To się może dzisiaj nie mieścić w głowie, ale w pierwszej kadencji rządów PO i PSL wicepremier polskiego rządu, Waldemar Pawlak, dojeżdżał do pracy pociągiem, do którego codziennie rano wsiadał o 7:20 w Żyrardowie. Pociąg był zatłoczony, więc premier Pawlak przeważnie jechał nim na stojąco, w dodatku pozwalając sobie na kontakt ze społeczeństwem.
W pierwszym roku obecnej kadencji trafił się jeszcze jeden wariat w postaci papieża Franciszka. Pojechał on spod kurii metropolitalnej w Krakowie na Błonia tramwajem, którym zdarza się wielu z nas jeździć do dzisiaj, a można go poznać po nietypowych dla krakowskich tramwajów, biało – żółtych barwach.
Na szczęście przyszła w transporcie ważnych osób dobra zmiana i konwoje pancernych beemek wożą polityków polskiej partii rządzącej nawet na weekend do domu, w góry na narty albo na prywatne spotkania towarzyskie, przez co bezpieczeństwo przeciętnego Polaka znacznie wzrosło, a państwo stało się tańsze, lepsze i bardziej przyjazne obywatelowi.
Bardzo serdecznie współczuję chłopakowi z Oświęcimia, który w piątek wjechał w kolumnę premier Szydło. Stał się ofiarą bezmyślnej nagonki, a jednocześnie kołem zamachowym idiotycznej propagandy. I – nie znając jego personaliów – szczerze się martwiłem, gdy studenci z Oświęcimia i okolic, którzy zwykle przysyłają w weekend snapy z klubów na Śląsku i w Małopolsce albo z domówek, w ten weekend jakoś tak jednomyślnie milczeli.
Z tego, co widzę w internetach, nie tylko ja współczuję Sebastianowi. Internauci zebrali się już z nawiązką na nowe Seicento dla niego.