To zdjęcie zrobiłem w środę po południu podczas zajęć z drugim rokiem informatyki. Na pierwszy rzut oka, nic się nie dzieje i każdy zajął się swoją własną osią czasu na fejsie i lansuje się do bólu, stąd taka cisza i skupienie. Otóż nie, 12K1 pisze na tym zdjęciu kolokwium online, każdemu wylosowało się trzydzieści pytań ze stu i tylko dwóch z nich zaliczy to kolokwium za pierwszym podejściem, w tym Patryk najlepiej (w momencie uchwyconym na zdjęciu jeszcze tego nie wiedzą). Łukasz wprawdzie nie zaliczy, ale i tak będzie miał kilka konstruktywnych i merytorycznych uwag do wylosowanych pytań i trzeba będzie poprawić klucz, żeby te uwagi uwzględnić. Grzegorz udzieli kilku odpowiedzi niestandardowych, których analiza również zaowocuje rozszerzeniem klucza. W środę, dzięki tym zabawom na komórkach, dowiedziałem się, że Brainfuck (to akurat wkład Mateusza z innej grupy, nie ma go na tym zdjęciu, nawet za kolumną) i Hamburger to fachowe słownictwo programistyczne.
Gdy Bogusław Śliwerski napisał na swoim blogu apel, by nie zabraniać korzystania z komórek w klasie, już w jednym z pierwszych komentarzy padł argument o ściąganiu na klasówkach.
Kilka tygodni temu miałem na zajęciach hospitację. Przywykłem już wprawdzie do tych okresowych odwiedzin jednej czy drugiej szefowej na naszych zajęciach, ale zawsze się to wtedy trochę przeżywa i myśli o tym przez kilka dni. Tuż po hospitacji, na zajęciach w różnych grupach pierwszego roku, sprawdzaliśmy pewne dość skomplikowane ćwiczenia z transformacji. W jednej grupie czytanie zrobionych ćwiczeń zajęło nam chyba połowę zajęć, a i tak nie mogłem mieć pewności, że każdy zrozumiał, jak i dlaczego wygląda poprawna odpowiedź. Pisanie wszystkiego na tablicy zajęłoby nam chyba drugie tyle czasu, o ile w ogóle markery nie wypisałyby się w połowie tego podsumowania. W kolejnej grupie, w której robiliśmy dokładnie to samo, poprosiłem ich o wyciągnięcie smartfonów, weszliśmy wszyscy na jeden wspólnie edytowany Dokument Google, podzieliliśmy się zdaniami, każdy szybko napisał 2-3 wyznaczone zdania w przypisanym im miejscu, i w kilka minut mieliśmy gotowy cały dokument do przejrzenia i sprawdzenia. Było to o wiele bardziej efektywne niż metoda w pierwszej grupie, ale przez chwilę, gdy pisali, wyglądało to zupełnie tak, jak ta scena na zdjęciu. I pomyślałem wtedy, że gdyby ktoś nagle wszedł do sali i zobaczył całą grupę studentów stukających coś na komórkach, pierwsze wrażenie byłoby jednoznaczne. Nic nie robią. Przypomniałem sobie od razu hospitację sprzed kilku dni i pomyślałem, jak to by wyglądało, gdyby taka scena miała miejsce podczas lekcji hospitowanej i ocenianej, co mogłaby powiedzieć szefowa, gdyby weszła i zobaczyła taką scenę.
A potem przypomniałem sobie wpis profesora Śliwerskiego sprzed kilku miesięcy i to, jak wiele kontrowersji budzi korzystanie z telefonów komórkowych i innych urządzeń mobilnych podczas zajęć wśród uczniów, rodziców, nauczycieli… W jak wielu szkołach, zamiast korzystać z dobrodziejstw tych urządzeń, zakazuje się całkowicie korzystać z nich w godzinach lekcji, tak jakby w ten sposób miał się ktoś lepiej przygotować do życia, jakie czeka na niego poza murami placówki.
Nie wyobrażam sobie, żebyśmy podczas zajęć w grupach na poziomie C1 nie mieli pod ręką urządzeń, które są w stanie w każdej chwili pomóc nam rozstrzygnąć wątpliwości w wymowie, znaleźć przykłady użycia idiomu, z którym się dotąd nie zetknęliśmy, czy zasięgnąć na żywo języka u rodzimego użytkownika języka angielskiego, w dodatku specjalisty w dziedzinie, która jest przedmiotem naszych zajęć. Nie rozumiem zupełnie, co kieruje nauczycielami, którzy chcą swoich uczniów czy studentów i samych siebie pozbawić tego narzędzia. To przypomina scenę z rysunku umieszczonego przez profesora Śliwerskiego na wstępie wpisu…
Tag: informatyka
Eingang Ausgang
Studentka trzeciego semestru informatyki wpadła podczas pobytu w Berlinie na taką osobliwość tłumaczeniową. Ciekawe, czy ktoś, kto sporządzał ten napis, miał nadmiar wiedzy informatycznej, czy deficyt znajomości języka angielskiego. Swoją drogą, to mi uświadomiło, że także polski wyraz „wejście” nie jest tak jednoznaczny, jak by się wydawało.
Przy okazji, gratulacje dla Julii, Przemysława, Konrada i Michała – czworga studentów informatyki stosowanej na Wydziale Mechanicznym, którzy zakwalifikowali się do II etapu XVIII Ogólnopolskiej Olimpiady Języka Angielskiego Wyższych Uczelni Technicznych na Politechnice Poznańskiej. Trzymamy za Was kciuki!
Lista pod nieobecność
Studenci pierwszego roku dziwią się, że staram się zapamiętać, jak się nazywają. Podobno to bez sensu, przecież studenci „tak szybko odchodzą”… Szkoda sobie zaśmiecać głowę.
Mam swoje powody, którymi nie podzielę się publicznie, ale o których moim studentom mówię (przy okazji pozdrawiam mojego kolegę z liceum, byłego studenta Uniwersytetu Adama Mickiewicza, dziś mieszkającego na stałe w Anglii).
Ale mam i takie, którym można się pochwalić na blogu. Otóż są takie chwile, jak dzisiaj, że przychodzi ci na zajęcia cały ostatni semestr informatyki, wszyscy na jedną godzinę, bo to ich ostatnie zajęcia w tym tygodniu, a ktoś odwołał im zajęcia odbywające się z moimi na zakładkę, więc albo połowa roku musiałaby czekać, albo mieliby nieobecność, więc przyszli wszyscy na raz. Do tego jeszcze przyszedł gość z Ministerstwa Magii, Sławek, więc było naprawdę bardzo ciasno. Trzy osoby siedziały na ławce z boku, pod ścianą, bo nie mieściły się w normalnych miejscach.
Przez ten tłok i zgiełk zapomniałem sprawdzić obecność, więc – gdy już wszyscy poszli – wyjąłem arkusze całego roku i nazwisko po nazwisku, osoba po osobie, zrobiłem to już po ich wyjściu. Miałem lekkie wątpliwości przy dwóch nazwiskach. Wątpliwości te rozstrzygnąłem na korzyść osób, których dotyczyły. Co do całej reszty, miałem absolutną pewność, że wiem, czy dana osoba na zajęciach była, czy nie, i odnotowałem to na liście w odpowiedni sposób.
Zostały mi jeszcze tylko trzy spotkania z ostatnim semestrem informatyki. Dziś, gdy zauważyłem, z jaką łatwością przyszło mi sprawdzenie ich listy obecności już po ich wyjściu, zrozumiałem też, jak bardzo mi ich będzie brakować, gdy w semestrze letnim nie będzie ich już w moim obciążeniu ani planie zajęć.
Strefa czasowa
W miniony piątek, nie doczekawszy się na stworzenie przez grupę studentów jednego wspólnego tekstu na koniec zajęć, z bólem serca (świadom, że będę przez to miał pracowitą niedzielę) poprosiłem, by w zaistniałej sytuacji każdy wykonał zadanie samodzielnie i przesłał mi je mailem do godziny 14:30 w niedzielę.
Pierwsze maile dotarły w sobotę, kilka w ostatniej chwili. W niedzielę po południu, gdy zegar na moim komputerze obwieścił godzinę 14:30, maile spływały nadal. Zacząłem odpowiadać na nie krótko, jednym zdaniem po angielsku, przypominając, że zadanie domowe należało przesłać w uzgodnionym terminie.
Ale z informatykami nie wygrasz. W kilka minut po jednej z moich dyscyplinująco – dyskwalifikujących odpowiedzi dociera do mnie mail od Krzysztofa, w którym – poprawną angielszczyzną – Krzysztof zapewnia mnie, że jest w pełni świadomy tego, że pracę należało przesłać w określonym terminie, ale zwraca mi uwagę, że – wyznaczając termin przesłania zadania – nie uzgodniliśmy strefy czasowej, zgodnie z którą termin ten będzie rozliczany. A na Hawajach na przykład był blady świt, gdy Krzysztof wysyłał swoją pracę domową. Czemu więc miałbym jej nie przyjąć? No zgadza się. Przyjąłem.
Zadając im pracę domową wydałem instrukcję zawierającą potwornego buga…
Przewiązka i chamy
Idąc przewiązką (taki zawieszony na wysokości pierwszego piętra na filarach korytarzowy łącznik pomiędzy dwoma budynkami) widzę, że z budynku głównego zbliża się tłum studentów, a na jego czele moi studenci z drugiego roku informatyki. Grzecznie otwieram im drzwi na oścież i czekam cierpliwie, aż wszyscy przejdą. Trzymam drzwi, żeby nie musieli się wysilać i naprężać mięśni. Drugi rok informatyki – równie grzeczny – kłania mi się i bez cienia zastanowienia daje się przepuszczać w wąskich drzwiach do przewiązki. Sytuacja zdaje się być zupełnie naturalna.
Z kolei napierający za moimi informatykami tłum obcych studentów nagle hamuje, gdy mnie widzi i uzmysławia sobie, że to jakiś wykładowca przepuszcza ich i trzyma im drzwi. Patrzą po sobie z konsternacją, kilku robi do mnie jakieś dziwne miny, a jeden mówi, wskazując wymownie na moich studentów: „Co za chamy!”.
I dopiero w tym momencie dociera do mnie, że ci obcy studenci widocznie nie wiedzą, że uniwersytety są dla studentów, nie dla wykładowców, i że to do nich należy przyszłość, a my tylko pokazujemy im drogę, jaką sami przeszliśmy, i prosimy, by ponieśli nasz bagaż dalej i sami wybierali kolejne zakręty w podróży, w którą my się już z nimi nie udamy.
Minister magii
W filmach ze snapów jednego ze studentów II roku informatyki z zainteresowaniem obejrzałem walkę przy użyciu imitujących czarodziejskie różdżki sztucznych ogni, jaką stoczyli z kolegami i koleżankami na zakopiańskiej uliczce przysypanej śniegiem w weekendowy wieczór. To było prawdziwe kino akcji, pełne efektów, których nie powstydziłaby się prawdziwa ekranizacja sagi o Harrym Potterze, chociaż w filmach z Danielem Radcliffem ani w książkach Joanne K. Rowling nie przypominam sobie, by pomiędzy zaklęciami w rodzaju Expelliarmus padało także co rusz Kurwa albo inne mięso. Scena zaiste monumentalna, czy też – aby to nazwać po angielsku – epicka. Patrząc na rzucających w siebie zaklęciami bliżej mi nieznanych młodych ludzi miałem wrażenie, że patrzę na scenę z cmentarza w Little Hangleton, miejscu spoczynku rodziców Lorda Voldemorta oraz jego samego.
A potem tak sobie pomyślałem, jak naiwna musi być nasza minister edukacji, gdy sądzi, że usunięty z podstaw programowych Lech Wałęsa przestanie istnieć i zatrze się w pamięci kolejnych pokoleń Polaków, albo że dzięki zmianie kanonu lektur kolejne pokolenia nie będą wiedziały, kto to byli Romeo i Julia, a wzorce dla swoich miłosnych uniesień znajdować będą jedynie w Kamieniach na szaniec. Młodzi ludzie dowiedzą się także i o ewolucji, nawet jeśli ministerstwo będzie próbować utrzymać ją przed nimi w tajemnicy.
Piotr i jego znajomi odgrywają realistyczne inscenizacje z cyklu powieści, które część z nich naprawdę przeczytała i zna bardzo dobrze, chociaż nikt nigdy nie pokusił się o wpisanie Harry’ego Pottera na listę lektur, a środowisko polityczne związane z partią pani minister wytrwale krytykowało każdy kolejny tom, odsądzając autorkę i jej wiernych czytelników od czci i wiary. Żaden z młodych czarodziejów – amatorów z Zakopanego czy Murzasichle nie rzucił w drugiego zaklęciem Avada Kedavra, bez względu na to, czy chodził na religię, czy na etykę, czy może nie chodził na żaden z tych przedmiotów.
W ogóle trzeba być bardzo zarozumiałym, by mieć przekonanie, że nauczyciel w szkole ma rząd dusz i że minister ma wpływ na to, jak młody człowiek myśli albo co czuje. W powieściach o Harrym Potterze (począwszy od tomu piątego) jest taka postać, Dolores Umbridge, która żyje podobnymi złudzeniami. Też planuje reformę Hogwartu, na szczęście ponosi klęskę razem ze swoim Ciemnym Panem.
Grzechy główne informatyków (w wymowie)
Śledząc moje wpisy można odnieść wrażenie, że informatyków idealizuję i że są oni pozbawieni wszelkich usterek. Otóż nie są, a niektóre popełniane przez nich błędy w wymowie są bardzo denerwujące. Postanowiłem zebrać poniżej te notorycznie się powtarzające, których informatykom po prostu nie wypada popełniać. Wpis ten będę też aktualizować, jeśli przypomni mi się coś nowego (praktyka jest taka, że to informatycy sami mi coś przypominają).
a piss of software
Trzeba nie mieć szacunku do własnej pracy jako programisty, by porównywać kunszt kompilowanego kodu do … sików. Błąd niestety bardzo często popełniany, w wielu różnych słowach i wyrażeniach (patrz spreadsheet poniżej), polegający na myleniu ze sobą dwóch dźwięków, krótkiego i płytkiego [ɪ], będącego czymś pośrednim między polskim [i] a [y], oraz długiego, głębokiego [i:], bliższego polskiemu [ij], np. w wyrazie bij. Niejaka Ann Baker napisała świetny podręcznik wymowy dla średnio zaawansowanych o tytule nawiązującym do tego właśnie problemu (Ship or Sheep). Oczywiście, prawidłowa wymowa to [ə piːs əf ˈsɒft.weə(r)].
Amazon
Podobno bardzo często polscy informatycy wymawiają nazwę jednego z największych internetowych brandów jako „emejzon”. Nigdy tego w tej wersji nie słyszałem od studentów, ale fakt, że większość z nich akcentuje tę nazwę niepoprawnie, na przedostatnią sylabę, tak jak to się przeważnie robi mówiąc po polsku. Tymczasem nazwa koncernu Amazon, wymawiana poprawnie, brzmi [ˈæm.ə.zən]. Akcent powinien padać na pierwszą sylabę.
Androyeed
Litera j w polskiej ortografii ma to do siebie, że jak Polak zobaczy wyraz Android, to nie umie go przeczytać inaczej, niż jakby miał trzy sylaby. Tymczasem po angielsku nazwa systemu operacyjnego Android mieści się w zaledwie dwóch sylabach. Prawidłowa wymowa to [ˈæn.drɔɪd].
RP
Interfejs Programowania Aplikacji, czyli API, to po angielsku Application Programming Interface. Pozwala on na komunikowanie się aplikacji między sobą i z systemem. Po polsku skrót wygląda tak przyjaźnie, że przyjęło się go czytać tak, jakby był wyrazem. Należy wiedzieć, że po angielsku skrót ten literuje się jako trzy oddzielne litery, nie należy więc mówić RP (tak by w brytyjskim angielskim wyglądał zapis tego, jak czytamy ten skrót po polsku), ale API, czyli [eɪ, piː, aɪ].
Apel [ˈeipəl]
Wydawałoby się, że nazw popularnych owoców uczą się już dzieci w podstawówce i że nikt nie powinien mieć najmniejszego problemu z poprawną wymową nazwy Apple: [ˈæp.əl]. A jednak się zdarza.
are ray
Why did the programmer quit his job? Because they didn’t get arrays. Prawidłowo przeczytany, z właściwym akcentem, ten kawał z brodą ma sens. Niestety, wielu Polaków akcentuje array tak, jak jesteśmy przyzwyczajeni po polsku, czyli na przedostatnią sylabę, a wtedy „get arrays” brzmi zupełnie inaczej niż „get a raise”.
back
Gdy student informatyki narzeka na plecy i chce sobie z nimi radzić poprzez ich usunięcie, najprawdopodobniej chodzi mu o bug. Prawidłowa wymowa [bʌɡ], w liczbie mnogiej [bʌɡz]. Nie ubezdźwięczniamy spółgłosek na końcu wyrazu, jak to zwykliśmy robić po polsku.
bazic
Podobno to wina starego, poczciwego języka programowania, ale praktycznie nikt nie mówi prawidłowo basic, czyli [ˈbeɪsɪk]. Wszyscy wstawiają do tego wyrazu dźwięczne [z] zamiast [s]. Ma być [ˈbeɪsɪk], podobnie w wyrazach basics czy basically.
blek (ewentualnie blak)
Są głoski w języku angielskim, których nie ma w języku polskim, ale jednocześnie pewne wyrazy z tymi głoskami, funkcjonujące w języku angielskim, przyjęły się potocznie w języku polskim, np. Black Friday – dzień szczególnych promocji i wyprzedaży. Polacy ułatwiają sobie wymawianie tych angielskich wyrazów zastępując angielskie głoski (dotyczy to i samogłosek, i spółgłosek, choć ten przykład mówi akurat o samogłosce [æ]). A to z kolei przenosi się na błędy w wymowie, gdy mówią po angielsku. Trzeba pamiętać, że w wyrażeniu black hat hacker nie ma ani razu samogłoski [e]. Nie ma też samogłoski [a]. Prawidłowa wymowa black hat hacker to [blæk hæt ˈhæk.ər]. W dużym uproszczeniu [æ] wymawiamy otwierając usta jak do [a], ale mówiąc [e], albo odwrotnie, otwierając usta jak do [e], ale mówiąc [a]. Podobny dźwięk większość Polaków artykułuje mówiąc z obrzydzeniem „Łe…”.
boofer
Prawidłowa wymowa buffer to [ˈbʌf.ər]. Przynajmniej jak mówimy po angielsku. Polska wymowa tego wyrazu jest wówczas nie na miejscu.
browse
Prawidłowa wymowa tego czasownika to oczywiście [braʊz], a przeglądarka internetowa to oczywiście [ˈbraʊ.zər].
sajkul
Nie mam pojęcia, co miałby po angielsku oznaczać wyraz sajkul. Prawidłowa wymowa cycle po angielsku to [ˈsaɪ.kəl]. Druga samogłoska jest bardzo krótka i niewyraźna, w żaden sposób nie powinna przypominać [u].
cart
Cart to taki pojazd na dwóch kołach, ciągnięty zapewne przez konia. Takim pojazdem bodajże, zrobionym z dyni, pojechał Kopciuszek na bal. W kontekście komputerowym, internetowym, wyraz ten też ma zastosowanie. Amerykański cart to po brytyjsku shopping basket, czyli koszyk w sklepie internetowym. Natomiast karta graficzna i każda inna to card, prawidłowa wymowa [kɑːd], po amerykańsku [kɑːrd]. Nie ubezdźwięczniamy spółgłosek na końcu wyrazu, jak to zwykliśmy robić po polsku (patrz back powyżej).
cathalog(ue) i cathegory
W ustach kogoś, kto dobrze mówi po angielsku, wymawiane w ten sposób wyrazy catalog(ue) i category brzmią tak atrakcyjnie, że ta wymowa może się wręcz wydać poprawna, znam to z autopsji. Ale nie jest. W angielskich wyrazach catalog(ue) i category druga spółgłoska to [t], a nie [θ]. Tak więc catharsis to [kəˈθɑːr.sɪs], ale catalog(ue) to [ˈkæt̬·əlˌɔɡ, -ˌɑɡ], a category to [ˈkæt.ə.ɡri]. Swoją drogą, abstrahując od wymowy, na polskie słowo katalog w opisywaniu hierarchicznej struktury plików mamy po angielsku słowa takie, jak directory albo folder.
hrome
Chrome, przeglądarka Google, jest jednym z tych wyrazów, w których ciężko nam spamiętać, że ch po angielsku nigdy nie czyta się jako [h]. Prawidłowa wymowa Chrome to [krəʊm].
cleans
Czy to przez łudzące podobieństwo do czasownika clean, także znaczeniowe, czy to przez błędy upowszechniane przez producentów kosmetyków w ich reklamach, czasownik cleanse bardzo rzadko wymiawiany jest poprawnie. Występujący w kontekście eksploracji danych termin cleanse (OK, ten wyraz może też występować w pozainformatycznych kontekstach, ale mniejsza z tym…), oznaczający odfiltrowanie danych błędnych lub zduplikowanych, wymawia się zupełnie inaczej, niż trzecią osobę czasu Present Simple czasownika clean, to jest cleans. Prawidłowa wymowa cleanse to [klenz]. A takie odfiltrowane dane są oczywiście cleansed [klenzd], a nie [kli:nzd].
coat
To prawda, że wyraz code, jeden z kluczowych wyrazów w karierze programisty, może być i czasownikiem i rzeczownikiem, ale nawet jako rzeczownik nie oznacza płaszcza. Dlatego nie możemy zapominać o wymawianiu na końcu tego wyrazu dźwięcznego [d]. Prawidłowa wymowa code to [kəʊd], a nie [kəʊt], jak w wyrazie coat.
come, puter
Każdy wie, jak powiedzieć komputer po angielsku i każdy wymawia ten wyraz poprawnie, gdy mówi to słowo. Z przedziwnym wyjątkiem osób, które nieźle mówią po angielsku, ale w długich zdaniach mają przedziwną tendencję to akcentowania wyrazu computer na samym jego poczatku. Poprawna wymowa computer to oczywiście [kəmˈpjuː.tər], z akcentem na drugą sylabę.
debudger
Mówiąc o bugach, czyli lukach i błędach, nikt jakoś nie przekręca wymowy tego wyrazu przez użycie w nim [dʒ]. Jednak gdy wymawiamy bardziej skomplikowane wyrazy z rdzeniem bug, np. debugging, debugger, mamy tendencję do zastępowania spółgłoski [g] spółgłoską [dʒ]. Prawidłowa wymowa debugger to [diːˈbʌɡ.ər].
delate
Ten paskudny wyraz, nie mający wiele wspólnego ze słowem, o które mówiącemu chodzi, przyprawia mnie o dreszcze, ilekroć go usłyszę. Ponoć ta dziwna wymowa przyswajana jest we wczesnym dzieciństwie, następnie utrwalana przez niektórych nauczycieli informatyki w szkołach, i potem nawet studentom nieźle mówiącym po angielsku zdarza się powiedzieć delate zamiast delete. Just for the record, prawidłowa wymowa to [dɪˈliːt].
download
Naprawdę grzech nie wiedzieć, że ten wyraz wymawia się [ˈdaʊn.ləʊd ] jako rzeczownik, ewentualnie [ˌdaʊnˈləʊd ] jako czasownik. Dopuszczalny jest akcent na pierwszą sylabę dla obu części mowy.
[ˈen.dʒaɪn]
Ta dziwna wymowa słowa silnik (engine) to grzech wspólny informatyków, mechaników i wszelkich w ogóle inżynierów. Prawidłowa wymowa to oczywiście [ˈen.dʒɪn].
egze
Pliki wykonywalne systemu Windows z rozszerzeniem .exe po polsku zwykliśmy nazywać „egzekami”, albo przynajmniej „eksekami”. Ale po angielsku to tak nie działa. Po angielsku rozszerzenie .exe literujemy [i:, eks, i:], ewentualnie mówimy cały wyraz executable.
eetem
Studenci sami kazali mi dopisać do tej listy wyraz item. Wiedzą, że powinno się mówić [ˈaɪ.təm]. Prawdę mówiąc, nie przypominam sobie, by kiedykolwiek mówili [’i:tem]. Ale podobno ktoś mówi. Śmiali się z tej osoby i nie chcieli mi powiedzieć, o kogo chodzi.
GIF / JIF
GIF, czyli Graphics Interchange Format, wymiawiane [dʒɪf], zmienia się tak naprawdę w JPEG, czyli coś zupełnie innego, o nieco innych zastosowaniach. JIF [dʒɪf] to skrót od JPEG Interchange Format. Tymczasem prawidłowa wymowa GIF to [ɡɪf], przez [g]. Chociaż trzeba przyznać, że pikanterii kontrowersji wokół wymowy GIF dodał w 2013 roku sam twórca tego formatu, Steve Wilhite, który opowiedział się za wymową [dʒɪf].
Gogle
Gogle, szczególnie zimą, to ważne wyposażenie, szczególnie dla narciarza. Nazywają się po angielsku goggles, czyli [ˈɡɒɡ.əlz]. Natomiast wyszukiwarka internetowa nazywa się Google. Prawidłowa wymowa to oczywiście [ˈɡuːɡəl].
HTML i inne skróty
Mówi ktoś po angielsku, mówi, i nagle w środku zdania literuje „ha – te – em – el”. Można by tu podać mnóstwo przykładów, szczególnie częsty był swego czasu „Windows iks-pe”, teraz – z oczywistych względów – słyszany coraz rzadziej. No umówmy się, że jak mówimy po angielsku, to skróty literujemy przy użyciu angielskich nazw literek. HTML – [eɪtʃ ti: əm əl], XP – [eks pi:], itd. Angielskiego alfabetu, jeśli go nie znasz, nauczy cię ta piosenka.
in Stagram
Po angielsku Instagram mówimy zdecydowanie inaczej niż In Stagram. Akcentujemy pierwszą sylabę. Przykładów warto posłuchać na rewelacyjnym portalu YouGlish.com – polecam nie tylko w tym celu.
instahl
Wbrew powszechnemu, jak się wydaje, mniemaniu, angielski wyraz install nie jest wcale skrótem od polskiego czasownika instalować. I wymawia się go inaczej, i akcent pada w innym miejscu. Nawet w amerykańskim angielskim, choć jedna z samogłosek bliższa jest polskiej wymowie, takie proste skrócenie z polskiego jest karykaturalne. Prawidłowa wymowa czasownika install to [ɪnˈstɔːl]. Ten sam problem dotyczy oczywiście uninstall, prawidłowa wymowa [ˌʌn.ɪnˈstɔːl], i innych.
in ternet
W języku polskim akcent pada przeważnie na przedostatnią sylabę wyrazu i tak jest po polsku z wyrazem internet. Nie należy tego przyzwyczajenia przenosić na język angielski. W języku angielskim akcent w słowie internet [ˈɪn.tə.net] pada na pierwszą sylabę.
JPEG i nieznajomość konwencji
Niektóre skróty nie są literowane pojedynczymi literami i wypada o tym wiedzieć. JPEG na przykład to [ˈdʒeɪ.peɡ], podobnie jak MPEG [ˈem.peɡ].
JWT, czyli ciekawy przypadek
JSON Web Token to bardzo ciekawe wyrażenie, bo nawet rodzimych użytkowników języka angielskiego drażni literowanie skrótu J.W.T. [dʒeɪ, ˈdʌbljuː, ti:]. W polskich korporacjach też nikt nie lubi literowania. Może więc warto wiedzieć, że jak najbardziej poprawną, przyjętą wśród anglojęzycznych informatyków, jest wymowa [dʒɒt], czyli traktowanie tego wyrazu tak, jakby jego pisownia wyglądała „jot”. Absolutnie niedopuszczalne są występujące wśród Polaków wersje [dʒeɪ, ˈvi:ː, ti:] (przecież to „web”, a nie „veb”, czy też [dʒeɪ, vu:, te] (literujmy albo po polsku, albo po angielsku, ale nie mieszajmy języków).
kułełułe
Pisownia wyrazu queue (kolejka, kolejkować) jest tak zagadkowa i inspirująca, że niektórzy są bardzo kreatywni w jej wymawianiu (także w polskich korporacjach zdarza się słyszeć taką radosną twórczość). Tymczasem queue wymawia się po prostu [kju:]. Prościej się nie da.
liar
Zdziwilibyście się, jak często – podczas specjalistycznych prezentacji o tematyce informatycznej – pada słowo kłamca (liar). Czasami z ust mówcy tak biegle władającego angielskim, że u słuchaczy dochodzi do konsternacji i wyraźnego braku zrozumienia, o co właściwie chodzi. Tymczasem powód jest bardzo prosty i jest to błąd językowy tępiony nieprzerwanie już na poziomie szkoły podstawowej. Tak bowiem, jak łatwo jest sobie pomylić czasowniki lie i lay, zwłaszcza jak jeszcze się zaczniemy uczyć czasowników nieregularnych, tak samo łatwo jest błędnie wymówić wyraz layer (warstwa), którego prawidłowa wymowa to [ˈleɪ.ə(r)].
line-oox
Stosunkowo rzadko słyszę tak przekręconą nazwę systemu operacyjnego Linusa Torvaldsa. Ale gdy już usłyszę, uszy bolą. Niektórzy miłośnicy Linuxa mają tendencję do wymawiania jego nazwy w sposób intuicyjnie interpretujący pisownię wyrazu Linux i na siłę traktują ten wyraz jak wyraz angielski. Tymczasem Linus urodził się w Helsinkach, a prawidłowa wymowa Linux to [ˈlɪn.əks].
lock / log
Oczywiście nikt nie ma problemów z poprawną wymową wyrazu lock. Natomiast ubezdźwięcznianie spółgłosek, charakterystyczne dla języka polskiego, powoduje, że wyraz log, zwłaszcza jako czasownik, zdarza się komuś powiedzieć tak samo, jak lock. A przecież to zupełnie bez sensu. Na szczęście log to wyraz, w którym – nawet mówiąc po polsku – większość z nas stara się powiedzieć [g] w sposób wyraźnie dźwięczny. Przykład zdania bez sensu, jakie Polakowi może się niechcący „wymsknąć”: The problem of the General Query Lock is that it will lock everything so it can cause performance degradation and you will have to deal with very large files on high loaded servers. general_lock variable is dynamic so a solution could be enabling and disabling the lock just when it’s needed.
lunch
Lunch to można sobie zjeść w miłym towarzystwie, na naszym Wydziale jest nawet kultowe miejsce w postaci kawiarni Pantograf w zabytkowym tramwaju. Natomiast słowo launch, dość często używane w rozmaitych kontekstach informatycznych, prawidłowo wymawiamy [/lɔːntʃ/] Jeśli nawet decydujesz się na amerykańską wymowę, samogłoska w tym wyrazie ma być długa.
Meekrosoft
Nie wiem, skąd takie przekonanie, że korporacja Billa Gatesa jest cicha i potulna (meek and mild) czy też łagodna jak baranek (as meek as a lamb). W rzeczywistości firma ta nazywa się [ˈmaɪ.krəʊ.sɒft], pisane Microsoft, a nazwa ma związek etymologiczny z niezwykle popularnym w początkach ery komputera osobistego przedrostkiem „micro” (microchip, microcomputer etc.).
Modgavee
Niektóre wyrazy w języku angielskim są pochodzenia obcego, nawet jeśli na co dzień jesteśmy przyzwyczajeni do odwrotnego kierunku. W Stanach Zjednoczonych język hiszpański to język ojczysty wielu obywateli, a Cupertino jest tak blisko Meksyku, że wypada wiedzieć, że Mojave to [məʊˈhɑːvi], nie ma w tym wyrazie dźwięku [dʒ] ani długiego [i:]. Nawiasem mówiąc, Mojave to nazwa plemienia indiańskiego zapisana w ten sposób w języku hiszpańskim.
pejcz (łeppejcz)
Problem ten sam, co w wielu hasłach na tej stronie. Polakom (i nie tylko) naturalnie przychodzi ubezdźwięcznianie głosek na końcu wyrazów, więc mówią [peɪtʃ] zamiast [peɪdʒ]. A pejcz to chyba tylko po polsku jest sensownym wyrazem. I z internetem niewiele ma wspólnego.
prineter
Od jakiegoś czasu nagminnie słyszę dziwaczną wymowę [ˈpraɪn.tər]. Drukarka to po angielsku printer, prawidłowa wymowa [ˈprɪn.tər].
propertys
W tym wyrazie nikt jakoś rażąco nie przekręca samogłosek, ale jest problem z akcentowaniem. Właściwości to po angielsku properties, prawidłowa wymowa [ˈprɒp.ə.tiz], akcent na pierwszą, a nie środkową sylabę.
realise
To się nie zdarza zbyt często, ale zdarza się u studentów mówiących bardzo dobrze po angielsku. Nagle, zamiast release, mówią realise. To bardzo bolesne doświadczenie dla słuchających. Prawidłowa wymowa release to naturalnie [rɪˈliːs], a nie [ˈrɪə.laɪz].
reute
Nie chciało mi się wierzyć, że route można wymawiać w ten sposób, ale podobno w mojej ukochanej grupie 12K1 szerzy się jakaś straszna choroba (dająca się wytłumaczyć pewnym zgubnym wpływem) i studenci zaczynają mówić [roite]. Przypominam, że route to po angielsku [ruːt], a po amerykańsku [raʊt], i że obie wymowy są poprawne, o czym można przeczytać w oddzielnym wpisie o mitach w wymowie informatyków.
school
Wymowa SQL to jedna z bardziej kontrowersyjnych rzeczy w środowisku informatycznym. Większość autorytetów językowych każe ten skrót literować [es kju: el], a jednocześnie – zwłaszcza w kontekstach serwerowych i związanych z firmą Microsoft – profesjonaliści nadal mówią sequel [ˈsiː.kwəl]. Warto może wiedzieć, że SQL powstał w latach siedemdziesiątych XX wieku jako SEQUEL (Structured English Query Language), a później – wskutek konfliktu z brytyjską firmą produkującą dla lotnictwa – nazwa została zmieniona. Czyli – formalnie – powinniśmy literować. Ale jeśli chcemy zabłysnąć w środowisku zawodowym jako miłośnicy firmy stojącej za systemem Windows, albo jeśli chcemy podkreślić kontekst serwerowy, a nie programistyczny, to mówimy sequel. Natomiast absolutnie nie należy wymawiać SQL jak school. To ewidentny błąd.
Skape
Podobnie jak delate zamiast delete, Skape to rzekomo wina powszechnego przekręcania nazwy tego pochodzącego z naszej części Europy (o czym coraz mniej ludzi wie) programu przez wszystkich jego użytkowników w Polsce. Czy wszystkich, ośmielam się wątpić, bo ja również korzystam z tego komunikatora, a jakoś nigdy nie nazywam go inaczej, niż Skype. Prawidłowa wymowa: [skaɪp].
sluts
Nie ulega wątpliwości, że computer sluts, a może raczej internet sluts są w pewnych kręgach internautów niezwykle popularne, a znaleźć je tak łatwo, że nie sposób chyba powiedzieć, że poszukiwane. Natomiast najczęściej, gdy informatyk mówi coś o nich, i o wtykaniu w nie różnego rodzaju urządzeń, kart rozszerzeń, pamięci przenośnych, ma na myśli slots. Prawidłowa wymowa: [slɒt].
spetzifications
W języku angielskim niezwykle rzadko występuje głoska [c], z kolei na Polaków czyha mnóstwo zasadzek w postaci wyrazów, które są bardzo podobne do wyrazów w języku polskim, ale w których tę głoskę zastępuje jakaś inna. Dobrym przykładem jest tu właśnie specification, prawidłowa wymowa [spes.ɪ.fɪˈkeɪ.ʃən], w skrócie i potocznie – co ciekawe – specs, prawidłowa wymowa [speks].
spit
Większość zajęć mam na szóstym piętrze. Trzeba by bardzo obficie splunąć przez okno, by z tej perspektywy dostrzec charch swojej śliny na chodniku. Mimo to, co rusz słyszy się, jak studenci mówią coś o ślinie. W przypadku nazwy gry komputerowej Need For Spit brzmi to wyjątkowo obleśnie. Prawidłowa wymowa wyrazu speed to [spiːd], nie [spit].
spread shit
Nawet najbardziej kulturalnemu studentowi zdarza się nagle wyskoczyć z tekstem, w którym zdaje się straszyć lektora i innych studentów, że będzie smarować odchodami, zwykle nie wiadomo co i czemu. Tymczasem arkusz kalkulacyjny w języku angielskim nie ma wiele wspólnego z wulgarnymi wyrazami określającymi jakiekolwiek wydzieliny z ludzkiego czy zwierzęcego organizmu, a prawidłowa wymowa spreadsheet to [ˈspred.ʃiːt] (patrz a piss of software powyżej).
substraction
Chyba przez podobieństwo z pewnymi zupełnie innymi wyrazami, jedno z działań arytmetycznych jest jakoś bardzo ciężko zapamiętać. Odejmowanie po angielsku to subtraction, prawidłowa wymowa [səbˈtræk.ʃən], odejmować to subtract, wymawiane [səbˈtrækt], i w pierwszej sylabie obu wyrazów jest naprawdę tylko jedna spółgłoska [s].
tehnology
Podobnie jak chemistry, engine (patrz wyżej) i wiele innych wyrazów, jest to wyraz sprawiający kłopoty inżynierom wszelkiego rodzaju, niezależnie od kierunku studiów. Oczywiście prawidłowa wymowa to [tekˈnɒl.ə.dʒi].
threat
To prawda, że wyraz thread jest niejednoznaczny, podobnie jak jego polskie tłumaczenie wątek. Ale nigdy nie jest synonimem wyrazu threat (groźba), więc należy go wymawiać poprawnie, czyli [θred]. Problem dotyczy oczywiście wymawiania dźwięcznych głosek na końcu wyrazu, co Polakom przychodzi z trudnością, i co na tej stronie ilustrują liczne inne przykłady.
ultimejt
W internetowym marketingu wyraz ultimate jest bardzo ważny. Co chwilę pojawia się coś, co rozwiązuje wszystkie problemy internautów i innych użytkowników komputerów, jest ostatecznym rozwiązaniem, jednym słowem jest ultimate. Prawidłowa wymowa tego wyrazu to [ˈʌltɪmət]. Podobnie jak w comfortable [ˈkʌmftəbl] w wymowie wcale nie ma słowa table [ˈteɪbl].
veertual
Chyba przez podobieństwo do słowa w języku polskim trudno jest dosyć zapamiętać, że prawidłowa wymowa virtual to [ˈvɜː.tʃu.əl].
Web / WEP
Nikt nie wymawia źle WEP, no chyba że próbuje ten wyraz- wbrew przyjętej konwencji (patrz HTML) – literować. Natomiast wielu Polaków ubezdźwięcznia głoskę [b] na końcu web, czyli popełnia ten sam błąd, co w wielu innych przypadkach opisywanych na tej stronie (patrz back, lock, pejcz, spit). Prawidłowa wymowa web to oczywiście [web].
XML
Pisałem już wyżej (przy okazji HTML) o konieczności nauczenia się angielskiego alfabetu. No bo pomyślcie sami, pracujecie w instytucie na wyższej uczelni, opowiadacie studentom o konferencji we Francji i mówicie, że oni tam – dziwaki – mówią [eks em el] zamiast [iks em el]i że ciekawe, skąd im takie coś się wzięło. A studenci się na Was patrzą ze zdumieniem, a potem piszą do mnie donosy, żebym dodał do listy słów zakazanych [iks em el].
Funkcjonuje także dziwaczna wymowa skrótu XML – [egzemel]. Jest ona oczywiście niepoprawna. XML nie ma nic wspólnego z jajkami.
Cały ten wpis, powiedzmy sobie szczerze, na początku bazował na błędach popełnianych przez studentów. Od jakiegoś czasu jednak bazuje na „donosach” byłych studentów na to, co słyszą od własnych wykładowców… Bliźniaczym wpisem niniejszego wpisu jest tekst o mitach w wymowie informatyków, czyli o wątpliwościach, które w istocie są bez znaczenia. Istnieje także wpis o innego rodzaju błędach językowych popełnianych przez informatyków.
Istnieje także analogiczny wpis o błędach w wymowie popełnianych przez studentów matematyki, a także studentów kierunków inżynierskich wszelkiego rodzaju.
Mózgi informatyków
Jest takie ćwiczenie, które świetnie się nadaje na rozgrzewkę na zajęciach, nawet w dość słabej językowo grupie, bo da się długo dyskutować o dość nieskomplikowanych sprawach, stosunkowo prostym językiem. Nawet ktoś, kto bardzo słabo posługuje się językiem, jest w stanie wyrazić swoją opinię na ten temat.
Na początek pokazujesz studentom taki slajd (albo rysujesz to na tablicy, nie ma tak wiele roboty):
Można trochę przeciągnąć sprawę i poprosić ich najpierw, zanim powie im się, że tylko jedno zdanie jest prawdziwe, a dwa są fałszywe, by spróbowali dojść do tego, w którym pudełku jest samochód. Dopiero gdy dojdą do wniosku, że nie da się tego stwierdzić i że wyraźnie brakuje jakiejś informacji, podajesz im, że tylko jedno z trzech zdań zgadza się ze stanem faktycznym, dzielisz ich na grupy i prosisz, żeby w grupach rozwiązali zagadkę.
Czasami działa. W grupie na wzornictwie przemysłowym, bardzo dobrej językowo grupie, gdzie wielu studentów śmiga po angielsku bez najmniejszego oporu, i gdzie zaplanowałem sobie zrobić to ćwiczenie, bo mieli angielski w pierwszym dniu po Wszystkich Świętych, w dodatku po godzinach rektorskich, jako jedyne, popołudniowe zajęcia tego dnia, dyskutowali o tym ładnych parę minut i nie doszli do jednoznacznej konkluzji. Jedna grupa wskazała prawidłowe pudełko, jedna orzekła, że nie wiadomo, które, ale na pewno nie to, które było prawidłową odpowiedzią, pozostałe grupy udzieliły błędnych odpowiedzi. Jednym słowem, ćwiczenie się udało. Była długa, burzliwa rozmowa w grupach. Odpowiedź nie była jednoznaczna nawet dla tych, którzy wybrali ostatecznie prawidłowe pudełko.
Coś mnie tknęło i zrobiłem to samo na początek zajęć na I i II roku informatyki.
Na II roku jednoznaczna odpowiedź z sali padła po 10 sekundach od wyświetlenia slajdu, zanim jeszcze zdążyłem wytłumaczyć im do końca, co mają robić, i spotkała się z pełną aprobatą wszystkich obecnych. Ich zdaniem, trzeba być debilem i nie mieć pojęcia o matematyce dyskretnej, by nie zauważyć natychmiast, że odpowiedź jest taka a taka. I nawet nie ma tu za bardzo co tłumaczyć.
Na I roku grupy zabrały się wprawdzie za omawianie problemu, ale po 30 sekundach wszystkie grupy były już gotowe i znały prawidłową odpowiedź. Nikt nie miał żadnych wątpliwości.
Mózgi informatyków są z zupełnie innego świata, niż mózgi inżynierów wzornictwa przemysłowego. No i trzeba się bardziej wysilić, by zajęcia z nimi wyszły, bo w przypadku tego ćwiczenia była to całkowita klapa.
A tu prawidłowa odpowiedź, jeśli ktoś ma wątpliwości, gdzie szukać samochodu. Nawiasem mówiąc, poproszony o udzielenie wyjaśnienia po angielsku Marek z I roku informatyki wyjaśnił to dużo prościej i krócej, niż to zrobiono na poniższym filmie. I nawet ja zrozumiałem.
Studenci uczą ergonomii
Nie zdawałem sobie z tego sprawy, jak bardzo nieergonomiczne mam przyzwyczajenia w korzystaniu z myszy komputerowej, nie zwracałem na to uwagi.
Ale studenci informatyki, wiadomo, wygarną ci każdą nieudolność i wytkną każdy błąd (za co jestem im bardzo wdzięczny).
W tym tygodniu znowu, gdy za bardzo się rozpędziłem i w jakimś nieprzytomnym uniesieniu pokazywałem im coś, wyświetlając z rzutnika okno przeglądarki, zgasili mnie tak, jak to tylko oni potrafią. Całkowicie ignorując przedmiot i temat mojego uniesienia, spytali, czy moja mysz komputerowa aby na pewno nie ma środkowego przycisku. Zbity z tropu potwierdziłem, że ma. Patrząc na mnie z mieszaniną współczucia i troski poradzili mi, żebym w takim razie zaczął go używać. I że to obciach posługiwać się myszą tak, jak ja to robię. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy ktoś adres strony internetowej wpisuje w polu wyszukiwania Google zamiast w pasku adresu.
Zawstydzony, przyznaję im rację. Przewijanie z wciśniętym środkowym przyciskiem myszy albo otwieranie linków w nowych kartach w tle przy pomocy tegoż przycisku w znaczący sposób chronią przed ryzykiem cieśni nadgarstka i artretyzmu palców. Szacun, 12K1. Nieuków i analfabetów komputerowych zapraszam na stronę Pawła Wimmera. Paweł od lat niestrudzenie niesie swój komputerowy kaganek w internetowy tłum barbarzyńców. Nie bądź barbarzyńcą, bo studenci cię wyśmieją.
Informatyczna precyzja
Pisałem już nie raz, jak wielkiej satysfakcji intelektualnej dostarcza mi obcowanie ze studentami informatyki oraz jak bardzo są przydatni w poprawianiu zadań, jakie się ułoży, nawet dla studentów innych kierunków.
Bywa, że ta ich precyzja myślenia przejawia się w bardzo prostych przykładach. Czytamy pytania podsumowujące na końcu rozdziału i odpowiadamy sobie na nie.
Can you name three operating systems?
(Czy umiesz nazwać trzy systemy operacyjne?)
Na tak postawione pytanie jeden ze studentów odpowiada jednym słowem i robi zadowoloną z siebie minę człowieka, który udzielił wyczerpującej odpowiedzi:
Yes.