Stojąc w zadumie nad kwiatami i zniczami przed Konsulatem Generalnym Republiki Francuskiej w Krakowie nie sposób oprzeć się uczuciu smutku. Smutku spowodowanego nie tylko śmiercią tylu niewinnych, przypadkowych ofiar w zamachach terrorystycznych w Paryżu w piątek, ale – może nawet bardziej – smutku wynikającego z poczucia bezradności wobec nierozumnych reakcji, nienawiści i ksenofobii, które – teraz już ze zwielokrotnioną siłą – dają o sobie znać. A to dopiero początek.
Broniąc rzekomo naszej kultury i cywilizacji przed islamizacją i terroryzmem, kolejni – mający mniej lub bardziej szczere intencje – maluczcy i możni tego świata, zgodnym chórem prawią coraz większe głupoty.
Oto na ulicach Limanowej, na domach tamtejszych Romów, pojawiły się nacjonalistyczne symbole i wyartykułowane dosłownie groźby zapowiadające ich zagładę. Internauci na portalach społecznościowych i forach internetowych wychwalają wygonienie ich z Polski do kraju, w którym obowiązuje ich religia i ich zwyczaje. W innych, nie zawsze odległych zakątkach internetu, Polacy wiwatują na cześć oprawców, którzy skatowali pochodzącego z Syrii lekarza pracującego w Poznaniu. Zachęcają do tego, by inni poszli ich śladami i pozbyli się obcych. Wydaje się, że zanim jeszcze mroczna przepowiednia Leszka Balcerowicza zdążyła się na dobre rozejść po sieci, już się sprawdziła. Tragedia w Paryżu – dzieło terrorystów, jest w Polsce wykorzystywana przeciw uchodźcom – ofiarom terroryzmu. Ba, jest wykorzystywana przeciwko wszelkim obcym, także tym, którzy są w Polsce od dawna i zapuścili korzenie głęboko w polską ziemię.
Złudna wiara w to, że wszystkiemu winni są mityczni obcy, na których wystarczy zrzucić winę, niczym na Żydów, którzy mieli podpalić gmach Reichstagu, jest psychologicznie chwytliwa, uspokajająca i ma moc jednoczenia wokół wspólnego celu. Niestety, nie jest lekiem na całe zło, a może nawet przysłania rzeczywiste problemy skupiając się na jednym, wyrwanym z kontekstu aspekcie. Jakże łatwo jest w takiej sytuacji rzucać hasłami o zamknięciu granic, o likwidacji strefy Schengen, o odwołaniu mistrzostw świata w piłce nożnej w 2016 roku albo o deptaniu innych wartości, o które z trudem walczyliśmy od dziesiątków lat, które niełatwo było nakreślić, a co dopiero wcielić w życie, i z których powinniśmy być dumni. Te łatwe, proste i w gruncie rzeczy idiotyczne slogany rzucane są bez chwili refleksji nad tym, że tak naprawdę rezygnując z naszych osiągnięć i naszego sposobu życia ustępujemy terrorystom i dajemy im sobie narzucić ich wizję świata.
Zazwyczaj rezolutny, co przyznaję mimo fundamentalnej między nami różnicy poglądów w wielu sprawach, Krzysztof Bosak apeluje, by Francja, otrząsnąwszy się z żałoby, porzuciła sztandarową laickość i sięgnęła do polskich wzorców kopiując od nas Artykuł 196 Kodeksu Karnego. Jak wprowadzenie artykułu o obrazie uczuć religijnych, o którym wielokrotnie pisałem i który uważam za hańbę polskiego prawodawstwa, miałoby poprawić sytuację we Francji, nie pojmuję. To przecież w zasadzie pierwszy krok do wprowadzenia kalifatu. O to chyba walczą terroryści, czyżby działacz polskiego ruchu narodowego utożsamiał się z ich postulatami?
Brakuje do giga
There is a band called 1023 MB.
You haven’t heard of them because they haven’t made it to a gig yet.
Piąty rok informatyki, grupa 41K7, twierdzi, że to suchar. Ale mi się ten dowcip bardzo podoba.
Jeśli go nie rozumiesz, widocznie nie wiesz, że „gig” to wyraz dwuznaczny. To skrót od „gigabyte”, czyli 1024 megabajty. Ale to także koncert, występ przed publicznością.
Przyjaźni dla środowiska
Dzisiaj na zajęciach z drugim rokiem informatyki słuchaliśmy fragmentu podcastu, z którego można się między innymi dowiedzieć, że pobranie z internetu jednego gigabajta danych wiąże się z zużyciem dwustu litrów wody. Jednym słowem, korzystanie z komputera połączonego z siecią jest bardzo, bardzo nieekologiczne.
Studenci – niezwykle zatroskani, także dzielący się z nami przez hotspota swoim pakietem internetowym Michał – zaczęli podejmować szlachetne rezolucje, by pomóc ratować naszą biedną poczciwą planetę.
Może by tak na przykład, zamiast pobierać piracki film z internetu, jechać na rowerze do znajomych, którzy już ten film mają, i obejrzeć go u nich?
Heniek, jak zawsze najrozsądniejszy, wpada na pomysł genialny i jakże dla wszystkich inspirujący. Zamiast ściągać z sieci filmy pornograficzne, trzeba sobie znaleźć dziewczynę…
Nie będzie niczego
Serdecznie popieram Prawo i Sprawiedliwość oraz ruch Kukiz’15 w zamiarze likwidacji wszystkiego.
Należy zlikwidować nauczanie początkowe dla sześciolatków, by miliony dzieciaków z Wysp, które rozpoczęły naukę w czwartym lub piątym roku życia, sprowadziły do Polski swoich rodziców, zachęcone pokusą dwuletnich wakacji. W ten sposób ściągniemy wreszcie z obczyzny młodych – bardzo młodych – Polaków, których głupi rodzice wyjechali stąd za rządów Premiera Kaczyńskiego. A rodzice, na pocieszenie, dostaną od razu 85 funtów (500 złotych) na kieszonkowe dla każdego dziecka.
Należy zlikwidować gimnazja, bo skoro po latach zmagań z systemem coś wreszcie zafunkcjonowało i tak nam się udało, że inni chcą nas naśladować, to należy to wywrócić do góry nogami, zburzyć, wrócić do rozwiązań sprzed lat i zacząć naprawiać od nowa. Co będziemy marnować czas na tłumaczenie się z sukcesu, skoro można go zaprzepaścić.
System egzaminów zewnętrznych należy zlikwidować, bo pani nauczycielka z Zadupia Dolnego powinna mieć prawo dać piątkę miernemu uczniowi, który jest gorszy pod każdym możliwym względem od przeciętnego trójkowicza z dobrego liceum, skąd z okna poddasza widać Zamek Królewski w Warszawie, a jej ocena ma być brana pod uwagę do średniej przy rekrutacji na studia.
Należy zlikwidować matury zewnętrzne, bo przecież łapówki dla nauczycieli w klasach maturalnych i korepetytorów, którzy są w stanie zagwarantować miejsce na wymarzonym kierunku studiów, są znakomitym sposobem na poradzenie sobie z problemem żądań podwyżek w sektorach oświaty i szkolnictwa wyższego. Nie oszukujmy się: jak arkusze maturalne będą w całości składać się z zadań otwartych, to maturzyści będą się mogli popisać prawdziwą kreatywnością (a może nawet kreacjonizmem?), ale też prace ich będzie można ocenić w zupełnie dowolny sposób i wreszcie nikt się nie będzie mógł od niczego odwoływać. Zostaną tylko korepetycje i łapówki.
Należy porzucić system boloński, bo nasi studenci nie powinni dłużej jeździć na wymiany i staże do CERN-u i do setek europejskich uniwersytetów, tylko powinni mieć więcej czasu na studiowanie historii narodu polskiego tutaj, na polskiej ziemi.
Dzieci, a także dorosłych poczętych z in vitro należy pozabijać, chyba że zdecydują się wyjechać z Polski po wcześniejszym pozbawieniu ich obywatelstwa. Najlepiej, żeby wszyscy wyjechali gdzieś poza Unię Europejską, ponieważ wkrótce granice Polski zostaną rozszerzone na całą Unię, by wszyscy mogli zakosztować tego szczęścia i dobrobytu, jakie Polska jest w stanie zagwarantować swoim obywatelom, gdy zostanie uwolniona spod europejskiego jarzma.
Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku kalendarzowym ruszy demontaż dróg zbudowanych za rządów Platformy Obywatelskiej. Jeden poseł z mojego okręgu mówił nawet podczas kampanii na spotkaniach z wyborcami, że trzeba będzie rządzących rozliczyć z tych wszystkich autostrad, które są do niczego niepotrzebne zwykłemu szaremu człowiekowi, i że te pieniądze, które zmarnowano na ich budowę, należało rozdać rolnikom. U mnie w okolicy jest chodnik. Ludzie chodzą nim do sklepu, a tymczasem chodnik przy tak ruchliwej ulicy, na tak niebezpiecznym zakręcie, nie powinien w ogóle istnieć. Lepiej go rozebrać, to ludzie przestaną chodzić do sklepu, bo się już całkiem będą bać. Dzidek zamknie sklep i już niczego nie będzie. Będzie prawo i sprawiedliwość. Nie będzie niczego.
Cmentarne mrzonki
Podnosząc wczoraj głowę znad szorowanej płyty nagrobnej rozejrzałem się i pomyślałem, że świat byłby naprawdę dużo piękniejszy, gdybyśmy wszyscy dbali o naszych bliskich za życia tak bardzo, jak dbamy o ich groby po śmierci. Niektórzy mogliby chyba tego nadmiaru miłości i czułości nie wytrzymać.
Rysunek z Suchara Codziennego.
Komunizm w podręczniku
Osiem lat temu dyrektor delegatury gdańskiego Kuratorium Oświaty w Słupsku, Lucyna Sroczyńska, rozesłała do szkół na podległym sobie terenie pismo, w którym wyrażała niepokój i zdumienie, iż praktyki związane z Halloween pod płaszczykiem zabawy weszły do szkolnego programu imprez, a mogą one przecież być pierwszym krokiem do inicjacji w świat okultystyczny czy demoniczny. Zdaniem pani Lucyny to anglosaskie święto stoi w sprzeczności z pięknem polskiej i katolickiej tradycji, ma pochodzenie celtyckie, a kapłani celtyccy oddawali cześć „panu zmarłych” i do tego w dzisiejszych czasach nawiązują sataniści, którzy tej właśnie nocy odprawiają swoje czarne msze.
Nie tylko pani dyrektor miała wątpliwości co do propagowania przez anglistów tego jednoznacznie nagannego elementu kultury anglosaskiej, opisywano bowiem w prasie także wątpliwości ekspertów dotyczące proponowanych przez wydawnictwa podręczników do języka angielskiego. Procedurę zatwierdzania ich do użytku szkolnego miały wstrzymywać właśnie treści poświęcone temu strasznemu zwyczajowi.
Ekspertom – moim skromnym zdaniem – zupełnie umknęło coś równie, a może jeszcze bardziej groźnego. W jednym z najpopularniejszych podręczników na polskim rynku poświęcono całe dwie strony na otwarte propagowanie komunizmu. W dużym ćwiczeniu kształcącym umiejętność rozumienia ze słuchu i poszerzającym leksykę zmusza się uczniów do uzupełniania tekstu piosenki „Imagine” Johna Lennona, która całe zło tego świata widzi w religii i we własności prywatnej, a następnie każe się im rozwijać umiejętność rozumienia tekstu czytanego w tekście będącym apoteozą tej piosenki.
Przed nowym rządem i nowym ministrem edukacji olbrzymie wyzwanie. Wychowanie patriotyczne jako oddzielny przedmiot już od przedszkola nie wystarczy, jeśli nauczyciele różnych przedmiotów będą propagować pogańskie zwyczaje albo komunizm. Trzeba będzie zrobić porządek z programami nauczania i podręcznikami wszystkich przedmiotów, w tym także języka angielskiego.
Ale zanim eksperci przeanalizują ponownie wszystkie podręczniki, może powinno się w ogóle przemyśleć celowość uczenia mowy wyspiarzy? Przecież jak uczniowie nauczą się tego okropnego języka, to będą lepiej rozumieć te wszystkie sprośne piosenki, w rytm których tańczą, te pełne wulgaryzmów filmy, łatwiej dostępne będą dla nich herezje tych wszystkich filozofów i naukowców… Jeszcze zaczną czytać Darwina w oryginale albo tego całego Szekspira, a tam to dopiero jest się czym zgorszyć!
Zwycięstwo Platformy
Platformie Obywatelskiej wypada pogratulować prawdziwego sukcesu w tych wyborach. Jedyna partia, która jak dotąd (po 1989 roku) rządziła dwie kadencje, nie zużyła się wskutek tego aż tak, jak się to mówi, rysując wyniki wyborów w czarnych barwach. Na Platformę oddał wszak głos co czwarty wyborca.
Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości wydaje się naturalną w demokracji wymianą kadr i elit. Rozmiar tego zwycięstwa jest na tyle duży, by partia musiała wziąć odpowiedzialność za wszystkie dyrdymały, które wygadywała w kampanii, wszystkie obietnice, jakie złożyła, a jednocześnie by nie zrzucała winy za swoje niepowodzenia i wynaturzenia władzy na poczciwe przystawki, jak to zrobiła w roku 2007, gdy oddawała władzę. Jednocześnie zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego nie jest na tyle przytłaczające, by – nawet przy przychylności „swojego” Prezydenta – mógł z łatwością naszkodzić tak dużo i tak szybko, jak się wielu z nas obawia. Gdy porównamy wyniki wczorajszych wyborów z tymi z 2007 roku, nie da się nie zauważyć, że ówczesny triumf Platformy Obywatelskiej nad ustępującym obozem Prawa i Sprawiedliwości był o kilka punktów procentowych wyższy, niż obecny triumf Prawa i Sprawiedliwości nad Platformą, a i tak nie dało to Platformie władzy absolutnej. Senat, który zostanie zaprzysiężony za kilka tygodni, nie będzie aż tak zdominowany przez senatorów Prezesa Kaczyńskiego, jak dotychczasowy był przez Platformersów. Patrząc na to z tej perspektywy, zwycięstwo PiS-u może się okazać może nie pyrrusowe, ale też nie tak spektakularne.
Odnieśli sukces młodzi ludzie. Niektórzy dokonali wyborów nieszczególnie świadomie, bywa że wbrew swoim prawdziwym poglądom. Trudno im jednak się dziwić albo mieć do nich żal. Jak ktoś, kto nie pamięta lat 2005-2007, albo jego jedynym związanym z polityką wspomnieniem z tamtych czasów jest noszenie szkolnego mundurka, ma mieć trzeźwe spojrzenie na propagandę anty-ustrojową, w której zręcznie przeinacza się fakty albo pokazuje je w krzywym zwierciadle? Ale młodzież odniosła sukces, bo tupnęła nogą na tyle silnie, że na placu zabaw przewróciła się niejedna zabawka.
Ja także odniosłem sukces w tych wyborach. Mój kandydat do Sejmu, Rafał Trzaskowski, otrzymał ponad 47 tys. głosów i został ponownie posłem. Mój senator, Jerzy Fedorowicz, zdobył ponad 72 tys. głosów i będzie zasiadał w Izbie Wyższej. To ludzie otwarci, z dystansem do siebie i szacunkiem dla innych. Oby tego samego nauczyli się ci, którzy przejmują dzisiaj władzę.
W każdym razie: nie jest tak źle, jak obawialiśmy się, że może być.
Zakon Feniksa
Obiecanki, cacanki, a wyborcy radość
Postanowiłem altruistycznie wybudować dziesięć milionów nowych willi dla polskich rodzin, spłacić cały polski dług publiczny, załatać dziurę budżetową i zapewnić wszystkim Polakom darmową edukację (do doktoratu włącznie), kompleksową ochronę zdrowia, w tym sfinansować wszystkie operacje plastyczne każdemu, kto tylko zechce. Zbuduję czterdzieści tysięcy kilometrów nowych autostrad do końca przyszłego roku i będę wypłacał 10.000 euro becikowego na każde pierwsze, a 25.000 euro na każde następne dziecko.
Polska będzie krajem ludzi szczęśliwych i żyjących w dobrobycie. Doprowadzę do tego wszystkiego w bardzo prosty sposób i wymaga to stosunkowo niewielkich nakładów ze strony państwa.
Otóż kilka razy w tygodniu, a bywa że parę razy na dzień, dostaję maila informującego mnie o tym, że setki milionów dolarów, tony złota lub luksusowe nieruchomości w egzotycznych miejscach świata czekają tylko na to, bym je zagarnął ręką. Zwykle polega to na tym, że przed paru laty w jakimś tajemniczym wypadku samochodowym lub tragedii lotniczej zginął gdzieś jakiś zupełnie mi nieznany człowiek noszący przypadkowo moje nazwisko. Wraz z nim zginęła oczywiście cała jego rodzina: żona, dwójka dzieci, a bywa że nawet brat z bratową. Tragicznie zmarły człowiek był naturalnie niezmiernie bogaty i zostawił po sobie olbrzymi spadek, ale – mimo długich poszukiwań – nie udaje się znaleźć żadnego spadkobiercy i w związku z tym cały majątek ma ulec przepadkowi na rzecz skarbu jakiegoś państwa o mało znanej nazwie. Życzliwy urzędnik banku, w którym zmarły pozostawił swoje miliardy, albo adwokat poszukujący spadkobierców, przerażony perspektywą zaprzepaszczenia wyników swojej długiej pracy, odnajduje przez internet mnie i proponuje mi bardzo uczciwy, wyjątkowo korzystny i całkowicie legalny układ. Przygotowane zostaną wszystkie dokumenty, ja odziedziczę przytłaczającą większość majątku, a ten poczciwy urzędnik zadowoli się ochłapami, które inaczej – bez mojej pomocy – utraciłby, bo też by przepadły.
Jako niezwykle szczęśliwy człowiek nigdy nie korzystam z tych ofert i nie odpowiadam na nie, bo przecież pieniądze szczęścia nie dają. Skoro jednak ojczyzna w potrzebie, jest moim patriotycznym obowiązkiem podzielić się ze współobywatelami i zaspokoić ich potrzeby. Dzięki mnie Polacy mają szansę żyć w komforcie i poczuciu bezpieczeństwa.
Myślę, że w ciągu kilku lat mógłbym wyprowadzić naszą ojczyznę na prostą. Będę potrzebował pełni władzy, nieograniczonych możliwości komunikowania się ze światem i podróżowania. Państwo powinno mi zagwarantować mieszkanie w reprezentacyjnym pałacu, w którym będę mógł godnie przyjmować zagranicznych gości pomagających mi w uzyskaniu spadku, będę musiał otrzymać kolumnę samochodów służbowych i ochronę porównywalną z prezydencką (będę przecież człowiekiem numer jeden w państwie). Przy tej ilości spraw do obsłużenia (nawet kilka maili tygodniowo urasta przecież w końcu do olbrzymiej ilości spraw, które zapewne będą się przeciągały) będę potrzebował kancelarii zatrudniającej około stu osób. By na bieżąco weryfikować wszystkie zgłoszenia o spadkach, będę podróżować na koszt państwa do wszystkich tych egzotycznych miejsc, w których wydarzyły się tragiczne wypadki, a także odwiedzać siedziby wszystkich tych banków, z których spływa korespondencja.
Każdy przyjęty spadek będę następnie przekazywał skarbowi państwa i polskim obywatelom, do podziału środków wykorzystując instytut mojego imienia, w którym zatrudnię wszystkich moich znajomych oraz czytelników mojego bloga (tylko oni będą umieli zgodnie z moimi przekonaniami rozparcelować pieniądze).
Jeśli po pięciu latach mojego telefonowania, podróżowania i bankietowania na koszt skarbu państwa okaże się, że państwo polskie nie skorzystało na moich darowiznach więcej, niż na mnie wydało, podam się do dymisji i odejdę na dożywotnią emeryturę w symbolicznej wysokości trzech średnich krajowych, a winą za niepowodzenie mojej misji obarczę systemy przeciwspamowe polskich portali internetowych.
DR JOSEPH WALTER
DIRECTOR OF FINANCE
AUDITING AND ACCOUNTING UNIT,
CEMAC BANK OF AFRICA,
COTONOU-BENIN REPBLIC.
CELL PHONE:+229-93-680617
ATTN: PLEASE
I AM DR JOSEPH WALTER , A BANKER BY PROFESSION AND CURRENTLY A DIRECTOR WITH CEMAC BANK OF AFRICA COTONOU BENIN REPUBLIC BRANCH. I GET YOUR NAME AND ADDRESS IN MY SEARCH FOR A REPUTABLE AND RELIABLE PERSON TO HELP ME CLAIM
THE SUM OF UD$15 MILLION UNITED STATES DOLLARS DEPOSITED IN OUR BANK BY ONE OF OUR CUSTOMER WHO DIE WITH THE WIFE AND TWO CHILDREN ON THE 21ST DAY OF APRIL 2004 IN A CAR CLASH ALONG NOVESSEL ROAD. SINCE HIS DEATH NO
ONE HAS COME UPAS HIS NEXT OF KIN AND ALL OUR EFFORTS TO LOCATE ANY MEMBER OF HIS IMMEDIATE FAMILY HAS PROVE ABORTIVE THAT WAS WHY I DECIDED TO SEE IF I CAN GET ANYBODY WHO HAS THE SAME LAST NAME WITH HIM VIA INTERNET PREFERABLY SOME ONE OF THE SAME NATIONALITY WITH HIM WHICH I BELIEVE YOU HAVE ALL THE QUALITIES WE NEED. WHY I AM CONTACTING YOU IS PRESENT YOU TO OUR BANK AS THE NEXT OF KIN TO OUR DECEASED CUSTOMER
HE WAS A DRILLING CONTRACTOR WITH SOME OIL COMPANIES HERE IN WEST AFRICA,BECAUSE YOU HAVE THE SAME LAST NAME WITH HIM. SO IT WILL BE MORE ACCEPTABLE AND WISER TO PRESENT YOU THROUGH PAPER WORK TO THE BANK FOR THE CLAIM OF THE TOTAL FUND. I WILL GIVE YOU ALL THE NECESSARY REQUIREMENTS THAT THE BANK MAY REQUEST FROM YOU AND I FOLLOW UP THE TRANSFER OF THE FUND INTO YOUR A/C AS AN INSIDER. IT WILL INTEREST YOU TO KNOW THAT I AND MY PARTNERS HAS BEEN KEEPING OUR EYES ON THIS FUNDS AND HAS PUT THE ACCOUNT BLINDAND COVERED TO THE PUBLIC BY KEEPING THE ACCOUNT DORMANT TO ENABLE OUR PLANS FOR THE FUNDS TO COME THROUGH AND THIS IS THE TIME AND WE ARE HAPPY TO LOCATE YOU FOR THE PERFECTION OF THE TRANSFER OF THE FUND INTO YOUR NOMINATED BANK A/C TO BE GIVEN. AS SOON AS I GET YOUR POSITIVE RESPONSE I WILL UPDATE YOU ABOUT THE MODE OF DISBURSEMENT AND WE WILL ALSO NEED TO KNOW ABOUT INVESTING IN YOUR COUNTRY AS A WAY TO OF HELPING YOU PEOPLE WHO SUPPOSE ARE THE ORIGINAL OWNERS OF THIS FUNDS .
LOOKING FORWARD TO YOUR URGENT RESPONSE BY UPDATING ME WITH YOUR DIRECT
TELEPHONE AND FAX NUMBER FOR EASY COMMUNICATION.
YOURS SPECIALLY
DR JOSEPH WALTER
PLEASE IS VERY URGENT REPLY
Ten wpis to odgrzewany kotlet sprzed dziewięciu lat. W polskiej polityce, jak się okazuje, niewiele się przez te lata zmieniło. Za to systemy poczty elektronicznej lepiej sobie radzą z nigeryjskim spamem.
Oddaję głos
Als die Nazis die Kommunisten holten, habe ich geschwiegen, ich war ja kein Kommunist.
Als sie die Gewerkschafter holten, habe ich geschwiegen, ich war ja kein Gewerkschafter.
Als sie die Sozialisten einsperrten, habe ich geschwiegen, ich war ja kein Sozialist.
Als sie die Juden einsperrten, habe ich geschwiegen, ich war ja kein Jude.
Als sie mich holten, gab es keinen mehr, der protestieren konnte.
Czyli, w tłumaczeniu na polski:
Kiedy naziści przyszli po komunistów, milczałem. Nie byłem przecież komunistą.
Gdy przyszli po związkowców, milczałem. Nie należałem do związków.
Gdy zabierali socjaldemokratów, nie odezwałem się. Nie byłem wszak socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.
Słowa niemieckiego pastora luterańskiego, Martina Niemöllera, napisane w obozie koncentracyjnym w Dachau w 1942 roku, najlepiej oddają powód, dla którego w najbliższą niedzielę pójdę na wybory, chociaż już kilka razy z rzędu nie poszedłem do urny.
Jest wiele powodów, dla których chciałbym zagłosować na .Nowoczesną, Partię Razem, Polskie Stronnictwo Ludowe (w szczególności na wójta Pałecznicy – Marcina Gawła, na Zjednoczoną Lewicę, na niektóre osoby na listach Partii KORWiN i Kongresu Nowej Prawicy… Kandydatów z tych list przepraszam, że nie pomogę im dostać się do parlamentu. Moich wyrzutów sumienia i rozterek nie umiałbym wyrazić lepiej niż Wojciech Sadurski. Niestety, głos mam tylko jeden. Albo raczej dwa – jeden w wyborach do Sejmu, jeden w wyborach do Senatu.
By nie zmarnować mojego głosu w wyborach do Senatu, postanowiłem zagłosować w senackim okręgu wyborczym numer 32 w Krakowie, a tym samym w okręgu sejmowym numer 13. Zagłosuję na Rafała Trzaskowskiego i Jerzego Fedorowicza. Jeśli nawet nie podzielasz moich wartości i masz zupełnie inne preferencje, idź i zagłosuj. To mogą być naprawdę bardzo ważne wybory. Póki co, pod wpływem sondaży spadła tylko wartość złotego. W poniedziałek może się zacząć dziać coś o wiele grubszego. Lepiej, żebyś kiedyś nie żałował(a), że tego zakrętu ojczyzna dokonała zupełnie bez Twojego udziału i że ktoś za Ciebie siedział za kierownicą.