Twój ból jest większy niż mój

W czasach mojej młodości, gdy w podstawówce uczyliśmy się na pamięć Elegii o śmierci Ludwika Waryńskiego, a na każdym placu miasta stały pomniki ku czci żołnierzy Armii Czerwonej, Radiowa Trójka stanowiła namiastkę wolnej myśli i czarodziejską bramę do zakazanych wytworów intelektu i sztuki zza żelaznej kurtyny. Wczoraj Lista Przebojów Programu Trzeciego zdecydowała się ocenzurować wynik głosowania, w którym przebojem wydania okazała się piosenka „Twój ból jest większy niż mój” Kazika Staszewskiego.

Gdyby idol mojej młodości napisał piosenkę, w której zwraca się do mnie tylokrotnie, byłbym zaszczycony i wniebowzięty. Jeśli to prawda, że Trójka ocenzurowała wczoraj Kazika, to nie mogła chyba zrobić niczego więcej, by w istocie dać mu najlepszą możliwą reklamę. Szaleni obrońcy jedynie słusznej partii ośmieszają ją z kolei tak skutecznie, że nie może to się dla niej skończyć dobrze. Na anglista.edu.pl nie ma – póki co – cenzury, więc poniżej piosenka Kazika. Jeśli nie rozumiesz, o czym Kazik śpiewa, może wyjaśni Ci to jeden z moich niedawnych wpisów, a ściślej jego końcówka.

Żałoba narodowa

To jest mój wpis z 10 kwietnia 2010 roku. Jaki ja byłem wtedy naiwny…

W obliczu dzisiejszej tragedii dziennikarze TVN24 dawali się ponieść emocjom, mówili łamanym głosem, dochodziło do przejęzyczeń – szczególnie jakoś utkwiło mi w pamięci „prezes Rzeczpospolitej Polskiej”, zamiast „prezydent”. Wojciech Olejniczak popłakał się podczas programu, którego był gościem. Trudno się zresztą dziwić wzruszeniu. Pod Smoleńskiem zginął prezydent z małżonką i kilkadziesiąt innych osób życia publicznego, z których większość znana im była osobiście, a niektórzy ze zmarłych byli stałymi gośćmi studia, regularnymi komentatorami wydarzeń politycznych w Polsce i na świecie. Ja też miałem zaszczyt spotkać osobiście niektórych z tych ludzi.

Ciężko ogarnąć rozmiar nieszczęścia i nie wszyscy radzą sobie z reagowaniem na dzisiejsze wiadomości, a nawet z uwierzeniem w to, co się stało. Na szczęście, w niczym nie umniejszając straty, jaką różne środowiska poniosły wskutek rozbicia się samolotu prezydenckiego, pozostała nam w kraju część politycznej elity i mamy prawdziwych mężów stanu. Zaimponował mi dzisiaj szczególnie Aleksander Kwaśniewski, gdy – przyciśnięty przez dziennikarza nieprzemyślanym pytaniem, dlaczego nie było go na pokładzie samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem – przyznał, że nie był zaproszony, ale natychmiast kategorycznie uciął wszelkie dalsze pytania. Nie dał się wciągnąć w dyskusję o tym, kto kogo lubił, a komu nie chciał udostępnić samolotu.

I tak powinniśmy zachować się wszyscy. Zupełnie bez sensu jest dzisiaj mówić, że zginęli najwięksi przedstawiciele opozycji, a takie komentarze padły dzisiaj w niektórych mediach. Bez sensu jest się licytować, która frakcja polityczna poniosła większe ofiary, bo nie ma to najmniejszego znaczenia w obliczu tragedii. Zginęło dzisiaj dwóch polityków, którzy przyjeżdżali do nas na różne uroczystości, w tym poseł Wiesław Woda, który szczycił się mianem przyjaciela naszej szkoły. Zginęło wielu ojców, matek, braci, sióstr, przyjaciół, kolegów i koleżanek. Podziały polityczne pomiędzy ofiarami nie mają już zupełnie znaczenia. Dlatego byłem jedną z pierwszych osób, które zaapelowały o zamknięcie, a przynajmniej zawieszenie działalności serwisu Spieprzaj Dziadu i cieszę się, że gospodarz witryny przychylił się do tego apelu.

Bądźmy szczerzy i normalni. Nie płaczmy nad trumnami tych, których do wczoraj byliśmy gotowi przeklinać, szydzić z nich i upokarzać, ale też nie opijajmy ich śmierci, jak menele pod sklepem w Nowej Hucie, w którym kupiłem dziś po drodze do domu mandarynki. Zmarłym należy się szacunek, narodowi refleksja. W przyspieszonych wyborach prezydenckich, ale też w najbliższych wyborach parlamentarnych elektorat wskaże na kandydatów, których walka będzie się toczyć z dzisiejszą tragedią w tle. Ale powaga tych kampanii powinna być większa. I oby rezultatem tych wyborów była wielka odpowiedzialność, z jaką przyszły prezydent oraz posłowie następnej kadencji sprawować będą swoje urzędy.

Dzisiaj – w kwietniu 2020 – trwa pandemia koronawirusa, Polacy tkwią w izolacji, kwarantannie, nasze życie toczy się w sposób charakterystyczny dla stanu wyjątkowego, tylko nikt nie miał jak dotąd odwagi generała Jaruzelskiego i nie ogłosił tego stanu faktycznie. Na moim osiedlu nie można usiąść na ławce.

Prezes Narodu, człowiek, który skłócił nas przez ostatnie dziesięć lat w niepojęty sposób, za nic ma ograniczenia, którym wszyscy się poddajemy. Nie wolno nam spotkać się z bliskimi, na ulicy zachowujemy od siebie odległość dwóch metrów, chodzimy w maseczkach, wychodzimy tylko w przypadkach absolutnej konieczności. Wielkanoc spędzę z dala od moich najbliższych, także niektórzy studenci spędzą Wielkanoc samotnie, w kwarantannie z dala od rodziny. W kościołach nie ma w tym roku święconki ani procesji rezurekcyjnej. Tak wygląda kolejka do sklepu, do którego może wejść nie więcej niż 12 osób na raz (3 na każdą znajdującą się w sklepie kasę).

W autobusie czy tramwaju nie można podejść do kierowcy czy motorniczego i nie da się kupić od niego biletu.

Przejście podziemne między Dworcem Głównym i Galerią Krakowską a Barbakanem i Teatrem Słowackiego, zwykle pełne ludzi przeciskających się między sobą jak sardynki w puszce, wygląda teraz zupełnie inaczej.

W pogrzebach może uczestniczyć nie więcej niż pięć osób. Większość cmentarzy jest zamknięta. Nie można iść odwiedzić grobu małżonka, rodzica, dziadka, dziecka, chociaż dla wielu jest to w czasie Wielkanocy bardzo ważne. Nie można, chyba że jest się Ojcem Narodu. Tego się nie da skomentować.

Kaczory i guzik

Ten wpis to odgrzewany kotlet z 2006 roku (sprzed dziesięciu lat!). Partia rządząca jest znowu ta sama i można powiedzieć, że nic się w niej od tamtej pory nie zmieniło. Ale wpis i wspomnienia są miłe.

Przy Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego funkcjonuje Rada ds. Produktów Tradycyjnych, których w Małopolsce wszak nie brakuje. Jej przewodniczący, Kazimierz Czekaj, stał się ostatnio ofiarą ataków pewnej rządzącej partii, której nazwy nie wymienię, bo występują w niej słowa odwołujące się do myśli i zasad zupełnie tej partii obcych. Partia postanowiła, że trzeba zrobić wszystko co tylko możliwe, by znany z promowania łąckiej śliwowicy, krakowskich obwarzanków, czy z pomysłu na sieć stoisk regionalnych na lotniskach w całej Polsce Kazimierz Czekaj został usunięty ze stanowiska za obrazę, jakiej się dopuścił w stosunku do pewnego od setek lat hodowanego w małopolskich domostwach ptaka.
Na Małopolskim Festiwalu Smaku Kazimierz Czekaj zaprezentował piękne bochny chleba w kształcie kaczek. Dotychczas eksponował na targach chleby w kształcie kościoła Mariackiego i smoka wawelskiego, teraz postanowił wystawić chleby w kształcie drobiu.
W najbliższych dniach zarząd województwa zajmie się tą bardzo kontrowersyjną i jednoznacznie obraźliwą zdaniem rzeczonej partii sprawą. Incydent na targach partia uważa za niedopuszczalny i nie chce, by Kazimierz Czekaj dłużej promował produkty regionalne.
Ładnych parę lat temu, gdy Dorota była w II klasie technikum ogrodniczego i jako uczennica dość dobra miała na lekcjach trochę więcej czasu dla siebie niż inni, narysowała piękną karykaturę swojego nauczyciela języka angielskiego. Karykatura ta do ubiegłego roku wisiała w mieszkaniu tego nauczyciela na ścianie, ale że już się mocno zniszczyła, pora ją zarchiwizować elektronicznie i umieścić w internecie. Dla potomnych, dla siebie na pamiątkę, a przede wszystkim dla działaczy rzeczonej partii. Jeśli naprawdę tak kochają swojego wodza, jeśli naprawdę chcą dać temu wyraz, niech postarają się wykazać tą odrobiną poczucia humoru i wezmą bochen chleba w kształcie kaczora i ozdobią sobie nim stół w kuchni. Jak zapewnia pan Kazimierz Czekaj, technologia wypieku pieczywa ozdobnego gwarantuje, że bochen z wierzchu długo będzie wyglądał świeżo.

Powód do internowania

Wiele już słyszałem, ale że za puszczanie w polskim radiu publicznym hymnu narodowego władza będzie wyciągać konsekwencje dyscyplinarne, to jakoś mi się w głowie nie mieści. Na poniższym filmie „Mazurek Dąbrowskiego” w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej. Jak rozumiem, zespół, uczelnia, YouTube i mój blog wkrótce zostaną zamknięte, a ja będę siedział w jednej celi z Kamilem Dąbrową. Być może dołączy do nas Jarosław Kaczyński, bo i jemu zdarzało się śpiewać hymn państwowy. Wreszcie uda mu się być internowanym, a ja długo będę wspominać oryginalnych kolegów z celi.

Film z „Mazurkiem Dąbrowskiego” w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego został zlinkowany, a nie osadzony, z litości dla wykonawcy oraz z szacunku dla narodowego symbolu.

Język władzy

W marcu 1954 Józef Cyrankiewicz groził temu, kto ośmieli się podnieść rękę na władzę ludową, odrąbaniem jej. Gdy słucham wypowiedzi obecnej władzy i parlamentarzystów, nie jestem pewien, czyj język cechuje większa doza barbarzyństwa. Gdy bowiem zobaczyłem na własne oczy, że poseł Paweł Kukiz publicznie zwraca się do mnie i wielu moich znajomych słowami „Jak ja was kurwy nienawidzę” (cytat dosłowny), trudno mi było uwierzyć, że tak się naprawdę stało.
Do obelg ze strony Jarosława Kaczyńskiego niejako już przywykłem. Że jestem Polakiem najgorszego sortu, komunistą i złodziejem, współpracownikiem gestapo, że mordowałem (ja i moi rodzice) Polaków, nic z ust Pana Prezesa już mnie chyba nie zaskoczy. Co więcej, jego maniera obrażania wszystkich na wszelkie możliwe sposoby przez wielu traktowana jest już z przymrużeniem oka, o czym świadczy chyba dobitnie chociażby stale rosnąca na Allegro liczba aukcji z gadżetami „najgorszego sortu” – koszulki, kubki, magnesy na lodówkę, naszyjniki, przypinki…
Poziom dyskusji publicznej jest żenujący i nie pozostaje to bez wpływu na język i środki wyrazu, jakimi posługują się przeciętni Polacy. Nie podobały mi się na jednej z sobotnich demonstracji antyrządowych dzieci z transparentem przedstawiającym strzelbę wycelowaną w kaczkę, ale prawdziwy martwy lis obnoszony przez uczestników demonstracji prorządowej w ubiegłą niedzielę był w co najmniej równym stopniu szokujący.
Na szczęście Polacy oglądają jeszcze mecze siatkówki i piłki nożnej, chodzą na spacery, do teatru i do kina (nie tylko na premierę kolejnej części „Gwiezdnych Wojen”). Gdyby oglądali wyłącznie przekazy z Sejmu, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Pałacu Prezydenckiego, przy niejednym wigilijnym stole mogliby sobie wzajemnie poodrąbywać ręce albo głowy…
„Jak zostanę politykiem, to naplujcie mi w ryj i mówcie do mnie szmato”. Tak powiedział niegdyś Paweł Kukiz, w niewybrednych słowach. Jeśli ktoś z czytelników spotka go w najbliższym czasie, proszę go ode mnie… pogłaskać po głowie. Spokojnych Świąt i normalnego Nowego Roku.