, w nocy z poniedziałku na wtorek odebrałem od nich kilka snapów pokazujących dziwne, jakby dyskretne i delikatne ujęcia kamienic na Rynku Głównym w Krakowie podczas spontanicznego spotkania mieszkańców miasta po śmierci Prezydenta Adamowicza.

Na dodatek, skurczybyki, są inteligentni i kulturalni. Wczoraj jeden z nich spytał, czy mogą – po zjedzeniu jabłek – wyrzucić ogryzki do kosza. Zapamiętał, że mamy zajęcia w sali, która jest salą instytutową i jesteśmy tam tylko dzięki gościnności instytutu, a w dodatku do sali tej sprzątaczka wchodzi przed naszymi zajęciami, więc powinniśmy zostawiać tę salę w stanie naprawdę idealnym. Zażartowałem, żeby się nie martwił, że w końcu za coś mi na tej uczelni płacą, więc wyrzucę po zajęciach śmieci.

Wieczorem pakuję się i patrzę, a kosz na śmieci jest opróżniony i ktoś wymienił w nim worek na świeży, dostarczony dawno temu przez sprzątaczkę, która już dwie godziny temu poszła do domu. Nie mam najmniejszego pojęcia, kto z nich to zrobił, nikogo o to nie prosiłem, nikogo – tym bardziej – nie musiałem dopilnować, by to zrobił.

Kiedy idę do pokoju lektorskiego i słucham, jak niektóre z koleżanek narzekają, że mają studentów słabych, niekulturalnych, bez ogłady, mało błyskotliwych, myślę sobie, jakim jestem szczęśliwym człowiekiem, że mam zajęcia ze studentami z Instytutu M-7. Z każdym rokiem coraz bardziej mnie inspirują, coraz więcej się od nich uczę, coraz bardziej szanuję, podziwiam, i nie mogę się nadziwić, że tyle mnie szczęścia w życiu spotkało i mogę z nimi pracować…