Alles gutes, Deutschland

Dopiero co oburzaliśmy się na niemiecką reklamówkę, która poprzez aluzje i niedopowiedzenia nadepnęła niektórym z nas na odcisk. Wcześniej gniewaliśmy się na Niemców, gdy żartobliwie porównywali naszego premiera i prezydenta do pewnego niezwykle popularnego w obu naszych krajach warzywa. Wydawałoby się, że z naszej strony tego rodzaju nietakt byłby niemożliwy, że jesteśmy kulturalni, wrażliwi i pozbawieni uprzedzeń.
Tymczasem niesmak, który czuję po obejrzeniu skanu z polskiej gazety, który znalazłem na blogu Tomka Łysakowskiego, nie pozwala mi jutro kibicować Polakom. Wstydzę się, że w dużej polskiej gazecie ukazało się coś takiego. I mam nadzieję, że Niemcy jutro wygrają, bo jak pisze niemiecki Bild, po wygranej Niemców Polacy w Klagenfurcie i tak będą się z nimi wspólnie bawić i świętować. Te pięćdziesiąt powodów, dla których Niemcy kochają Polaków, wymienione w niemieckiej gazecie, jest naprawdę na dużo wyższym poziomie, niż fotomontaż, nagłówek i treść artykułu w polskim dzienniku.

Równamy szanse

Jako nauczycielowi wiejskiemu, uczącemu w warzywniczym zagłębiu Małopolski, na czarnoziemach, które geniusz komunizmu postanowił swego czasu ozdobić perłą Nowej Huty, zdarzyło mi się parę rzeczy niewyobrażalnych chyba dla moich koleżanek i kolegów uczących, na przykład, w moim rodzinnym mieście.
No bo czy zdarzyło się komuś z nich, by uczeń stale przychodził na co trzecią lekcję angielskiego, bo z rana musi wydoić wszystkie krowy i nie wyrabia się na ósmą do szkoły? Albo czy ktoś z nich słyszał kiedyś od ucznia, że nie ma czasu nauczyć się czasowników nieregularnych, bo musi siać buraki? I że nie po to przyszedł do technikum, żeby zdać maturę i egzamin zawodowy, tylko żeby jakoś ukończyć szkołę średnią i zająć się robotą? Albo, na przykład, czy ich uczniowie przychodzą do szkoły się wyspać po nocy spędzonej na placu targowym? Moim się to zdarza. Mam też jednego takiego, który przychodzi raz na dwa tygodnie, bo pracuje na trzy zmiany i dwie z tych zmian kolidują z jego planem lekcji. I takiego, który w warsztacie samochodowym dorabia po szkole czasem do jedenastej w nocy.
Znam także kilka domów, w tym jeden aż za dobrze, w których zimowe wieczory cała rodzina spędza w jednej izbie, najczęściej położonej w piwnicy kuchni, bo jest to jedyne pomieszczenie w całym domu, w którym nie ma mrozu.
Dlatego, podobnie jak w ubiegłym roku, przekazuję 1% mojego podatku na rzecz Fundacji Batorego i wspomagam jej program „Równe szanse”. Jeden procent mojego podatku wystarczy pewnie co najwyżej na jeden lepszy obiad, ale jeśli każdy z nas przekaże choćby maleńką kwotę na organizację pożytku publicznego, której ufa, uzbiera się prawdziwa skarbnica dobra.
Wypełniając mój PIT, mam zamiar wpisać w odpowiednie pozycje na ostatniej stronie Fundację Stefana Batorego i nr KRS 101194. W tym roku Naczelnik mojego Urzędu Skarbowego wyręczy mnie i za mnie dokona przelewu 1% mojego podatku na konto Fundacji. Przyjemnie jest mieć wrażenie, że ma się jakiś wpływ na rzeczywistość i że zrobiło się coś dobrego. Namawiam do skorzystania z tej możliwości każdego, tym bardziej, że w tym roku obdarować ułamkiem swojego podatku mogą praktycznie wszyscy.

Schizo

Nie należę do tych, którzy się obrażają, gdy ktoś nazywa Prawo i Sprawiedliwość partią nacjonalistyczną, a nawet faszystowską. Zawsze jednak próbuję sobie tłumaczyć, że wpadki Jarosława Kaczyńskiego to wynik niezaradności, braku charyzmy, zwykłe gafy. Ale te gafy bywają monstrualne. Na przykład na konwencji partii w Białymstoku 16 września 2007 Jarosław Kaczyński powiedział:

Zwyciężymy, bo to zwycięstwo jest potrzebne Polsce. Jest potrzebne po to, by w tym państwie, w Rzeczypospolitej Polskiej, żył jeden naród polski, a nie różne narody.

I jak tu nie myśleć o ucieczce z Polski, skoro urzędujący premier jawnie nawołuje do nienawiści na tle narodowościowym? Ba, daleko więcej niż tylko do nienawiści, bo jakie niby są implikacje tej wypowiedzi dla innych narodów zamieszkujących Rzeszypospolitą? Zostaną wypędzone czy wymordowane?
22 września w Rzeszowie Jarosław Kaczyński zagroził dla odmiany stanem wyjątkowym, jeśli nieodpowiednie partie wygrają wybory. Tę wypowiedź również można próbować jakoś tłumaczyć, ale urzędujący premier naprawdę nie powinien głosić takich bredni.
Powoli odechciewa mi się w ogóle iść na wybory, przestaję bowiem wierzyć, że mój głos zostanie policzony uczciwie. Partia zdecydowała, że chociaż Polska – jako członek OBWE – ma obowiązek zapraszać obserwatorów tej organizacji na wybory, to tym razem obserwatorów nie wpuści. Decyzja tym bardziej śmieszna, że Warszawa jest siedzibą biura tej organizacji, a obserwatorzy tego samego dnia pojadą się przyglądać wyborom w Szwajcarii i tamtejsze władze postrzegają to raczej jako zaszczyt, niż obelgę. Obserwatorów wpuszcza się także na Białoruś, na której Polska ma ambicję pełnić rolę obrońcy demokracji. A tymczasem w Polsce będziemy mieli pierwsze niedemokratyczne wybory od 1989 roku, a przynajmniej taki sygnał dajemy całemu światu.

Brednie, czyli polskie fora internetowe

Jak wiadomo, na forach internetowych można spotkać same bzdury. Gramatyczni i ortograficzni debile wypisują rzeczy takie, że nóż się otwiera w kieszeni. Na przykład ostatnio na forach Gazety Wyborczej, Onetu i Wirtualnej Polski natknąłem się na wpisy tak sprzeczne z rzeczywistością, że chyba to jakiś układ degeneratów za pieniądze wypisuje różne brednie. Biskupi mówią, że większość rodziców i nauczycieli domaga się religii katolickiej dla każdego i oceny z religii katolickiej do średniej ocen. A oto na forach, w reakcji na komunikat rządu, iż ministrowi Legutce zabroniono wypowiadania się w tych sprawach bez konsultacji, pojawiły się takie oto wpisy:

Zawiódł mnie Minister! Stchórzył przed biskupami? Straszą go jak kiedyś komuniści, tylko zmienili barwy z czerwonych na czarne. Zamiast Moskwy jest Watykan! Szkoły świeckie!

Bezczelność i hipokryzja. Jedynym twórcą dysharmonii jest hierarchia kościelna. Vide wyniki sondaży!

Kościół przejął funkcję PZPR – tkanki obcej, wysysającej z nas kapitał i wpływającej w sposób niezgodny z konstytucją na nasze prawo.

Skoro chrześcijanie tak bardzo pragną oceniać swoje chrześcijaństwo i ocenę taką porównywać na równi z oceną z j. polskiego, chemii, biologii, matematyki, to niech „temu” co chcą oceniać, nadadzą cechy nauki. Niech zamiast religii wprowadzą sobie przedmiot np.: historia kościoła, znajomość pisma świętego. Wtedy taką ocenę można byłoby jakoś zrozumieć. A tak na marginesie, to czarnym zaczyna się w głowie przewracać.
Brawo SLD!

Wiesz dobrze o tym, że dni supremacji Kościoła katolickiego w Polsce są policzone. Wszyscy wiemy i wierzymy, że niedługo już sytuacja stanie się normalna – jak w innych krajach europejskich. Twoi czarni ulubieńcy znajdą się na swoich miejscach i będą wreszcie pokorni, jak nakazuje im nauka Pana.

Ludzie, czas najwyższy masowo składać akty apostazji i odchodzić z tej zakłamanej religii.

Każdy wie, jak wyglądają te lekcje religii, kpina. Opowiadanie bajek i wylęgarnia prowokacyjnych zachowań uczniów, zero zasad dydaktycznych, wolna amerykanka w kształtowaniu treści. Dla uczniów pożytek jeden – możliwość odrobienia zadań z innych przedmiotów.

Nie powinno być religii w szkołach, bo uczą was zemsty oko za oko, ząb za ząb, a Jezus wam przekazuje „Jeśli cię kto uderzy w jeden policzek, nadstaw mu drugi”. Religia i stopnie z niej na świadectwie już od dawna powinny zniknąć w ogóle ze szkół. Zawdzięczamy je wszystkim rządzącym partiom politycznym po 89 roku. Każda partia, a może jej lider, kierowała się kalkulacją, co będzie lepsze, ile osób na mnie zagłosuje. Takim sposobem kościół obrósł w pierza i teraz będzie go bardzo trudno wyplenić. To nie PiS, SLD są winne. Daliśmy się złapać na lep kleru i na JPII. Każdy Polak po części chciał się wykazać miłością do niego, której nam tak naprawdę brakuje. Kto chce się uczyć religii, szkółki katechetyczne i kościół to miejsca do nauki religii i krzewienia wiary. Takie jest moje zdanie.

Na szczęście znalazłem też wśród setek temu podobnych wpisów jeden wpis odrobinę bardziej zgodny z duchem wypowiedzi księży biskupów i rządu:

Spieprzaj do Iranu uczyć się Koranu. Co ci przeszkadza, zawszony totalitarny stalinisto?

Doktor Andrzej Zbrzezny, opiekun mojego roku na studiach podyplomowych z informatyki na Akademii Jana Długosza w Częstochowie, miał rację. Nie ma najmniejszego sensu śledzić tego, co dzieje się na forach internetowych. Ludzie wypisują tam bzdury, nie mające związku z rzeczywistością, nielogiczne, wulgarne…
A jednak czasem brwi się unoszą z pewnych oczywistych przyczyn, gdy człowiek czyta komentarz do nachalnej i bzdurnej reklamy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości na jednym z takich forów:

Wyjechałem za granicę. Płacę niskie podatki (za które mogę iść do lekarza, a nie obserwować budowę kolejnej świątyni), włączając telewizję nie muszę się wstydzić za swoich polityków. Przestępczość nigdy nie była wysoka, a w parlamencie nie siedzą przestępcy i buraki. Rząd dba o ludzi, dorobiłem się uczciwą pracą domu i samochodu. Stać mnie na to, żeby pomagać rodzinie w Polsce. Nikt mnie nie podsłuchuje, nie nagrywa, nikt nie każe mi codziennie wykonywać aktów strzelistych dla kraju, w którym mieszkam. Nikt nigdy nie kazał mi wybierać w jakim kraju (solidarnym, czy liberalnym) chcę żyć – bo żyję po prostu w NORMALNYM.
Raz tylko przyjechał jakiś dziwny, mały polityk z mojego kraju i usiłował mi mówić, że jestem beznadziejny. Nie przejmuję się tym, wzruszyłem ramionami, wyłączyłem telewizor i wróciłem do przyjaciół na piwo i grilla.
Do Polski wracam od czasu do czasu – na wakacje.
Pozdrawiam wszystkich, którzy się jeszcze męczą…

Nieznajomy forumowiczu z Onetu, dziękuję za pozdrowienia. Chciałbym uważać Cię za wariata. Niestety, dokładnie takie same wnioski wynikają z wszystkich rozmów, jakie przeprowadzam z moimi przyjaciółmi, którzy mieszkają w tym samym kraju, co ty. Mam nadzieję, że w Polsce też będę może kiedyś w stanie iść na piwo i grilla nie martwiąc się o to, co jutro rano powiedzą w wiadomościach, kto kogo właśnie nagrał i kto komu przyznał się do tego, że nie umie obsługiwać gwoździa (nawiasem mówiąc nie powinien ktoś taki być ministrem, naprawdę). A jeśli nie, to mam nadzieję, że za rok spotkamy się na piwie w jakimś normalnym miejscu. W Cambridge, w Londynie, w Edynburgu. Jest sporo miejsc na świecie, które można bezspornie uznać za normalne.

Wszystkie cytaty pochodzą z forów portali internetowych Gazety Wyborczej, Onetu, Wirtualnej Polski z ostatnich dni. W niektórych przypadkach poprawiłem rażące błędy ortograficzne.

Obywatel dla Królowej

Królowa brytyjska ma wobec mnie dług. Dałem jej obywatela, którego każde państwo, każde społeczeństwo może pozazdrościć. Mój tegoroczny maturzysta Marcin został obywatelem Essexu.
Mam mieszane uczucia – powinienem z siebie być dumny czy, podobnie jak w przypadku Leszka, czuć porażkę? Marcin ma wprawdzie jeszcze polski paszport, ale nie ma i nie zamierza mieć w Polsce rachunku bankowego, NIP-u, ubezpieczenia zdrowotnego czy innych, zupełnie już dla niego abstrakcyjnych wynalazków.
Marcin dostał trzy miesiące po maturze pracę lepiej płatną, niż ja po ukończeniu dwóch fakultetów i studiów podyplomowych. Ale, co najważniejsze, Marcin mieszka w kraju wolnym, wielokulturowym, gdzie poszanowanie odmienności i indywidualizmu stanowią normę, którą kwestionować mogą pewne marginalne środowiska, ale nie osoby rozdające w tym kraju karty. Mieszka w kraju, w którym szef nigdy nie upomni go za to, że nie pojechał na pielgrzymkę podziękować takiemu czy innemu bogu za mniej lub bardziej udany rok. Mieszka w kraju, w którym nikt go nie będzie zmuszał do bicia pokłonów przed jakąś miernotą tylko dlatego, że jest politykiem partii rządzącej. W kraju, w którym nikt nie będzie od niego oczekiwał postępowania niezgodnego z jego przekonaniami. W którym nikt nie ośmieli się wkładać mu w usta słów, jakie chciałby usłyszeć.
Podobno w październiku mają być wybory, w co jakoś nieszczególnie chce mi się wierzyć. Jeśli się odbędą, to dobrze. Może uda się nam wyrzucić na śmietnik historii polityczne pośmiewisko Europy, po którym sprzątać trzeba będzie przez wiele, wiele lat. Jeśli nie, zawsze pozostaje nam, polskim nauczycielom, jakiś szlachetny cel. Trzeba przygotowywać dobrych obywateli dla brytyjskiej królowej – obywateli szanujących odmienność i różnorodność, otwartych, chłonących wiedzę. Takich, jak Marcin.


Zła krew

Spróbowałem sobie wyobrazić siedemset litrów krwi, ale gdy zacząłem szacować rozmiary kontenera, w którym by się taka ilość krwi zmieściła, odechciało mi się używać wyobraźni.
Hanna Wujkowska, doradca ministra edukacji do spraw jednego z kanałów ideologizowania szkoły, napisała ostatnio w dzienniku, którego nazwy celowo nie wymienię, że obawia się o bezpieczeństwo polskich chorych. Źródłem jej troski jest właśnie siedemset litrów krwi oddane przez uczestników Przystanku Woodstock, ponieważ – jak uważa pani Wujkowska – polskie banki krwi powinny czerpać jedynie z krwi „środowisk, które nigdy nie zawiodły i które w sposób trzeźwy podejmują decyzję o oddaniu krwi”. Pani doktor zakłada, że na Przystanku „profanuje się wartość krwi”, a atmosfera jest przesączona „promilami, łoskotem satanistycznej muzyki i przekleństw”. Obawia się, że uczestnicy tej imprezy mogą doprowadzić do zakażenia polskich chorych wirusami zapalenia wątroby i HIV, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo wystąpienia zjawiska „okienka serologicznego”, a akcja krwiodawstwa w takim miejscu jest „dwuznaczna”.
Pani Wujkowska przypomina mi trochę mojego wujka Władka, brata mojego ojca. Gdy byłem dzieckiem, razem z moim kuzynem Darkiem przyglądaliśmy się, jak wujek Władek w wielkim pośpiechu grodzi swój plac na zboczu Jasnej Góry, by zdążyć przed przybyciem sierpniowych pielgrzymek. Miał dość tego, że obozujący na tak zwanych okopach hippisi dewastują mu ogród, kradną warzywa, owoce i drób, zostawiają po sobie góry śmieci, strzykawek i prezerwatyw. Nocami palili mu na placu ogniska, tańczyli, śpiewali.
Byliśmy z Darkiem dziećmi i nasza pomoc nie ułatwiała chyba wujkowi pracy, w każdym razie ostatnie słupki pod ogrodzenie pomagali wujkowi wkopać i wmurować pierwsi przybyli na Jasną Górę pielgrzymi – ci sami, od których właśnie się odgradzał. Razem z nimi naciągał też na tych słupkach siatkę, a potem zaprosił ich na obiad.
Życzyłbym pani Wujkowskiej, żeby nigdy ona sama ani nikt z jej bliskich nie musieli korzystać z krwi zebranej na młodzieżowym festiwalu w Kostrzynie nad Odrą. Jej obawy warto jednak uspokoić przypominając, że akcję organizował Polski Czerwony Krzyż, wykorzystano profesjonalne krwiobusy i namioty, w których dochowano wszystkich normalnych procedur. Sanepid, który kilkakrotnie kontrolował przebieg akcji, nie miał żadnych zastrzeżeń.
Hanna Wujkowska ma za złe przystankowiczom, że kreują się na patriotów i udają szlachetność, honor i wspaniałomyślność. Krwi zebranej od nich z niezrozumiałych dla mnie przyczyn przeciwstawia Wujkowska krew młodych Polaków przelaną w Powstaniu Warszawskim.
Ciekawe, czy Hanna Wujkowska wie, że jej zdaniem wulgarne i bezmyślne hasło Jurka Owsiaka to tylko echo słów świętego Augustyna, o czym przypomniał po raz kolejny arcybiskup metropolita lubelski, Józef Życiński. To święty Augustyn jako pierwszy miał powiadać „Kochaj i rób co chcesz”.
Gratuluję też pani Wujkowskiej pewności siebie w interpretowaniu Starego Testamentu. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że Izajasz miał na myśli Przystanek Woodstock pisząc: „To lud, co Mnie pobudzał do gniewu bez ustanku, a bezczelnie (Iz 65, 3)„. Skąd pani Wujkowska wie, że nie chodziło o felietonistów piszących do tej samej gazety, co ona? Albo może chodziło o buntowników z zamierzchłych czasów, o lud, który składał ofiary w gajach, palił kadzidło na cegłach i jadał wieprzowe mięso (Iz 65, 1-4)?
W tym domku mieszkał przed laty Wujek Władek.

Zielone płuca Polski

W zielonych płucach Polski byłem jeden jedyny raz, ale było to przeżycie mistyczne. Nie mając w ogóle świadomości, że znajdujemy się w puszczy tak pięknie nazywanej, przez kilka godzin po przybyciu tam zastanawialiśmy się z przyjaciółką Ormianką, co jest nie tak. Widzieliśmy dalej, słyszeliśmy lepiej, czuliśmy dogłębniej. Dopiero przy wieczornym ognisku ktoś nam wyjaśnił, że to efekt czystego powietrza.
Z olbrzymim zdziwieniem obserwuję od paru miesięcy spory mieszkańców Podlasia z ekologami i dyskusję o tym, czy przeciąć na pół Dolinę Rospudy, czy zabijać dalej mieszkańców Augustowa. W ogóle nie rozumiem tego nielogicznego dyskursu.
Wynikałoby bowiem z niego, że kto jest za zachowaniem unikatowej w skali światowej torfowej doliny, ten jest mordercą pragnącym śmierci tysięcy dzieci maszerujących w mundurkach do szkoły i staruszek idących do kościoła. Nie rozumiem, dlaczego argument śmierci pada bez żadnych pośrednich argumentów, jakimi w moim ułomnym rozumowaniu są ekrany przy jezdniach, kładki nad ulicami, światła, a wreszcie … alternatywna obwodnica Augustowa?
Ostatnio wskutek agresywnej kampanii reklamowej zajrzałem na strony Ministerstwa Transportu i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. I odkryłem, że to nie tylko szkołę dotknęło to upolitycznienie i ideologizacja, które powoli zniechęcają mnie do własnego zawodu. Oto i tam czytam o spisku kilkudziesięciu osób wspieranych przez Gazetę Wyborczą przeciwko narodowi polskiemu.
Cóż, jakoś tak przekonałem się ostatnio, że nie warto czytać autorów, których pierwszym i głównym argumentem jest walka z tym dziennikiem. Mimo to doczytałem do końca propagandowe materiały Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, dostępne na stronie o nazwie równie żartobliwej, jak nazwa partii Prawo i Sprawiedliwość, mianowicie Rospuda Tak, a następnie z czystym sumieniem wystąpiłem o drugi paszport, paszport obywatela Doliny Rospudy. Co ciekawe, paszport taki przede mną załatwiło już sobie czterdziestu ośmiu mieszkańców Augustowa.
Jeśli się jeszcze zastanawiasz nad tym, czy warto kruszyć kopie o Rospudę, polecam piękny wygaszacz ekranu na komputer.

Rolling Stones – podziękowanie

Chciałbym niniejszym serdecznie podziękować zespołowi The Rolling Stones, Fundacji Polsat i organizatorom koncertu, którzy zachowali zdrowy rozsądek i, jeśli dali się ponieść emocjom, to tylko konstruktywnie. Dziękuję.



Sekretarz generalny Caritas Polska, ksiądz Zbigniew Sobolewski zaprzeczył we wtorek, jakoby jego organizacja współdziałała w zbiórce pieniędzy na rzecz rodzin poszkodowanych w wypadku we Francji, podczas środowego koncertu The Rolling Stones. […] Przypomniał, że koncert odbędzie się w dniu żałoby narodowej. […] Caritas doszedł do wniosku, że pieniądze przekazane przez Rolling Stonesów – ponieważ koncert będzie zagrany w trakcie żałoby narodowej – to są „brudne pieniądze”. W związku z tym nie przyjmą tych pieniędzy dla rodzin ofiar. Wolą, aby rodziny nie dostały pieniędzy, a oni nie będą mieli z tym nic wspólnego.

Jeśli ludzie kościoła katolickiego brzydzą się pieniędzmi zebranymi na koncercie Stonesów, może należałoby je przeznaczyć na pomoc ofiarom jakichś innych tragedii, które wydarzyły się w innych sytuacjach, nie podczas imprez o charakterze religijnym? Na przykład ofiarom trąby powietrznej pod Częstochową? Zresztą, ofiar tragedii wokół nas jest pod dostatkiem, niestety.

The Eagles have landed abroad

Trzy godziny po wyjeździe Marcina do Londynu Leszek wsiadł na pokład samolotu i odleciał z Balic do Chicago. Leszek jest jednym z tych uczniów, których ja, Aneta, Pani Marysia i Pani Jasia nie zapomnimy pewnie przez długie, długie lata. W minionym roku szkolnym Leszek jako mieszkaniec internatu wyróżniał się wyjątkową powagą, odpowiedzialnością i dojrzałością. Mogłoby się chwilami zdawać, że był starszy niż my wszyscy razem wzięci.
Wielokrotnie pisałem o Leszku w moim blogu, jego błyskotliwość i zaskakująca mądrość zainspirowały mnie do sporządzenia mojego pierwszego wpisu, o „Ptakach” Hitchcocka. Od jakiegoś czasu wiedziałem o rozterkach Leszka, to jego słowa cytowałem we wpisie z lutego 2006 roku. I dlatego w ostatniej klasie poświęciłem mu szczególnie wiele uwagi i wysiłku, ale mój trud wychowawczy poszedł na marne i poniosłem klęskę. Nie udało mi się chyba przekonać Leszka, że Polska to kraj, w którym warto żyć, który dynamicznie się rozwija i zmienia na lepsze. Nie udało mi się pokazać mu, że są tu osoby, na które można liczyć i którym warto zaufać.
Bez względu na liczbę programów patriotycznych i wycieczek dotowanych przez ministerstwo wszystkie nasze wysiłki pójdą na marne i nie uda nam się budzić miłości do ojczyzny przez oddawanie hołdu Trauguttowi, Kościuszce czy Janowi Pawłowi II, jeśli jednocześnie będziemy dla siebie świniami, będziemy sobie podstawiać nogi, ubliżać i obrzucać się błotem. Marcin i Leszek wyjechali dzisiaj z Polski w przeświadczeniu, że tutaj wszystko się załatwia, kombinuje, dzieli nad kieliszkiem wódki. Wszystko jest tutaj możliwe, jeśli wiesz, z kim porozmawiać, komu posmarować, ewentualnie kogo obsmarować czy postraszyć. Osoby, które miały być dla nich autorytetami, okazały się nieokrzesanymi chamami nie panującymi nad swoimi emocjami, żądzami. Ludzie, od których oczekiwali, że będą ludźmi wielkiego formatu, okazali się małostkowi i ograniczeni.
Leszek uważa, że z większym szacunkiem odnosić się będą do niego jako do robotnika na budowie w Ameryce, aniżeli do wielu nauczycieli odnoszą się szefowie w polskiej szkole pod sterami ministra, którego działalność Janina Paradowska ocenia jako szkodliwą, a Paweł Wimmer porównuje do najgorszych mroków rusyfikacji za czasów Aleksandra Apuchtina, kuratora warszawskiego okręgu szkolnego w Królestwie Polskim.
Czasami trudno się spierać i bronić dobrego imienia Polski, gdy wszyscy premierzy i większość rady ministrów, a na okrasę prezydent Częstochowy, zaszczycają swoją obecnością na Jasnej Górze zgromadzenie, które Krzysztof Halama jednoznacznie nazywa zjazdem sekty. Gdy Jerzy Owsiak staje się polskim symbolem ekumenizmu, wypada tylko powtórzyć za nim, że głupio się znowu wstydzić za ten kraj.
Pozostaje mi mieć nadzieję, że Leszek – niczym Kościuszko – nie przestanie być w Ameryce Polakiem. Jest zresztą, o czym jestem głęboko przekonany, żarliwym patriotą. Jego patriotyzm to jednak patriotyzm nowoczesny, który rozumie, że Tadeusz Kościuszko, gdyby dziś nawet wstał z grobu, nie nadawałby się na Prezydenta Rzeczypospolitej, bo nie miałby pojęcia o współczesnym świecie. Ileż zamieszania i hańby przynieśli nam na szczycie unijnym polscy negocjatorzy, którzy przywieźli ze sobą argumenty wskrzeszające zmarłego 60 lat temu Hitlera, a co dopiero, gdyby na szczycie zjawił się Kościuszko. Bohaterowi narodowemu sprzed ponad dwustu lat należy się cześć i pamięć, ale nie zatrzyma on w Polsce ludzi u progu dorosłości, jeśli współczesna Polska, jej władze, elity, nauczyciele, urzędnicy, potencjalni pracodawcy – wszyscy dorośli – będą w nich budzić nieufność i odrazę.

P.S. Czytając tak zwany testament Tadeusza Kościuszki można by pomyśleć, że niektórych z nas – ludzi współczesnych – wyprzedził on o setki lat. Kto wie, może Kościuszko nie byłby lepszym Prezydentem Rzeczypospolitej niż Leszek, który poleciał dzisiaj do Chicago. Ale na pewno z powodzeniem zastąpiłby niejedną osobę sprawującą urząd w dzisiejszej Polsce:

I beg Mr Jefferson that in case I should die without will or testament he should bye out of my money so many Negros and free them, that the restant Sum should be Sufficient to give them education and provide for their maintenance. That is to say each should know before, the duty of a Cytyzen in the free Goverment, that he must defend his Country against foreign as well internal Enemies who would wish to change the Constitution for the vorst to inslave them by degree afterwards, to have good and human heart sensible for the sufferings of others, each must be maried and have 100 ackres of land, wyth instruments, Cattle for tillage and know how to manage and Gouvern it as well to know how to behave to neybourghs, always wyth kindness and ready to help them-to them selves frugal, to their Children give good education I mean as to the heart and the duty to the Country, in gratitude to me to make themselves happy as possible.

T. Kosciuszko
5.V.1798 *

Antyargument

Dziś w TVN24 minister Orzechowski był bardzo elegancko ubrany, grzeczny, uśmiechnięty. Właściwie niczego mu nie można zarzucić w dbałości o własny wizerunek poza tym, że korzystając z notatek ujawnił powody, dla których Gombrowicza on i minister Giertych nie akceptują. Było to smutne, bo zamiast uchylić się od odpowiedzi lub próbować się ograniczyć do jakichś (o ile takowe istnieją) sensownych argumentów, minister odczytał z kartki fragment Transatlantyku jako dowód na to, że nie można tą książką psuć młodzieży:

Mężczyznę, co mężczyzną będąc, mężczyzną być nie chce, a za mężczyznami się ugania…

Smutne, bo przecież niemożliwe, by homofobia była jedynym powodem, dla którego panowie ministrowie nie chcą Gombrowicza w kanonie lektur. A jeśli nawet, to mogliby chociaż udawać, że jest inaczej, a nie taki akurat cytat wyciągnąć z Transatlantyku. I tak świat ma już wyrobione zdanie o poglądach polskiego resortu edukacji w tej sprawie i nie trzeba ich w tych – mam nadzieję błędnych – przekonaniach utwierdzać.
Klasyczna beletrystyka ma – zdaniem Orzechowskiego – lepiej uczyć rozumienia tekstu czytanego, z czym – zwłaszcza na poziomie podstawowym – nawet bym nie polemizował. Ale nie rozumiem zupełnie tego antagonizmu między patriotyzmem Sienkiewicza a rzekomym antypatriotyzmem Gombrowicza. Pisane „ku pokrzepieniu serc” Potop czy Ogniem i mieczem, nawet jeśli są arcydziełami literatury polskiej, to niczego szczególnego nie wnoszą w wychowanie patriotyczne dzisiejszych młodych Polaków, którym przyszło żyć w wieku XXI, a nie XIX czy XVII, w zupełnie innych realiach geopolitycznych. Ci Polacy muszą stawać ze swoją polskością przed zupełnie innymi wyzwaniami i czasami lepiej dają wyraz swojemu patriotyzmowi odcinając się od pewnych wartości, niż pokazując przywiązanie do nich. Patriotyzm to nie tylko duma narodowa, ale także narodowy wstyd.
Inny cytat z Transatlantyku, a ściślej z autorskiego wstępu do książki, pokazuje ten rodzaj patriotyzmu, jaki o wiele bardziej jest potrzebny dzisiejszej młodzieży:

Przezwyciężyć polskość. Rozluźnić to nasze poddanie się Polsce! Oderwać się choć trochę! Powstać z klęczek! Ujawnić, zalegalizować ten drugi biegun odczuwania, który każe jednostce bronić się przed narodem, jak przed każdą zbiorową przemocą. Uzyskać – to najważniejsze – swobodę wobec formy polskiej, będąc Polakiem być jednak kimś obszerniejszym i wyższym od Polaka!

I jeszcze jeden cytat z Gombrowicza:

Czy ja, broniąc Polaków przed Polską, jestem, czy nie jestem patriotą? […] Cóż wart jest naród złożony z ludzi sfałszowanych i zredukowanych? Z ludzi, którzy nie mogą pozwolić sobie na żaden szczerszy, swobodniejszy odruch z obawy, by im się ten naród nie rozpadł?

Jeszcze trochę krzewienia mesjanizmu, mieszania terrorystów z powstańcami, a lekceważenia rzeczywistych i współczesnych problemów narodu, to i polski orzeł odleci do Londynu. Chociaż w Szkle kontaktowym Grzegorz Miecugow ostatnio powiedział, że ponoć już odleciał.