W niektórych krajach policja ma swoje fanpage’e na portalach społecznościowych i umieszcza na nich ważne, bieżące informacje dotyczące swojej społeczności lokalnej. Takiemu właśnie zwyczajowi zawdzięcza sławę Jeremy Meeks, jeden z największych memów internetowych kończącego się roku. Ma na Facebooku prawie ćwierć miliona fanów, tyle samo, co Częstochowa mieszkańców. Nie przeszkadza im ani to, że jest przestępcą, ani to, że większość wrzucanych na profilu zdjęć to efekt komputerowej obróbki pierwszego, najsłynniejszego z nich, z którego narodziła się legenda Jeremiego. Bywa, że Jeremy ma tatuaże, bywa, że znikają, czasami jest szczupły, czasami przypakowany… Oprócz zdjęć wrzuca motywujące, ilustrowane sentencje, niczym z pocztówek sprzedawanych w sklepach z pamiątkami pod Jasną Górą.
Pamiętaliście ten mem? Dzisiaj, pół roku po tym, jak skazaniec Jeremy Meeks podbił serca milionów i mówiono o nim w największych stacjach telewizyjnych na całym świecie, bardzo prawdziwe wydaje się zdanie Richarda Dawkinsa z 1976 roku:
Like viruses, memes arise, spread, mutate and die.
Niczym wirusy, memy pojawiają się, rozprzestrzeniają, mutują i wymierają.