Profesja kowala wpisana jest nierozerwalnie w naszą polską historię. Wpisana do tego stopnia, że nazwisko pochodzące od słowa opisującego ten zawód jest jednym z najczęstszych nazwisk w Polsce. A jednocześnie, kowalstwo w Polsce jest zagrożone i na próżno czasami jeździć po wsi i szukać specjalisty, który podkuje nam konia czy w ogóle zajmie się pielęgnacją jego kopyt. Osobiście znam jednego kowala, ale – zamiast pracować sobie po bożemu w tradycyjnej kuźni – musi się biedak zajmować balustradami okiennymi i ogrodzeniami.
W nadchodzącej kampanii wyborczej będę nasłuchiwał obietnic, jakie kandydaci poszczególnych partii skierują właśnie do kowali. Oddam swój głos na tę partię, która najwięcej postulatów programowych złoży właśnie w kwestii wspierania polskiego kowalstwa. Uważam, że z przyczyn patriotycznych, historycznych i praktycznych, powinniśmy przywrócić instytucję kuźni w każdej wsi i na każdej rogatce w miastach. W dużych miastach powinno się ustalić maksymalną liczbę mieszkańców, jaką może obsłużyć jeden kowal, i należy zapewnić odpowiednią liczbę tychże specjalistów, by dostęp do nich był łatwy, tani i bez kolejek. Państwo powinno sfinansować wyposażenie odpowiedniej liczby kuźni w każdej gminie, a także przejąć na siebie opłacanie składek ubezpieczenia społecznego wszystkich osób zatrudnionych w tej branży.
Dopiero kiedy wszystkie problemy kowali zostaną załatwione, należy wspomóc górnictwo.