Czasami zdarza się każdemu nauczycielowi znaleźć jakiś zeszyt sprzed lat, jakąś klasówkę, która zaginęła i odnalazła się o wiele za późno. Ale kiedyś miałem taki przypadek, który uświadomił mi, jak ważne jest, by oddać wszystko na czas.
Kiedyś, kilka lat temu, przeznaczyłem cały dzień we wszystkich klasach na robienie tego samego. I to był jeden z tych dni, który i ja, i pewnie niejeden uczeń i uczennica, pamiętamy do dzisiaj.
Lekcja była z metodycznego punktu widzenia bez sensu, bo podobno poprawianie błędów jest zawsze bez sensu. Każda błędnie zapisana na tablicy forma ma większe prawdopodobieństwo pozostania w głowie, aniżeli jej poprawna wersja. A jednak tego dnia poświęciłem siedem kolejnych lekcji na to, by zapisać na tablicy pełne błędów wypracowanie, a następnie krok po kroku je poprawiać.
Było to wypracowanie, które parę tygodni wcześniej oddał mi do sprawdzenia uczeń z klasy maturalnej, i którego jakoś w natłoku zajęć mu w ogóle nie oceniłem i nie oddałem. Znalazłem je w czerwcu, już po maturze, i omówiłem je z wszystkimi młodszymi klasami po kolei.
Wypracowanie Andrzeja było na temat ze starej matury sprzed lat, The world is a dangerous place, a wyglądało mniej więcej tak, w tłumaczeniu na polski:
Nasz świat to bardzo niebezpieczne miejsce. Jest pełen pięknych rzeczy, ale jest tu też mnóstwo rzeczy okropnych. Nasze życie jest tak delikatne, a mamy tylko jedno życie, a nie – jak koty – siedem.
Gdy rano wychodzimy z domu nie mamy pewności czy w ogóle wrócimy ze szkoły czy z pracy. Może nas porwać jakiś głupek, który zażąda olbrzymiego okupu.
Jeśli żyjesz i wszystko u Ciebie w porządku to masz naprawdę szczęście. Bo może się trafić tak, że zginiesz, umrzesz, i nikt Ci już nie pomoże. Gdy wyjdziesz na spacer, ktoś może Cię przejechać na ulicy. Zwykle jest to jakiś pijany kierowca, tak pijany, że nie może stanąć prosto na własnych nogach. Na przykład idziesz sobie do pracy i słuchasz w radiu listy przebojów, a tu jakiś głupi facet czy kobieta, którzy są oczywiście pijani, jadą 190 na godzinę i nie zatrzymują się na światłach.
Inne niebezpieczeństwa to między innymi narkotyki i alkohol. Po jednym czy dwóch piwach wydaje nam się, że jesteśmy bogami i możemy zdziałać nie wiadomo co, ale przecież nie potrafimy latać, a śmierć zawsze czyha i jest gotowa, by nas zabrać.
To tylko kilka przykładów na to, dlaczego świat jest tak niebezpiecznym miejscem. Nie zapominajmy też, że jakiś obcy kraj może na nas zrzucić bombę atomową i nas wszystkich pozabijać. A wtedy nie będziemy się musieli martwić zagrożeniami tego świata, bo nie będziemy istnieć. Nie będziemy mieć żadnych problemów i nie będziemy też mieć z niczego satysfakcji.
Początek lekcji był bardzo nudny. Pisałem zdanie po zdaniu na tablicy i poprawialiśmy w nim liczne błędy ortograficzne i językowe. Potem zastanawialiśmy się nad tym, na ile to jest poprawnie skonstruowane wypracowanie, na ile jest zgodne z tematem, gdzie można je było trochę rozwinąć.
I dopiero później mówiłem im, na samym końcu, że to jest wypracowanie Andrzeja. Że oddał mi je przed maturą, żebym mu je sprawdził, a ja tego nie zrobiłem. I że znalazłem je dopiero teraz, tuż przed końcem roku szkolnego w innych klasach, dawno po opuszczeniu nas przez maturzystów i dawno po odejściu Andrzeja. Bo Andrzej zginął w wypadku samochodowym pod Radomiem tuż po maturze.
To w gruncie rzeczy słabe, pełne stereotypów i infantylizmu wypracowanie, nabierało nagle głębi, gdy okazywało się przesłaniem z zaświatów. Przesłaniem od kogoś, kogo większość z tych uczniów i uczennic znała. Niektórzy byli na jego pogrzebie. Sporo osób, nie tylko dziewczyn, wyszło z tej lekcji płacząc. I prawie wszyscy, którzy przez całą lekcję nic nie robili, przed wyjściem przepisali to wypracowanie do zeszytu. Jeśli nie rozumiesz dlaczego, może warto przeczytać jeszcze raz.
* Ten wpis ukazał się pierwotnie 18 grudnia 2005.