Jak chwali się Skype na swojej stronie, użytkownicy telefonów z Androidem wyposażonych w dwie kamery mają teraz możliwość prowadzenia mobilnych rozmów wideo. Z jednej strony to dobry sygnał, bo po przejęciu Skype’a przez Microsoft niektórzy złowieszczo wróżyli koniec prac nad rozwojem aplikacji pod platformy inne niż Windows, ale z drugiej – potworna wpadka.
Cóż z tego bowiem, że w przeciwieństwie do użytkowników smartfonów z Windowsem, dla których dotąd nie ma oficjalnego mobilnego Skype’a, społeczność Androida dostała śliczny świeży interfejs, skoro – wnioskując z głosów na forach społeczności – prawie wszyscy są niezadowoleni, a program nie nadaje się do użytku na wielu popularnych modelach? Nie chodzi już nawet o to, że funkcjonalność rozmów wideo jest ograniczona do kilku dosłownie telefonów, ale o fakt, że większości użytkowników nie działają mikrofony, co całkowicie uniemożliwia wykonywanie rozmów.
Z innych niedociągnięć, w bogatym nowym interfejsie zniknęła możliwość dostosowywania powiadomień dźwiękowych, a sygnał połączenia jest stanowczo za cichy. W trakcie połączenia nie działa ikona głośnika, a po wyłączeniu programu dane logowania trzeba wprowadzać na nowo i nie ma sposobu na ich zapamiętanie. Nie wszystkim też podoba się nowy interfejs, ale to już kwestia gustu.
Dopóki wersja 2.0.0.47, dostępna obecnie w markecie, nie zostanie poprawiona, jest tylko jedno wyjście. Należy odinstalować nowy Skype, a następnie pobrać z internetu archiwalną wersję, zapisać ją na karcie lub w pamięci telefonu, i stamtąd zainstalować. Trzeba przy tym pamiętać, by w ustawieniach (Ustawienia > Aplikacje > Nieznane źródła) zaznaczyć opcję zezwalającą na instalowanie aplikacji niepochodzących z usługi Android Market, a także by wyłączyć automatyczną aktualizację aplikacji do czasu rozwiązania problemu.
Ostatnią wersję poprzedniego Skype’a, 1.0.0.984, można pobrać na przykład stąd. Rozmówcy wprawdzie nie będziemy mogli zobaczyć, ale przynajmniej będziemy się wzajemnie słyszeć.
Tag: komputer
Prototyp na sprzedaż
Nowoczesny Budapeszt
Nieobliczalni
Mam prawo pobrać ze służbowego serwera produkt w postaci systemu operacyjnego, którego reklamę zamieszczam poniżej. Nie pobiorę i nie skorzystam, nawet z ciekawości.
Litość mnie bierze, gdy zdezorientowani uczniowie pytają w mailach, jak otworzyć pdf-a czy djvu, popularne formaty dokumentów, z którymi moje Ubuntu radzi sobie bez problemu przy pomocy tej samej przeglądarki, której używa do eksploracji katalogów. Dziwię im się, że cierpliwie godzą się na ciągłe awarie czy utratę danych, chociaż rozumiem też niektóre argumenty, które skłaniają ich do wyboru systemu Windows.
Ale gdy patrzę na poniższą reklamę, ręce mi opadają. Jak to możliwe, że kolosalna firma zatrudniająca rzesze ludzi i za ciężkie pieniądze sprzedająca swój system operacyjny i inne oprogramowanie, którego odpowiedniki o otwartym kodzie dostępne są publicznie za darmo, wypuszcza flagowy produkt, zleca – zapewne za równie duże sumy – wielką kampanię reklamową, a na jednym ze sztandarowych wizerunków tej kampanii umieszcza slogan z poważnym błędem językowym?
Czy patrząc na coś takiego można jeszcze mieć ochotę kupić pakiet biurowy tej firmy, oferujący narzędzia językowe?
Dla niezorientowanych: less używamy z rzeczownikami niepoliczalnymi. Z policzalnymi – fewer.
Błogo i historycznie
Jestem w błogim nastroju po przeczytaniu dzisiaj instrukcji instalacji pewnego programu dydaktycznego:
Uwaga! Program […] wymaga dużej ilości pamięci. Jeżeli Twój komputer ma co najmniej 1MB RAM, możesz załadować system DOS w górne obszary pamięci i w ten sposób zwolnić więcej pamięci konwencjonalnej dla programu.
W tym celu w pliku „config.sys” musisz umieścić następujące dwa wiersze:device=c:\dos\himem.sys
dos=high,umbDodatkową oszczędność pamięci uzyskasz instalując wszystkie drivery (np. driver myszki) także w górnych obszarach pamięci. Aby je tam umieścić, zastąp w pliku „config.sys” zlecenia:
device=….
zleceniami:
devicehigh=…Driver’y instalowane w pliku „autoexec.bat” instaluj przy pomocy zlecenia
loadhigh …np. loadhigh c:\dos\gmouse.com
Po uruchomieniu programu instalacyjnego na monitorze wyświetliło mi się dramatyczne pytanie:
Instalacja programu na twardym dysku wymaga min. 3,2 MB. Czy na Twoim dysku jest tyle wolnej przestrzeni?
Chociaż jeszcze wczoraj wydawało mi się, że muszę unowocześniać mój sprzęt i zainwestować w coś nowego, dziś odetchnąłem z ulgą. Zaoszczędzę, odłożę sobie parę złotych, może nawet pojadę na wczasy… Jak tu mieć zły humor po zainstalowaniu tego rewelacyjnego programu sprzed kilkunastu lat?