Kanibalizm w Małopolsce

Media ekscytują się ujęciem Kajetana Poznańskiego, kulturalnego i inteligentnego bibliotekarza z… Warszawy, którego policja wytropiła na Malcie, i to bynajmniej nie tej w Poznaniu. Kajetan Poznański zamordował swoją znajomą, a przy okazji spekulowania na temat motywu zbrodni dość dużo się ostatnio trąbiło o jego obsesji na punkcie jedzenia ludzkiego mięsa.
Tymczasem wystarczyło mi pójść do jednego z pobliskich sklepów, w którym nawiasem mówiąc dość często robię zakupy, i w którym pracuje kuzynka mojej sąsiadki, by ciarki przeszły mi po plecach. Wygląda na to, że koneserzy ludzkiego mięsa są bliżej nas, niż nam się wydaje.

2016-01-22 18.52.13

Koniec sesji

Koniec sesji zbliża się wielkimi krokami. Mam wrażenie, że przyniesie mi to ulgę. Od kilku dni – niestety – brak mi już cierpliwości, co daje o sobie znać przede wszystkim wtedy, gdy jakiś student czy studentka przyślą mi maila lub SMS-a z pytaniem, kiedy będzie mnie można zastać na Wydziale / Uczelni.
Najbardziej rozbrajający są ci, którzy podczas mojego dyżuru przysyłają mi to pytanie SMS-em, którego ja odczytuję zwykle po powrocie do domu (paradoksalnie, maile i wiadomości przez komunikatory odczytuję zwykle szybciej niż SMS-y, których spora część w ogóle do mnie nie dociera dzięki różnym aplikacjom blokującym marketingowy spam).
No i zacząłem im odpowiadać tym obrazkiem. Wiem, trochę chamsko. Mam wyrzuty sumienia… Z drugiej strony, większość z nich to studenci … informatyki.

Komputery i okna

Z cyklu kawałów z brodą dla komputerowców.

Computers are like air conditioners. They work fine until you start opening windows.

Czyli:

Komputery są jak klimatyzacja. Wszystko działa świetnie, dopóki nie zaczniesz otwierać okien.

Po polsku, dowcip ma zupełnie inny sens, o ile w ogóle ma. Po angielsku „okna” to nazwa powszechnie stosowanego systemu operacyjnego, który wielu informatyków (aczkolwiek wcale nie wszyscy i śmiem twierdzić, że wcale nie większość) uważa za przyczynę wszystkich nieszczęść i całe zło tego świata…

Prawda w cyrku

Bardzo dobrze pamiętam 10 kwietnia 2010 roku. Nie tak bardzo, jak 11 września 2001, ale jednak. To był pierwszy od kilku tygodni wolny weekend, miałem ciężki tydzień, więc długo spałem i zupełnie nie wiedziałem, o co chodzi Janinie, gdy przywitała mnie koło jedenastej słowami „A tu takie wiadomości…”.
Pamiętam, że kilka sekund po tym, jak dotarło do mnie, co się stało, zanim jeszcze zacząłem się zastanawiać, kto zginął w prezydenckim samolocie, było dla mnie oczywiste, jakie były przyczyny tragedii i to, że był to wypadek. Potworny, ale w gruncie rzeczy głupi wypadek. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że polskie instytucje państwowe będą latami prowadziły grę polityczną przerzucając się winą za tę tragedię, puknąłbym się w czoło, a pewnie i zaklął, że ktoś tak paskudnie żartuje.
Potem przez wiele godzin pojawiały się różne wersje list pasażerów, a moją uwagę skupiało głównie to, czy lista jest już ostateczna, czy nadal się coś na niej zmienia, bo na liście wiele było nazwisk osób, które ceniłem, które szanowałem, których kariery, wzloty i upadki śledziłem z zainteresowaniem. Kilka z tych osób miałem okazję osobiście poznać, jedną spotykałem dość często, choć oczywiście o jakiejś znajomości nie sposób mówić.
Od samego początku wydawało mi się oczywiste, że w tym wypadku lotniczym w jednej chwili zginęły razem osoby, które dotąd spierały się na mównicy sejmowej i w mediach i których poza tym nieszczęśliwym lotem niewiele czasami łączyło. Dyskusja o odpowiedzialności za katastrofę wydawała mi się od początku absurdem, bo pod Smoleńskiem zginęła niejedna osoba, której można by przykleić łatkę sprawcy tego wypadku w równym, albo i większym stopniu, niż innym osobom, które pozostały w kraju i przeżyły. Szczątki ofiar i sprawców zmieszały się ze sobą w tym przeklętym miejscu, a historyczne znaczenie tego momentu sprawiło, że łotrzy stali się nagle bohaterami, a bohaterowie łotrami. Upadające autorytety stały się w jednej minucie postaciami historycznymi, postacie karykaturalne i wykpiwane zmieniły się w posągi z mosiądzu. Zaczęliśmy się modlić w intencji zdeklarowanych ateistów albo czcić bez opamiętania osoby, które były niezwykle skromne. Krzywe zwierciadło historii wypaczyło wszystko.
10 kwietnia 2010 byłem niezwykle optymistycznie nastawiony co do tego, jaką lekcję Polska wyciągnie z tej tragedii, w przeciwieństwie do Jacka, którego już z nami nie ma. On mniej się ode mnie pomylił. Dopiero przy pogrzebie Lecha Kaczyńskiego zacząłem czuć, że żegnamy się ze zdrowym rozsądkiem. A gdy jakiś czas później, zniesmaczony przeciągającym się wykorzystywaniem tragedii do celów politycznych dałem temu wyraz, zebrałem cięgi od urażonego czytelnika.
Nie miałem pojęcia, że przez te niespełna sześć lat tak często pisałem o Smoleńsku. W rzeczywistości ten temat wcale nie jest dla mnie tak istotny i wydaje mi się, że liczba moich wpisów na ten temat pokazuje tylko, że partii o pięknej nazwie nawet mnie udało się wkręcić w tę bezcelową dyskusję nad trumnami. Dyskusję, której kolejną odsłonę mamy znowu przed sobą. Minister Obrony Narodowej uroczyście wznowił dzisiaj grzebanie w sprawie sprzed lat i będziemy na nowo „dochodzić prawdy” i „przywracać honor i godność” „poległym” w Smoleńsku, których „państwo polskie zdradziło i zostawiło o świcie”. Komisja powołana przez ministra Macierewicza będzie na nowo badać przyczyny katastrofy smoleńskiej. Prawdziwy cyrk nad trumnami. Rację ma chyba Lech Wałęsa. Eksperci Macierewicza powinni się raczej zająć badaniem tajemnic bitwy pod Grunwaldem – tam jest dopiero dużo niewyjaśnionych spraw…
A prawda, którą ustali komisja? Cóż, będzie w równym stopniu prawdziwa, co aroganckie stwierdzenie Macierewicza, że katastrofa smoleńska była „największą tragedią w dziejach lotnictwa światowego”.

English Quiz

Większość moich studentów, którzy decydują się na tworzenie jakichś komputerowych pomocy dydaktycznych do nauki języka angielskiego, robi bazy słownictwa do Supermemo albo strony internetowe. Niewielu decyduje się na napisanie własnego programu, chociaż zdarzyło mi się już przyjąć i zaakceptować programy napisane na Androida, Windowsa i działające niezależnie od platformy (np. w Javie). Ci, którzy tworzą coś własnego, rzadko kiedy dochodzą ze swoim projektem do etapu, który można by uznać za zakończony, chociaż w Google Play i Sklepie Windows Phone jest parę projektów, które powstały wskutek inspiracji lektoratowej podczas studiów na Wydziale Mechanicznym Politechniki Krakowskiej. W związku z tym aplikacje te rzadko udostępniam.
Program, którego autorem jest Oskar Strzelecki, to stworzony w C# prosty interfejs do ćwiczenia leksyki (i nie tylko) w oparciu o ćwiczenia w dopasowywaniu oraz pytania prawda/fałsz. Program zawiera autorską bazę pytań (nie bezbłędną, więc choćby z tego powodu można uznać, że to taka wersja „alfa”) z zakresu informatyki i matematyki. Surowość interfejsu dla jednego będzie wadą, dla drugiego zaletą – zwłaszcza, że jest to w oczywisty sposób związane z prostą, intuicyjną obsługą programu.

Dodatkową zaletą programu jest fakt, że potencjalny użytkownik może przy jego pomocy tworzyć / edytować własną bazę pytań na dowolny temat.

Matematyka po angielsku

Pracując z podręcznikiem „English for Mathematics” wydanym przez Akademię Górniczo – Hutniczą w Krakowie nie raz i nie dwa ze zdumieniem odnotowałem, że wśród studentów zdarzają się sporadycznie tacy, którzy z większym zapałem mówią po angielsku o tym, dlaczego podzbiór liczb wymiernych może być ograniczony z dołu lub z góry liczbą niewymierną, albo jakie są konsekwencje tego, że liczba π jest liczbą przestępną, niż o pogodzie, podróżach albo gotowaniu. Autorki (Agnieszka Krukiewicz – Gacek i Agnieszka Trzaska) odwaliły kawał porządnej roboty i chociaż nie obyło się bez drobnych wpadek i błędów, czy to z ich strony, czy to na etapie składu i druku, wyłapywanie tych pomyłek przez studentów dostarcza im i lektorowi satysfakcji intelektualnej niespotykanej przy nauce języka ogólnego.
Jeszcze więcej frajdy sprawia praca ze skryptem, którego autorką jest moja koleżanka, Agnieszka Łyczko, i który został wydany w 2015 roku przez Studium Praktycznej Nauki Języków Obcych Politechniki Krakowskiej. Najlepszą rekomendacją dla tego skryptu jest moim zdaniem to, że pomagający przy jego pisaniu matematycy mówili, że sami się z niego dowiedzieli tego i owego… Do podręcznika dołączona jest płyta z nagraniami, a teksty wykorzystane w zadaniach sprawdzających rozumienie tekstu czytanego, są naprawdę wciągające i pełne matematycznej pasji.


Zainspirowani pracą ze słownictwem matematycznym na lektoracie języka angielskiego, studenci informatyki Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej Sławomir Polak i Andrzej Zeżuła stworzyli ciekawą pomoc dydaktyczną wspierającą opanowanie matematycznej terminologii w języku angielskim. Jest to dwujęzyczna, polsko – angielska baza pojęć matematycznych do programu Supermemo UX. By z niej korzystać, należy ściągnąć i zainstalować darmowy program Supermemo UX, a następnie otworzyć w nim stworzoną przez nich bazę (pobrane archiwum należy rozpakować do jednego folderu, a następnie otworzyć plik course.smpak w Supermemo UX).
Baza to już nie tylko surowy leksykon polsko – angielski, hasła w przeważającej większości zostały wzbogacone o kontekst. W niektórych przypadkach są to ilustracje, w innych definicje, a czasami zdania, które należy uzupełnić tłumaczonym z języka polskiego słowem lub wyrażeniem.
Cudownie, że baza jest nadal rozwijana i doskonalona. W tym semestrze znaczący wkład w poprawienie tej bazy wnieśli studenci II roku studiów I stopnia, Michał Piątek i Maciej Rusek.




Stworzyliśmy również mechanizm pozwalający użytkownikom na zgłaszanie błędów merytorycznych w bazie i będziemy ją stale udoskonalać i korygować.
Przy okazji warto wspomnieć, że studenci Wydziału Mechanicznego stworzyli już więcej podobnych baz Supermemo i że będą je nadal rozwijać.

Mleko, jajka, programista

Z serii kawałów z brodą dla informatyków:

A programmer is going to the grocery store and his wife tells him, „Buy a gallon of milk, and if there are eggs, buy a dozen.” So the programmer goes, buys everything, and drives back to his house. Upon arrival, his wife angrily asks him, „Why did you get 13 gallons of milk?” The programmer says, „There were eggs!”

Czyli:

Idzie programista do sklepu i żona mówi mu: „Kup karton mleka, a jak będą jajka, to kup dziesięć.” Programista wraca do domu z zakupami, a żona – zaglądając do siatki – zwraca się do niego z pretensjami: „Czemu kupiłeś jedenaście kartonów mleka?”. No to programista odpowiada: „Bo były jajka!”.

Bardzo lubię studentów informatyki. Ale trzeba naprawdę uważać, co człowiek do nich mówi…

Wyznawcy

Nie wziąłem wolnego z pracy, by przyjąć księdza po kolędzie. Okazuje się, że nie obędzie się bez konsekwencji, o czym informuje mnie Twitter w powiadomieniach.

To, co mnie dodatkowo bawi w tej sytuacji, to fakt, że „obserwujący” po angielsku to „followers”, a „followers” po polsku, w pozatwitterowym kontekście, to „wyznawcy”.
Bóg został moim wyznawcą?

Język europosła

Wbrew pozorom, to nie będzie wpis o tematyce politycznej, ale o językach obcych i o tym, dlaczego warto ich się uczyć.
Kilkakrotnie słyszałem i czytałem dzisiaj słowa oburzonych przedstawicieli obozu rządzącego, protestujących przeciwko podjęciu przez Komisję Europejską procedury monitorowania praworządności wobec Polski. Zaniepokoiła mnie powtarzająca się ciągle przedziwna fraza, której przykład podaję poniżej w postaci dosłownego cytatu słów europosła Ryszarda Legutki:

Sugeruje się „systematyczne zagrożenia dla praworządności” w Polsce. Przepraszam bardzo, jakie systematyczne zagrożenie dla praworządności w Polsce?

Przez ćwierć, góra pół sekundy, byłem za sprawą słowa „systematyczne” gotów przyznać ułameczek racji panu europosłowi. W mojej pokrętnej głowie zrodziło się jednak dziwne przeczucie. Sięgnąłem do źródła i obawiam się, że miałem – z czego chyba jednak się nie cieszę – rację.

Jak widać na powyższym schemacie, udostępnionym przez Fransa Timmermansa na jego TT, nie ma mowy o żadnym „systematycznym zagrożeniu”, tylko o „zagrożeniu systemowym”.

SYSTEMIC – sɪˈstɛmɪk; affecting an entire system; adj systemowy

SYSTEMATIC – ˌsɪstəˈmætɪk; done using a fixed and organized plan; adj systematyczny

Nie poczułem szczególnej dumy i radości z tego, że moja intuicja nie zwiodła mnie na manowce, bo trudno się cieszyć, że politycy komentują coś, czego nie rozumieją. Ale cóż, wczoraj niejeden przedstawiciel władzy komentował decyzję Trybunału Konstytucyjnego, której w ogóle nie przeczytał, chociaż była po polsku…